Wybiegła z domu. Co ja najlepszego narobiłem! Byłem tak zły że uderzyłem pięścią w lustro, które rozleciało się na milion kawałków tnąc mi rękę. Byłem wściekły. Jerremi wparował d mnie do łazienki.
- Co ty kurwa odpierdalasz?! - wydarł się na mnie - Nie dość ze mijam rozpłakaną Anie w drzwiach to jeszcze te lustro... - przykucnąłem, zasłoniłem twarz rękoma, odsłaniając tym leżącą za sobą kreskę. - Czy to ...
- amfetamina... - dokończyłem. - Ogólnie opierdoliła mnie za to że jej broniłem i za to że nie powiedziałem jej nic o amfie...
- No to jej się nie dziwie...
- I kazałem jej się odpierdolić bo nie jest moją matką..
- Co?!
- to co słyszałeś! - poniósł mnie i przycisnął do ściany
-Słuchaj gówniarzu, wiem że ja nie szanowałem twojej mamy bo nie miał mi kto pokazać jak się szanuje kobiety! Ale ty powinieneś widzieć jak ona cierpiała... Wiec nie pozwolę ci kurwa żebyś stał się mną rozumiesz... Nie wierze że niczego cię nie nauczyłem. - puścił mnie i zgarnął kreskę do umywalki - skąd to masz?!
- Pojebało Cię?! Od starych kolegów...
- Słuchaj gówniarzu.. Znowu zaczynasz?! Spróbuj zacząć się bawić ze mną tak jak kiedyś z matką a odeśle cię do niej do Polski bo ja się kurwa z tobą nie będę tu użerać! A teraz sprzątaj to i zapierdalaj przeprasza Anie! Ale to już....
*mój punkt widzenia*
Wybiegłam od niego z domu mijając w drzwiach Jerremiego.
- Pierdolona szuja! Nie wierze że mógł mi to zrobić!
Poszłam do domu, zamknęłam się w swoim pokoju i przepłakałam resztę dnia.
~*~*~*~*~*~*~*~* Dwa tygodnie później *~*~*~*~*~*~*~*~*~*
- A więc to już dziś - powiedziałam obudzona przez budzik w sobotę - moje urodziny super - parsknęłam sarkastycznie zasłaniając ręką oczy.
Umówiłam się z Kwiatem na miasto. Miałam nadzieje że nie będzie pamiętał o moich urodzinach. Nie lubiłam dostawania prezentów ani śpiewania mi sto lat. Kiedyś było inaczej jarałam się na samą myśl o urodzinach a teraz? Chciałabym ich nie mieć. ale cóż...
Wstałam i zaczęłam się szykować. Założyłam kremowy sweterek z ćwiekami na ramionach, skórzaną spódniczek i czarne rajstopy. Pomalowałam się, ułożyłam grzywkę i zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Kiedy zeszłam na sam dół zobaczyłam Ross'a, Jeny, Leo, Christian'a, Ryan'a i Kwiata.
Zaczęli śpiewać mi sto lat. Nie wiem czemu wzruszyłam się.
- Dziękuje wam! A ciebie Dawid zabije! - powiedziałam z uśmiechem.
- Za co? - Przestraszył się jak to on
- Za to że im powiedziałeś mordo !
- Ale to nie ja im powiedziałem tylko twoja ciocia.
- Ciociu!
- Zasługujesz na fajne urodziny! - przytuliła mnie i złożyła mi życzenia, a każdy za nią. - Chodź zdmuchnij świeczki ! - zdmuchnęłam je, rozejrzałam się do dokoła czy nie ma Justin'a, jeny lekko przecząco odmachała mi głowa. Nie widziałam go ani nie rozmawiałam z nim od czasów kłótni.
Usiedliśmy do stołu. Gadaliśmy, śmialiśmy się. Nagle Jeny odebrała telefon
- Tak.... Że teraz..... Co się stało? ..... O Cholera... Ta już idę.... - rozłączyła się - Słuchaj Ania przepraszam cię naprawdę ale musze lecieć, mama kupiła jakieś meble i każe mi sobie pomóc
- Tak leć nie ma sprawy.
- To ja ją odwiozę! - powiedział Ryan
- To ja i Leo pomożemy wam! - krzyknął Christian.
- Dobra, spadać mi z oczu już - powiedziałam żartobliwie z uśmiech na ustach
- Dziękuję że rozumiesz! - powiedziała. Wyszli.
- Skoro poszli to chodź dam ci mój prezent urodzinowy!
- Nie trzeba Ross, naprawdę.
- Oj no chodź! Dawid idziesz z nami?
- A mogę?!
- Tak!
Założyłam botki z ćwiekami i czarną ramoneskę. Roz zaprowadził nas przed swój garaż. Kazał nam usiąść na masce swojego samochodu.
- Dawid coś czuje że to będzie piosenka.
- ja też.
Otworzyły się drzwi od garażu, zobaczyłam Ross'a z gitarą i wiedziałam co się szykuje.
- A to dla ciebie. - zaczął śpiewać - You're always on my mind, I think about you all the time, Umm... no! - gdy tylko usłyszałam "no" kamień spadł mi z serca.
Śpiewał i śpiewał. Piosenka była świetna. "Not a love song" od tamtej pory cały czas chodził mi po głowie. Klaskałam głośno a na koniec, wstałam i przytuliłam go najmocniej jak umiałam.
- Dziękuje.
- Wszystkiego najlepszego!
To było coś pięknego.
- To jak już dajemy prezenty - Dawid wstał i podszedł do mnie - to proszę.
Dał mi pudełeczko. Otworzyłam je a tam serduszko. - otwórz je - powiedział. Dałam mu pudełko, otworzyła te srebrne serduszko z wyrytymi naszymi inicjałami. patrzę a tam nasze pierwsze wspólne zdjęcie.
- To my... Dwa lata temu.. w Krakowie - zaczęłam mówić po polsku - to tam gdzie to wszystko się stało.
- Tam gdzie zostawiliśmy swój znak miłości. - pocałował mnie w czoło i przytulił do siebie. Odwzajemniam jego objęci.
- O czym wy gadacie - zapytał zdezorientowany Ross.
- O niczym. - mówiłam znowu po angielsku - takie wspominanie starych czasów.
- Ania nie obraź się ale ja chyba pojadę pomóc Jeny bo tak głupio że mnie tam nie ma.
- Jasne! Leć! - przytuliłam go - i jeszcze raz dziękuję.
- Spoko widzimy się później!
- Co?!
- Nic papa - i pobiegł.
Poszliśmy z Dawidem do mnie, siedzieliśmy piliśmy kawę i wspominaliśmy stare czasy.
ok. 17 Dawid poderwał się.
- Ania! Musimy jechać!
- Gdzie?!
- Zobaczysz!
Pociągną mnie za rękę na dół, ubraliśmy sie i pojechaliśmy pod klub "Teen Club".
Wciągnął mnie do środka. Zobaczyłam tłum ludzi patrzących się na mnie, "dróżkę" na scenę i Justina na niej. Rozległy się dźwięk tamburyna.
- Aniu zostaniesz moją One Less Lonely Gilr ?
środa, 13 listopada 2013
niedziela, 3 listopada 2013
Dudziesty czwarty
Podjechaliśmy pod dom Justina. Szybko ściągnęłam kask i pobiegłam za Jon'em.
- Możesz mi kurwa w o końcu powiedzieć co się stało?!
- Słuchaj - obrócił się w moją stronę, ze wściekłością wypisaną w głosie i na twarz. - Tylko kurwa Ciebie teraz brakowało. Nie wiem czy wiesz ale on nie zawsze był miłym, grzecznym chłopcem! Bo były diler moja drga! Pewnie Ci opowiadał co zrobił jego ojciec! Po tych wszystkich wydarzeniach Justin stal się tak.... Mógł by zabić dla kreski! A potem spotkał Alyson... On miała podobne przeżycia i pomogła go wyciągnąć a teraz go tym szantażuje! Justin nie chce by tu wszystko się wydał dlatego z nią jest... ALE KURWA PRZEZ CIEBIE - zaczął się na mnie drzeć, zamachnął się już kiedy opanował emocje - wszystko zjebałaś!!
- Dlaczego ja? Ja nic złego nie zrobiłam... starłam się nic mu nie mówić ale on sam to ze mnie wyciągnął.... To nie moja wina - zaczęłam powtarzać - ja nic złego....
- rozkochałaś go w sobie!
- słucham?- myślałam że się w pierwszym momencie przesłyszałam
- Zakochał się w tobie?! Jesteś durna czy co?! Myśli, że tak bez powodu napierdolił tych chłopaków, kazał nam ciebie pilnować i dał temu chłopakowi kose w brzuch oraz napluł Ally prosto w twarz...
- Co kurwa?! Czy jego do reszty pojebał?! - nie chciałam już dalej słuchać.
Wbiegłam do domu. Wbiegłam intuicyjnie po schodach do jego pokoju. Nie było go tam. Zobaczyłam uchylone drzwi od łazienki. Wparowałam do nie i zaczęłam się wydzierać
- Czy ciebie do reszty pojebało ?!
*oczami Justina*
Pojechałem, na stara dzielnicę. Do moich byłych kumpli. Kiedy przejeżdżałem prze główną ulice przechodziły mnie dreszcze, wszystkie wspomnienia wracały ... To kim byłem, co robiłem... to przeszłość. Skręciłem w moja ulicę, ulice gdzie wszystko się działo. Zobaczyłem ich. Starzy znajomi. Zatrzymałem się. Wysiadłem z samochodu ;
- No witam panowie!
- Siema Stary ! - Podszedłem do nich i witałem się z każdym z trzech : Luke'm, Harry'm i George'm.
- Ma do was sprawę. Obchodzi o to by napierdolić typa i nastraszyć dziwę.
- Dziwkę?
- Aylson Stay..
Wszyscy zamarli. Wiele osób ją tu znało, wychowywała się w drugiej części tej dzielnicy.
- Stary?! Czy ciebie pojebało?! Ruszasz pierwszy na gang Stay'ów ?!
- Ząb za ząb.. - powiedział wkładaj ręce do kieszeni i oblizując usta.
- skoro tak to jedziemy!!
Weszliśmy do samochodu. pojechaliśmy na drugi koniec dzielnicy, zobaczyć czy nasza ukochana siedzi z bandą. Nie myliłem się. Siedzieli w 3 osoby - Alyson i jakiś dwóch. Zaparkowałem trochę przed nimi. Zanim wyszliśmy z samochodu Luke dał mi nóż.
- To Ci się może przydać.
- Sugerujesz że nie umiem się bić.
- Nie ale coś czuje że dawno tego nie robiłeś, a po za tym masz więcej do stracenia niż my.
Wysiedliśmy i poszliśmy w stronę grupki siedzącej na murku pijącej piwo.
- Hej kochanie - wstała zaczęła iść w moją stronę. Harry jednym ruchem obezwładnił dziewczynę.
Dwóch pozostałych gości ruszyło w naszą stronę. Jeden z nich podszedł do mnie i uderzył mnie prosto w twarz, upadłem. Zaczął się śmiać. Wyjąłem z kurki nóż. trzymałem go w rękach, powoli wstałem. Stanąłem twarzą w twarz z nim, bez zastanowienia, wbiłem mu nóż w brzuch. Chłopak upadł. Spojrzałem na nóż w mojej ręce i zrozumiałem że trochę przegiąłem. Drugi z nich podbiegł do niego. Zaczął go ocucać. Wtedy podszedłem do Alyson. Szarpała się, ale miała za mało siły żeby się uwolnić.
- Aly, Aly , Aly. Myślał że się nie dowiem!? Że możesz ją zastraszyć, bawić się nią. Chyba zapomniałaś że nie tylko ty masz znajomości i nie tylko ty umiesz załatwić to i to. Pamiętaj tknij ją jeszcze raz a stanie się z tobą to co z nim. A może nawę po tobie nie zostanie ślad! Zadarłaś nie z tym kim trzeba.
- No spróbuj!
- Oj kochana moja jak będzie trzeba to spróbuje. - podszedłem do niej, naplułem jej w twarz - suka!
Harry puścił ją, a ona upadła na ziemie z płaczem. nie ruszał mnie to już. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon. Odwiozłem chłopaków.
- Zostań z nami!
- Nie mogę, musze lecieć!
- No dawaj! Mamy coś dobrego! - wyciągnął z kieszeni z 5 torebeczek amfetaminy. - Zabaw się z nami po staremu. - kiedy zobaczyłem to poczułem wielką chęć by wciągnąć
- Chętnie, nawet nie wiesz jak bym chciał ale nie mogę musze wracać.
- Nie to nie. - zaczęli wysiadać - masz to od mnie za spotkanie w starym stylu. - położył mnie na fotelu i poszedł.
Wiałem to małe cudeńko do ręki. Smaki starych czasów. schowałem do kurtki i pojechałem do domu.
Wszedłem do siebie do pokoju zamknąłem drzwi. Usiadłem na łóżku i bawiłem się torebeczką.
Korciło mnie strasznie. W końcu nie wytrzymałem. Poszedłem do łazienki. Wyciągnąłem z portfela kartę kredytową. wysypałem amfetaminę na blat bok umywalki. Zacząłem robić kresę i gdy schyliłem się po to by poczuć to czego dawno nie czułem weszła ona.
- Czy ciebie do reszty pojebało ?! - szybko obróciłem się przodem do niej, zasłaniając kreskę.
- O co chodzi?
- Nie dość że dałeś temu facetowi kose w brzuch t naplułeś Alyson prosto w twarz?!
- Należało jej się - zaplotłam ręce
- Dobra to suka która nie ma honoru ale czy ja cię urwą prosiłam o to byś załatwił te sprawy za mnie?!
- a co miałem ci pozwolić napierdalać się z obcymi ludźmi?!
- Nie wiem kurwa ale nie na pewno nie pozwolę ci na to byś kurwa trafił do więzienia za zabójstwo!
- Za jakie zabójstwo?! Gościu żyje na pewno.
- Skąd ta pewność?! A po za tym czemu mi nic nie powiedziałeś ?
- O czym?
- Że kurwa byłeś uzależniony od amfetaminy?!
- Nie musze ci mówić wszystkiego... - przysunąłem się, Ania zauważyła kreskę za moimi plecami
- Co to kurwa jest? Pojebało cię?!
- Nie! A co ty kurwa moja matka że będziesz mnie pouczać co mogę a co nie?! Odpierdol się od tego!
- Słucham?! - widziałem że była już tak wkurwiona jak nigdy - Że co?! Mam się odpierodlić ?!
Masz to jak w banku!!
- Ania poczekaj...
- nie to koniec.... Koniec naszej przyjaźni! Ja się o ciebie martwię, boje... ty jesteś dla mnie wszystkim.. jesteś dla mnie ja powietrze a ty? - obróciła się
- Czemu jestem jak powietrze, przecież nie jestem wszystkim czego potrzebujesz... a po za tym masz Leo..
- Ja go kurwa nie kocham!
- To kogo ty kurwa kochasz !?
- Ciebie cioto! - wykrzyczała cała czerwona ze łzami w oczach - Ciebie kurwa !!
Wybiegła ode mnie z łazienki i z domu
- Możesz mi kurwa w o końcu powiedzieć co się stało?!
- Słuchaj - obrócił się w moją stronę, ze wściekłością wypisaną w głosie i na twarz. - Tylko kurwa Ciebie teraz brakowało. Nie wiem czy wiesz ale on nie zawsze był miłym, grzecznym chłopcem! Bo były diler moja drga! Pewnie Ci opowiadał co zrobił jego ojciec! Po tych wszystkich wydarzeniach Justin stal się tak.... Mógł by zabić dla kreski! A potem spotkał Alyson... On miała podobne przeżycia i pomogła go wyciągnąć a teraz go tym szantażuje! Justin nie chce by tu wszystko się wydał dlatego z nią jest... ALE KURWA PRZEZ CIEBIE - zaczął się na mnie drzeć, zamachnął się już kiedy opanował emocje - wszystko zjebałaś!!
- Dlaczego ja? Ja nic złego nie zrobiłam... starłam się nic mu nie mówić ale on sam to ze mnie wyciągnął.... To nie moja wina - zaczęłam powtarzać - ja nic złego....
- rozkochałaś go w sobie!
- słucham?- myślałam że się w pierwszym momencie przesłyszałam
- Zakochał się w tobie?! Jesteś durna czy co?! Myśli, że tak bez powodu napierdolił tych chłopaków, kazał nam ciebie pilnować i dał temu chłopakowi kose w brzuch oraz napluł Ally prosto w twarz...
- Co kurwa?! Czy jego do reszty pojebał?! - nie chciałam już dalej słuchać.
Wbiegłam do domu. Wbiegłam intuicyjnie po schodach do jego pokoju. Nie było go tam. Zobaczyłam uchylone drzwi od łazienki. Wparowałam do nie i zaczęłam się wydzierać
- Czy ciebie do reszty pojebało ?!
*oczami Justina*
Pojechałem, na stara dzielnicę. Do moich byłych kumpli. Kiedy przejeżdżałem prze główną ulice przechodziły mnie dreszcze, wszystkie wspomnienia wracały ... To kim byłem, co robiłem... to przeszłość. Skręciłem w moja ulicę, ulice gdzie wszystko się działo. Zobaczyłem ich. Starzy znajomi. Zatrzymałem się. Wysiadłem z samochodu ;
- No witam panowie!
- Siema Stary ! - Podszedłem do nich i witałem się z każdym z trzech : Luke'm, Harry'm i George'm.
- Ma do was sprawę. Obchodzi o to by napierdolić typa i nastraszyć dziwę.
- Dziwkę?
- Aylson Stay..
Wszyscy zamarli. Wiele osób ją tu znało, wychowywała się w drugiej części tej dzielnicy.
- Stary?! Czy ciebie pojebało?! Ruszasz pierwszy na gang Stay'ów ?!
- Ząb za ząb.. - powiedział wkładaj ręce do kieszeni i oblizując usta.
- skoro tak to jedziemy!!
Weszliśmy do samochodu. pojechaliśmy na drugi koniec dzielnicy, zobaczyć czy nasza ukochana siedzi z bandą. Nie myliłem się. Siedzieli w 3 osoby - Alyson i jakiś dwóch. Zaparkowałem trochę przed nimi. Zanim wyszliśmy z samochodu Luke dał mi nóż.
- To Ci się może przydać.
- Sugerujesz że nie umiem się bić.
- Nie ale coś czuje że dawno tego nie robiłeś, a po za tym masz więcej do stracenia niż my.
Wysiedliśmy i poszliśmy w stronę grupki siedzącej na murku pijącej piwo.
- Hej kochanie - wstała zaczęła iść w moją stronę. Harry jednym ruchem obezwładnił dziewczynę.
Dwóch pozostałych gości ruszyło w naszą stronę. Jeden z nich podszedł do mnie i uderzył mnie prosto w twarz, upadłem. Zaczął się śmiać. Wyjąłem z kurki nóż. trzymałem go w rękach, powoli wstałem. Stanąłem twarzą w twarz z nim, bez zastanowienia, wbiłem mu nóż w brzuch. Chłopak upadł. Spojrzałem na nóż w mojej ręce i zrozumiałem że trochę przegiąłem. Drugi z nich podbiegł do niego. Zaczął go ocucać. Wtedy podszedłem do Alyson. Szarpała się, ale miała za mało siły żeby się uwolnić.
- Aly, Aly , Aly. Myślał że się nie dowiem!? Że możesz ją zastraszyć, bawić się nią. Chyba zapomniałaś że nie tylko ty masz znajomości i nie tylko ty umiesz załatwić to i to. Pamiętaj tknij ją jeszcze raz a stanie się z tobą to co z nim. A może nawę po tobie nie zostanie ślad! Zadarłaś nie z tym kim trzeba.
- No spróbuj!
- Oj kochana moja jak będzie trzeba to spróbuje. - podszedłem do niej, naplułem jej w twarz - suka!
Harry puścił ją, a ona upadła na ziemie z płaczem. nie ruszał mnie to już. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon. Odwiozłem chłopaków.
- Zostań z nami!
- Nie mogę, musze lecieć!
- No dawaj! Mamy coś dobrego! - wyciągnął z kieszeni z 5 torebeczek amfetaminy. - Zabaw się z nami po staremu. - kiedy zobaczyłem to poczułem wielką chęć by wciągnąć
- Chętnie, nawet nie wiesz jak bym chciał ale nie mogę musze wracać.
- Nie to nie. - zaczęli wysiadać - masz to od mnie za spotkanie w starym stylu. - położył mnie na fotelu i poszedł.
Wiałem to małe cudeńko do ręki. Smaki starych czasów. schowałem do kurtki i pojechałem do domu.
Wszedłem do siebie do pokoju zamknąłem drzwi. Usiadłem na łóżku i bawiłem się torebeczką.
Korciło mnie strasznie. W końcu nie wytrzymałem. Poszedłem do łazienki. Wyciągnąłem z portfela kartę kredytową. wysypałem amfetaminę na blat bok umywalki. Zacząłem robić kresę i gdy schyliłem się po to by poczuć to czego dawno nie czułem weszła ona.
- Czy ciebie do reszty pojebało ?! - szybko obróciłem się przodem do niej, zasłaniając kreskę.
- O co chodzi?
- Nie dość że dałeś temu facetowi kose w brzuch t naplułeś Alyson prosto w twarz?!
- Należało jej się - zaplotłam ręce
- Dobra to suka która nie ma honoru ale czy ja cię urwą prosiłam o to byś załatwił te sprawy za mnie?!
- a co miałem ci pozwolić napierdalać się z obcymi ludźmi?!
- Nie wiem kurwa ale nie na pewno nie pozwolę ci na to byś kurwa trafił do więzienia za zabójstwo!
- Za jakie zabójstwo?! Gościu żyje na pewno.
- Skąd ta pewność?! A po za tym czemu mi nic nie powiedziałeś ?
- O czym?
- Że kurwa byłeś uzależniony od amfetaminy?!
- Nie musze ci mówić wszystkiego... - przysunąłem się, Ania zauważyła kreskę za moimi plecami
- Co to kurwa jest? Pojebało cię?!
- Nie! A co ty kurwa moja matka że będziesz mnie pouczać co mogę a co nie?! Odpierdol się od tego!
- Słucham?! - widziałem że była już tak wkurwiona jak nigdy - Że co?! Mam się odpierodlić ?!
Masz to jak w banku!!
- Ania poczekaj...
- nie to koniec.... Koniec naszej przyjaźni! Ja się o ciebie martwię, boje... ty jesteś dla mnie wszystkim.. jesteś dla mnie ja powietrze a ty? - obróciła się
- Czemu jestem jak powietrze, przecież nie jestem wszystkim czego potrzebujesz... a po za tym masz Leo..
- Ja go kurwa nie kocham!
- To kogo ty kurwa kochasz !?
- Ciebie cioto! - wykrzyczała cała czerwona ze łzami w oczach - Ciebie kurwa !!
Wybiegła ode mnie z łazienki i z domu
Subskrybuj:
Posty (Atom)