piątek, 19 kwietnia 2013

Piąty

*mój punkt widzenia*
Zamknęłam laptopa. Postawiłam go na łóżku i włączyłam kanał muzyczny w TV. Podeszłam do szafy. Nie miałam z dużo ubrań. Ale chciałam po raz pierwszy ładnie wyglądać. Ale nie wiedziałam co założyć. Zostawiła to i poszłam wziąć kąpiel. Napuściłam całą wannę wody i dolałam płynu. Rozebrałam się i weszłam do gorącej wody. Poczułam się wyśmienicie. Cały świat przestał istnieć. Byłam tylko ja. Zanurzyłam się tak że było widać tylko głowę. Z pokoju było słychać muzykę. Zaczęłam myśleć o mnie i Justine. Że może by coś z tego było. Ale znamy się nie cały dzień a po za tym ja nie jestem za piękna. Moje długie brązowe włosy były nie za specjalne. Moja figura była może nie przeciętna ale nie był to ideał. Jedynym moim atutem  były moje oczy. A on? Ideał chłopaka. Kulturalny, umięśniony, dobrze ubrany. Jego brązowe włosy i piwne oczy idealnie komponowały się z bialutkim uśmiechem.
Po godzinę wyszłam z wanny. Owinęłam się ręcznikiem. Wyszłam do pokoju. Zamknęłam drzwi od łazienki. Spojrzałam na siebie w lustrze które miałam na pół ściany pomiędzy drzwiami od łazienki a wejściowymi. Zaczęłam się w nim przeglądać. Moja  twarz to jakaś totalna porażka. Postanowiłam na siebie nie patrzeć i ubrać sie w piżamę. Położyłam sie do łóżku i sprawdziłam ostatni raz telefon.
"Od jutro wszystko sie zmieni. Obiecuje" powiedziałam do telefonu i zdjęcia mojej przyjaciółki... Znaczy byłej przyjaciółki z polski.
Wtuliłam sie w poduszkę i nie wiem kiedy zasnąłem.

*oczami Justina*

Obudziłem sie o 9 bo obiecałem jej, że będę po nią o 10. Wszedłem na chwile po prysznic  Ułożyłem włosy i ubrałem sie tak jak zwykłe czyli w ciemne jeansy, biały podkoszulek. Zszedłem na dół. Ojciec jeszcze spał. Zjadłem śniadanie. Zobaczyłem że jest już 9.40. Pomyślałem że nie będziemy ciągnąć sie taksówką i poszedłem po klucze do mojego motoru oraz po iPhone. Założyłem czarna skórę oraz ciemne supry oraz dwa kaski i poszedłem go odpalić. Jeden kask zachowałem do kufra a drugi założyłem na głowę. W słuchawkach walczyłem sobie radio i odpaliłem go. Wyjechałem z garażu i pojechałem pod jej dom. Gdy dojeżdżałem, ona już stała pod domem. Kiedy zatrzymałem sie przed nią jej oczy zrobiły sie wielkie a ciało zesztywniało.
- o nie ! - krzyknęła
- czemu nie? - zapytałem zdejmując kask
- nie wsiądę na to choćby miał sie skończyć świat
- nie przesadzaj. - wyjąłem drugi kask - nic ci nie będzie.
- kurde ale ja się boje...
- nie ma czego - powiedziałem uśmiechając się słodko do niej
- Dobra - opuściła ręce - nie Ci będzie
Podałem jej kask. Założyła go nie chętnie. Również założyłam swój i wsiedliśmy na motor.
- Obejmij mnie w pasie będziesz bezpieczniejsza. -powiedziałem dodając gazu trzymając hamulec.
Ona nie pewnie objęła mnie w pasie i ruszyliśmy  Gdy tylko wystartowałem Ania wtuliła się w mój pas. Była przerażona jak nie wiem co. Czułem to. Nasz skórzane kurtki ocierały się o siebie. Zatrzymaliśmy się na pierwszych światłach.
- Zabije Cie kiedy tylko z tego zejdziemy.
Nie odpowiedziałem nic tylko ruszyłem. zajechaliśmy pod sklep sieci komórkowej w której sam miałem numer. Gdy zdjęliśmy kaski ona od razu oddała go mi
- Nigdy więcej mnie na to nie namówisz... -wymamrotała
- Nie przesadzaj że było aż tak źle - powiedziałem zalotnie
Weszliśmy do środka i załatwiliśmy wszystkie potrzebne sprawy. Gdy wychodziliśmy już z salonu
- Justin słuchaj - powiedziała biorąc ode mnie kask - mam prośbę. Zawieziesz mnie jeszcze gdzieś ?
- Podobno nigdy więcej ze mną nie pojedziesz - powiedziałem do niej pół żartem
- Nie powiedziałam tego ! - odparła
- Powiedziałaś "Nigdy więcej mnie na to nie namówisz" czyli że nie chce więcej żebym Cię gdziekolwiek woził - uśmiechnąłem się do niej
- Oj tam - spuściła głowę i spojrzała na mnie kątem oka - to jak zawieziesz mnie ?
- Gdzie tylko sobie życzysz KSIĘŻNICZKO - powiedziałem żartobliwie, kłaniając jej się w pas
- Hahaha bardzo śmieszne - powiedziała ironicznie. Siedziałem już na motorze z kaskiem na głowie.
- To gdzie panienkę zawieść ? - obróciłem sie w jej stronę. Ona wsiadając założyła kask
- Do jakiegoś sklepu z ciuchami proszę.
- Żartujesz sobie ?
- Nie.
- Na co ja sie zgodziłem - powiedziałem odpalając silnik i ruszając w stronę sklepu.

*mój punk widzenia*

Jechaliśmy 20 min i dotarliśmy do jakiegoś małego butiku. Weszliśmy do środka. Ubrania były świetne ale nie miałam za dużo kasy. Spędziliśmy z godzinę tam. Kupiłam dwie koszulki i jedną kurtkę. Justin odwiózł mnie do domu.
- Wejdziesz na chwilkę ?
- Nie no co ty. Nie będę zawracał głowy.
- Oj coś ty nie pierdol tylko chodź.
- Od kiedy ty taka wulgarna jesteś? - zapytał szyderczo
- Od kiedy stałam się księżniczką. - uśmiechnął się jedynie - To jak w chodzisz ? Więcej razy nie poproszę.
- Dobra ale tylko na 5 minut.
Zaparkował motor na podjeździe. Weszliśmy do środka. Ciocia spała na kanapie więc nie chciałam jej budzić. Weszliśmy do mnie na górę.
- Ciocia siedziała do późna, oglądając jakieś opery mydlane. Nie dziwie się, że teraz odsypia.
- Moja mama robi dokładnie to samo. - powiedział siadając na łóżku - Tylko że ona ma na głowie jeszcze moje młodsze rodzeństwo.
- Masz rodzeństwo ?
- Tak dwójkę. Brata - Jaxon'a i młodszą-starszą siostrę Jazzy.
- Fajnie masz - usiadłam obok niego - ja nie mam nikogo.
- Jak to? A ciocia? Tata... Ma..
- Nawet mi o nich nie mów. - przerwałam mu - Ciocie znam nie wiele. Ojciec i matka to patologia. Dziwiło mnie to że moja matka nie była alkoholiczką.
- Przestań tak mówić o swojej mami - powiedział patrząc mi  w oczy - ona cię urodziła ...
- Tak powiedz jeszcze jak moja zajebista babunia "Ona dała Ci życie więc mam prawo też Ci je odebrać " - powiedziałam podchodząc do balkonu. Spojrzałam się na niego - Ja nie mam nikogo...
- Masz mnie - powiedział szybko.
- Miło mi ale ja cie znam nie całe dwa dni.
- Może i racja ale wiele nas łączy więc wiedz że możesz na mnie liczyć - powiedział pokazując ząbki.
- Dziękuje - odpowiedziałam patrząc się na niego.
- A po za tym jestem twoją mapą oraz przewodnikiem a także tłumaczem. - powiedział szyderczo
- Nie schlebiaj sobie - oparłam się plecami o szafę. - Znam angielski na tyle dobrze by umieć się dogadać.
- Zobaczymy. - powiedział wstając. Podszedł do lustra i poprawił włosy
- Tylko nie w padnij w samozachwyt - powiedziałam śmiejąc się
- Będzie trudno.
- Uważaj żebyś też nie przegiął ze skromnością. - usiadłam do komputera i odpaliłam twitter'a
- Wiem dziękuje - zaszydził ze mnie - widzę że masz konto na twitter'rze. - podszedł do mnie i oparł sie o blat biurka.
- Tak mam. Ale pewnie ty nawet  nie wiesz o co w nim chodzi. - powiedziałam odpisując dziewczynie
- Chciałem Ci słonko powiedzieć, że wiem coś na ten temat i mam jakieś 2 tyś follow'ersów - uśmiechnął się, wpisując swój login i hasło. - A teraz Cie zaszczycę tym że będziesz 69 osobą którą obserwuje
- OMG jedyne co mi pozostało to lansować się.
- Ale ty dowcipna jesteś
- Uczę się od najlepszych.
Justin wyjął telefon i zapisał coś w nim
- To jak podasz mi teraz swój numer?
- No nie wiem nie wiem - powiedziałam obracając się na krześle w jego stronę i zaplatając ręce na piersiach
- Nie daj sie prosić.
- Spoczko. - podałam mu swój numer
- Słuchaj Aniu przykro mi ale ja już muszę iść. Myślec że panienka się nie obrazi
- Oczywiście, że się obrażę !! -powiedziałam ironicznie. zaśmiał się pod nosem.
Odprowadziłam go do drzwi. Ciocia nadal spała. Pożegnałam się z nim.

*oczami Justina *
Wsiadłem na motor i podjechałem do domu. Zaparkowałem go, poleciałem na górę napisać trzecią zwrotkę "Out of girl town". Słowa Ani pasowały tam idealnie "jedyne co mi pozostało to lasować się" zmieniłem to trochę inaczej i przetłumaczone brzmiało to tak "All You gotta do is swag". Usiadłem do komputera. i zmiksowałem muzykę. Piosenką wyszła idealnie. Zgłodniałem po całodziennym lataniu po sklepach i załatwianiu innych spraw. Odgrzałem obiad i gdy już miałem zamiar zjeść usłyszałem głos ojca dochodzący z góry
- JUSTIN !!
- JUŻ IDE !!! 

Wszedłem na górę. Ojciec siedział na komputerze i słuchał mojej nowo zmiksowanej piosenki, czytając słowa które napisałem
- Ktoś pozwolił ?
- Tak. Ja - powiedział rzucając na mnie wzrok - Świetna piosenka.
- Dziękuje.
- A teraz gadaj w kim jest ta dziewczyna ?
-Jaka znowu dziewczyna ?! - zapytałem zabierając mu kartkę
- Ta o której mowa w piosence. Poznałeś ją w czasie lotu co nie ?
- O czym ty do cholery jasnej mówisz?
- Nie napisałeś piosenki odkąd rozstałeś się z Catlin, a teraz to. Coś jest na rzeczy chłopie, ja to wiem. A prędzej czy później ja się o tym dowiem.
- O niczym się nie dowiesz bo Ania.... - zamilkłem wiedząc że powiedziałem jedno słowo za dużo
- A wiec Ania. Czyli Polak. - wstał - Ładnie, ładnie.
- Ania to tylko dziewczyna która leciała ze mną samolotem i nic więcej jasne. Zwykła koleżanka. Po prostu znajoma.
- Nie taka zwykła skoro napisałeś dla niej piosenkę. - mówiąc to wyszedł z pokoju.

3 komentarze:

  1. Hej :D Znalazłam dopiero dzisiaj ten blog :D I przeczytałam aktualne rozdziały tego opowiadania i bardzo mi się to opowiadanie podoba :D będę tu teraz codziennie wchodzić :D
    Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń