środa, 31 lipca 2013

Dwudziesty Pierwszy

*mój punkt widzenia*
Zaciągnęła mnie do niego. Stanęłam przed nim kołkiem. Nie wiedziałam co mam zrobić.
- Hej Dawid... - wyjąkałam
- Hej. Znamy się? - odstawił kubek - Przyszłaś po autograf?
- Nie.. - zaczęłam mówić po polsku - Słuchaj pamiętasz mnie?
Jego oczy zrobiły się duże, był w szoku.
- Dlaczego mówisz do mnie po polsku?
- Nie poznajesz mnie?
- Skądś kojarzę twój głos. Ale nie wiem skąd...
- Może to ci coś przypomni. - zdjęłam maskę i zaczęłam robić to co kiedyś razem robiliśmy schodach w złotych tarasach - I don’t know about you, but I’m feeling twenty-two - i pokazałam mu 22 na palcach.
- O mój Boże ANIA !! - krzyknął i zaczął mnie przytulać a ja do niego. To było niesamowite uczucie, on  mnie naprawdę poznał. - ile to już lat ?
- Dwa lata? pamiętam nagrałeś piosenkę "Biegnijmy" i ślad po tobie zaginął.
- Nie zaginął... Utrzymywałem kontakt z Karoliną i Natalią*. Ile razy pytałem się ich czy nie możemy pogadać z tobą a on że to ty nie masz ochoty albo coś tam robisz...
- Widzisz - obróciłam się się i spojrzałam na drzwi po czym szybo wróciłem wzrokiem do Dawida- nikt nic nie mówił że utrzymuje z tobą kontakt. - znowu spojrzałam się na drzwi
- Co ty tak na te drzwi spoglądasz?
- Tańczyłam z kimś przed chwilą i on nagle zniknął... Patrzę czy może nie wychodzi albo nie wchodzi...
- Widziałem ten taniec... Coś niesamowitego! Ale to u ciebie normalne. Zawsze dobrze tańczyłaś.
-Dziękuje.- spojrzałam na zegarek i pomyślałam że można by było iść do Justin'a. - Słuchaj nie obraź się ale mam jeszcze jedną ważną sprawę do załatwienia dzisiaj. Musze już lecieć.
- Zanim polecisz - zatrzymał mnie - daj mi swój nowy numer to się jakoś zgadamy  i pójdziemy gdzieś razem powspominać czasy Tarasów.
- Z chęcią ale wiesz nie wiem czy wolno mi się zadawać z taką wielką gwiazdą jak ty.- powiedziałam sarkastycznie z uśmiechem na twarzy.
- Widzę że sarkazm to nadal twoje drugie imię.  Nie lubię go ale jakoś słodko brzmi w twoich ustach.
- Hahaha śmieszne.  - podałam mu numer -  czekam na SMS 'a. - uśmiechnęłam się.
-Oczywiście. No to widzimy się niebawem. - przytuliłam się i pocałowałam go w policzek na pożegnanie jak za starych czasów.
Wybiegłam z sali. Wyjęłam komórkę i szybkim krokiem zaczęłam iść w stronę domu Justin'a. Dzwoniłam do  niego.
- Halo?
- Justin słuchaj stało się coś i musze o tym z tobą pogadać.
- Teraz?!- usłyszałam że jest na dworze
- Tak! Jesteś na dworze?
- Tak właśnie wracam do domu. Będę tam z 5 min.
- To widzimy się u ciebie. - rzuciłam słuchawką.

*oczami Justina*
Szedłem długo. Cały czas patrzyłam za siebie z myślą żeby zawrócić się i pójść do  Ani wszystko wyjaśnić. Jednak zawsze szedłem do przodu wybijając sobie tę myśl z głowy. Kiedy już dochodziłem do domu zadzwonił mój telefon. To była Ania.
- Halo?-  zatrzymałem się na chwilę.
- Justin słuchaj stało się coś i musze o tym z tobą pogadać.
- Teraz?!- powiedziałam trochę wystraszony. Co prawda byłem już pod domem.
- Tak! Jesteś na dworze?
- Tak właśnie wracam do domu. Będę tam z 5 min.
- To widzimy się u ciebie. - rzuciła słuchawką.
Kurwa... Wiedziałem że to sie nie uda. Wbiegłem do domu od razu na górę. Ojciec wszedł za mną.
- Co się stało że tak wparowałeś do mieszkania?
- Ona tu idzie!!
- Kto ?!
- Ania a kto... Zaraz wszystko się wyda - mówiąc to w pośpiechu ściągałem marynarkę i koszulę. Tata wiedział o całym moim planie. Na szczęście chciał mi pomóc w dochowaniu tajemnicy.
- Dobra ty się szykuj. Ja pójdę do garażu coś rozgrzebie przy motorze. Przyjdziesz pobrudzisz się trochę smarem. Damy rade.
Wyszedłszy pokoju. W pośpiechu poszedłem do łazienki. Robiłem co w mojej mocy by tylko zdążyć przed jej przyjściem. Na wszelki wypadek pochowałem wszystko tak aby nic nie znalazła. Wyjąłem soczewki. Wszedłem pod prysznic. Musiałem zmyć wszystko z tatuaży i oczywiście żel z włosów. Wszystko robiłem w szybkim tempie. W czasie kiedy siedziałem w łazience usłyszałam tylko jak drzwi do mojego pokoju się otwierają.
- Justin? - usłyszałem zapłakany glos Ani.
- Jestem w toalecie. Zaraz wyjdę.
Szybo się ogarnąłem i wyszedłem do niej co prawda w samym ręcznik. Siedziała zapłakana na łóżku. W pierwszej chwili myślałem że to moja wina...Nie myliłem się.
 - Aniu kochanie co się stało - usiadłem obok niej i przytuliłem ją do siebie.
- Ja nie wiem... To mnie przerosło..
- Ale co?
- Cała ta sytuacja która jest teraz..
- Czyli?
Zaczęła opowiadać o balu. O tym jednym tańcu z "nieznajomym". Cały czas miała opuszczoną głowę.
- Nie wiem kto to był ale czułam jak byśmy się już znali trochę. Jak byśmy kiedyś tańczyli już razem ale nie przypominam sobie kogoś takiego jak on. Później to spotkanie z Dawidem..
- Jakim Dawidem ?
- Kwiatkowskim.
- Stój... Ty znasz TEGO Dawida Kwiatkowskiego?
- Tak kiedyś się przyjaźniliśmy... ale to mało ważne... Potem jak do ciebie zadzwoniłam po pierwsze dostałam SMS 'a że Fredo dziś znów u nas śpi a po drugie... - znowu wybuchła płaczem.
- Co?
-Nic... nie ważne....
- Ważne Ania!! - widziałem że nie była w stanie rozmawiać. - Słuchaj dziś zostań u mnie na noc. Pogadamy ok?
-Nie Justin nie mogę...Nie mam nic przy sobie.. a po za tym co twój tata na to.
- Nim się nie przejmuj. Pożyczę ci coś mojego a jutro z rana odwiozę cię do domu. Dobrze?
W tym momencie wszedł do pokoju mój tata.
- Justin miałeś zejść do mnie do garażu i... - kiedy zobaczył Anie ugryzł się w język.
- Tato, Ania dziś zostanie u nas na noc.
- Dobrze nie ma sprawy. Ja ide do garażu majstrować nad motorem. - wstałem i zamknąłem mu drzwi przed nosem. - widzisz. Jeszcze tyko twoja ciocia i będzie dobrze.
- Dobrze zadzwonię do niej ale - mówiła podśmiewając się - możesz założyć jakieś spodnie a nie paradujesz w ręczniku. - opanowała swój chichot. - To już po raz drugi paradujesz w mojej obecności bez spodni. - Zaplotła ręce na piersiach.
-Ide się ubrać a ty dzwonisz do cioci.

*mój punkt widzenia*
wszedł do łazienki. Napisałam cioci SMS'a

Do : Ciocia
Ciociu !! bawimy się świetnie :) spotkałam kolegę z polski i chcielibyśmy iść spać do Jenny. Mogę ?

Od :Ciocia
Jasne kochanie! Ale jakby coś się działo pisz do mnie nie ważne o której.

Od razu napisałam do Jen aby mnie kryła. Nie byłam w stanie powiedzieć cioci że idę spać do chłopaka. Było mi źle że ją okłamałam ale inaczej to by nie przeszło.
Justin wyszedł ubrany w same spodnie od dresu.
- Aniu zaraz dam ci rzeczy idź się wykąpać ja ci przez ten czas zrobię kolacje. Dobrze? - powiedział podchodząc do szafki z ubraniami.
- Nie musisz... - powiedziałam podnosząc się
- Ale ja chce. - podał mi swoją koszulkę i bluzę.
- Dziękuje. - odebrałam rzeczy.
- Rzeczy do kąpieli i ręczniki masz w szafce przy lusterku.
Poszłam do łazienki, zamknęłam się od środka. Wzięłam ze sobą komórkę. Włączyłam na niej "Impossible". Napuszczając całą wannę gorącej wody rozebrałam się. Otworzyłam szafkę przy lustrze by wyjąc sobie jakiś ręcznik i płyn. Kiedy wciągałam dwa ręczniki wypadły z nich nowe żyletki. Wiedziałam że źle się to dla mnie skończy.  W gimnazjum miałam skłonność do samookaleczania. Podniosłam ją z ziemi. Wzięłam ją ze sobą do wanny. Siedząc w niej przyglądałam się jej dokładnie. W pewnym momencie coś mnie złamało. Przeciągnęłam nią po nadgarstku. nie skończyło się na jednym cięciu. W sumie wszyło ich siedem na lewym nadgarstku. Oparłam ręce o ranty wanny, patrząc jak krew z mojego nadgarstka spływa po wannie. Nie mogłam przeżyć tego co widziała, przeżyła, usłyszałam dziś w nocy. Kiedy siedziałam tak usłyszałam pukanie do drzwi.
- Ania wszystko jest ok ?
- Tak - próbowałam coś wyksztusić ale miałam tak zaciśnięte gardło że nie byłam w stanie. - Zaraz wyjdę.
Zaczęłam spuszczać wodę. Krew nie przestawała lecieć. Owinęłam się w ręcznik tak aby go nie zakrwawić, podeszłam do szafki gdzie znalazłam opatrunek i  bandaż. Zawinęłam nadgarstek. Założyłam jego koszulkę i bluzę by nie było widać co się tam stało. Wyszłam i usiadłam na łóżku z komórką w rękach. Justin usiadł obok mnie

*oczami Justina*
Usiadłem na przeciwko niej.
-Pizza już się robi. Zaraz coś zjemy.
- Nie jestem głodna.
- Na pewno ?
- Tak.
- Uśmiechnij się proszę. - Pogłaskałem ją po ręku.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Tak już o wiele lepiej.
- Ej.. Justin... - spuściła głowę w ekran telefonu.
- Tak?
- Co robiła żyletka w twoich ręcznikach? - nadal nie była wstanie podnieść głowy i spojrzeć na mnie
Zmieszałem się... Nie chciałem jej mówić że kiedyś się ciąłem przez całą tą moją sytuacje.
- To jest żyletka mojego taty do golenia. Pewnie jak składał ręczniki zapodziała się mu... - podrapałem się z tylu po głowie.
- Ciąłeś się? - podniosła na mnie wzrok.
Zapadła cisza. Zakłócił ją dzwonek telefonu Ani.
- To Jen. Zaraz przyjdę. - wyszła z pokoju.
 Poszedłem do łazienki się ogarnąć do końca. Zobaczyłem wannę we krwi. Zacząłem szukać żyletki. Była czysta w szafce. Czy ona zrobiła taka głupotę jak ja kiedyś? Sprzątnąłem łazienkę po niej i poszedłem po pizzę. Kiedy zszedłem na dół Ania gadała przez telefon. Pokazałem jej że biorę jedzenie i ide na górę.
Kiedy przyszła, zjedliśmy. Cały czas się śmialiśmy i gadaliśmy. Zachowywała się tak jak by się nic nie stało. nie pytałem więc o krew na i w wannie. W pewnym momencie musiałem zejść na chwile, kiedy wróciłem zastałem Anię śpiącą na moim łóżku. Położyłem się obok niej. Po paru minutach wtuliła się we mnie. Spała tak słodko. Głaskałem ją po głowie. Ona raz podrapała się po nosku i dalej poszła spać. Po tym zauważyłem że ma coś  białego na nadgarstku.  Lekko odkręciłem go w moją stronę. A jednak pocięła się... Moją żyletką..

sobota, 13 lipca 2013

Dwudziesty

~*~*~*~*~Dwa dni później*~*~*~* 

Wstałam z rana do szkoły na lekcje. Cała szkoła miała je od 8 do 12. Kiedy na jednej z przer poszłam z Jen na fajka przybiegł do nas Christian.
-Ania - powiedział zdyszany
- Tak?
- Ty nie masz pary na dziś wieczór co nie?
- Nie musisz mi przypominać. - zgasiłam papierosa, oblizałam usta.
- Słuchaj. Carly  złamała wczoraj nogę i nie może iść dziś ze mną na bal.  To może pójdziesz ze mną? 
- No spoko i tak mieliśmy iść całą ekipą...
- Ale chodzi mi że jako para? Przyniosę ci bukiecik i takie ten... - zaczął pocierać ręką kark 
- Jako para przyjaciół - Przechyliłam głowę i położyłam mu rękę na ramieniu - zawsze chętnie.
- Oczywiście jako przyjaciele - uniósł ręce do góry - o 17.40 u cb ?
- Zdążymy w 20 min ? 
Od razu po lekcjach ja i Jenny poszłyśmy do mnie.  Musiałyśmy się wyszykować na wzajem.  Poszłyśmy się wykąpać. Ja u siebie, ona w łazience u mojej cioci.  Nie mogłyście się już doczekać tego wszystkiego. Kiedy wykąpałyśmy się i wysuszałyśmy głowy Jenny zaczęła robić mi loki.  Usiadłam przy toaletce. 
- Słyszałaś, na balu wystąpi Dawid Kwiatkowski.
- Nie znam gościa - powiedziałam oblizując wargi, lecz po chwili przypomniałam sobie coś - Kiedyś jak jeszcze mieszkałam w Polsce to znałam jednego Dawida Kwiatkowskiego. Śpiewał pięknie. Nagrał swój pierzy singel i teledysk po czym znikną bez słowa. Miałam wtedy 15 lat a on 17.  Od tamtej pory nie miałam z nim kontaktu. 
- Ej t obyło dwa lata temu tak ? - Jen odłożyła lokówkę i usiadła na toaletce przede mną, zaplatając ręce na piersiach.
- Tak. 
- Czyli teraz miał by 19 lat?
- Na to wychodzi. - kiedy to powiedziałam włączyła telefon i pokazała mi zdjęcie
-  A to przypadkiem nie on?
- O mój Boże !! Dawid !
- To znaczy że to on.  - zeszła z  toaletki i dalej zaczęła robić mi loki. 
- nie wierze.. Tak dawno sie z nim nie widziałam... myślisz że mnie pamięta?
- ciebie nie da się zapomnieć. - spojrzała na mnie w lustrze.
-  Spróbuje z nim dziś pogadać. 
Po 20 minutach gadania o Dawidzie loki były robione, trzeba było tylko je upiąć co Jen umiała znakomicie. Spięła mi włosy w idealnego koka. Teraz była pora na nią. Wyprostowałam jej włosy. Nie chciała nic więcej.  Nadeszła pora na makijaż. Jej mam jest stylistką więc wiedziała co będzie do tego wszystkiego pasować.  Okręciła mnie tyłem do lustra. Nałożyłam i wszytko co trzeba. Kiedy zobaczyłam efekt końcowy byłam w szoku. Miałam duże czarne kreski, lekko pomalowane rzęsy, czerwone usta i lekko różowe poliki. 
- Masz makijaż jak Christina Aguilera w "Burlesque". Uwielbiam go i zawsze kogoś chciałam to umalować ale nigdy nikomu to nie pasowało a ty wygalasz w nim przepięknie.
- Jen jak ja ci się odwdzięcz?
- Jak puścisz mnie a fotel i masz się umalować. - powiedziała żartobliwe pokazują ręką żeby wstała.
- Tak. Przepraszam. - wstałam i poszłam po maskę i sukienkę. 
Kiedy przyszłam Jen już była umalowana.
- Jak ty to? - byłam  w szoku - Przecież mnie nie było tylko 5 min....
- Lata praktyki. Zaraz moja mama będzie z sukienką. Musze zejść na dół i odebrać rzeczy. 
- Pójdę z tobą .. 
- Ale to tylko mój przyjaciel .... 
- Ale nie niszcz nam tej pięknej chwili ok ? 
- Dobrze. Zostanę tu. 
Jen szybko wyszła. Siedziałam w pokoju. Wzięłam telefon i miałam ochotę zadzwonić do Justina. tak strasznie chciałam żeby poszedł z nami ale on miał inne plany. Kiedy już miałam napisać do Justina czy ie uda mu się urwać i przyjść do nas na trochę do pokoju weszła Jen.
- Coś się stało ? 
 - powiedziała zamykając drzwi i wieszając na nich swoją przepiękna błękitną sukienkę do kolan. 

 - Nic chciałam napisać do Justina...
- Kochasz go?
- NIE ! -wyparłam się
- Ale podoba Ci się prawda ?
- No może trochę... ale to mało ważne - dokończyłam szybko - nigdy nie będziemy razem.
- Nigdy nie mów nigdy. Pamiętaj. A z tego co ja wiem to tez mu się chyba podobasz...
- Nie no co ty. On jest z Alyson..
- A ty z Leo a i tak kochasz Justina i nie wypieraj się bo ja wiem swoje...
Zapadła totalna cisza. Posiedziałyśmy ta chwile.
- Zakładamy sukienki i lecimy ? Bo jest już 17.30
- Co ?! Już ?!
 Zerwałyśmy się i jak głupie przebierałyśmy. Wcześniej nie widziałam Jen w jej sukience. Kiedy szyła była w szoku. Sukienka  trenem wyglądała bajkowo. Jej błękit podkreślał jej morskie oczy i jasne blond włosy z brązowym ombre hair. Założyła do tego klasyczne czarne szpilki, czarą kopertówkę oraz bolerko i maskę. Wyglądała prześlicznie. Potem ja poszłam się przebrać. Wbiła się w swoją sukienkę i dodatki. przyszedł czas na maskę. Kiedy ją założyłam zupełnie jak nie ja. Z pod brązowych piórek i wzorów widać było moje mocno umalowane oczy. Wystawały z pod niej jedynie różowe policzki i czerwone jak róża usta. Sukienka układała się idealnie. Wszystko było perfekcyj.
- idziemy ? - powiedziałam i otworzyłam drzwi.
Gdy z chodziłyśmy ze chodów miny chłopaków były po prostu śmieszne.Śmiałyśmy się pod nosem z Jen bo wyglądali jak by zobaczyli top modelki ale bo nawet top modelki w bikini. Rayan ze swoim chłopakiem Harry'm te przyglądali nam się tak samo.
- Wyglądacie fenomenalnie - powiedział Ross okręcając ją.
- Musze się z nim zgodzić - powiedział Christian przytulając mnie do siebie. - Gdyby nie to że przyszedłem tu po ciebie to nie poznał bym że to ty.
- Nie przesadzaj. Idziemy bo zostało - spojrzałam na zegarek - kurde jest już 18 !! Lecimy!
Kiedy wyszłam przed dom zobaczyłam białą limuzynę. Ja i Jen byłyśmy w wielkim szoku.
- Który to zorganizował ?
- Ja - powiedział po cichu Ross.
Jedynie pokiwałam głową. Pojechaliśmy do szkoły. Kiedy weszliśmy na sale było już jakoś 15 po. Wszyscy spojrzeli się na nas. Weszliśmy parami. Pierwszy taniec zatańczyliśmy ze swoimi "
parami". Potem ja z Jen poszłyśmy do stołu kiedy puścili "Little Things". Zaczęłam rozmyślać o mnie i Justine kiedy nagle usłyszałam ją 
- On cię chyba do tańca zaprasza. - Tak. - ukłoniła mu się tak jak on mi.
Poszliśmy na środek parkietu zaczęła sie magia. Czułam się jak w bajce którą opowiadała mi mama. Ale nie do końca... Bo tańczyłam z obcym a nie z nim... Nie z Justinem.... Każdy nasz ruch był dopracowany. Tak jak byśmy się znali już i kiedyś tańczyli. Czułam z nim taką więź. Wykonałam z nim nawet słynne podnoszenie ala z filmu "Kopciuszek - Roztańczona Historia". Na sam koniec chłopak okręcił mnie dwa razy przyciągnął do siebie i pocałował. Poczułam coś czego nie czułam nigdy. Kiedy pocałunek się skończył zobaczyłam że wszyscy nam się przyglądali i zaczęli bić brawo.
- Kim jesteś ? - zapytałam. Chłopak jedynie się uśmiechnął. Usłyszanym sie jak ktoś mnie woła. Rozejrzałam się lecz gdy powróciłam wzrokiem do tajemniczego chłopaka jego już nie było. Zniknął w tłumie. Stałam jeszcze przez chwile rozglądając się za nim gdy postanowiłam uciec do Justina... Kiedy zatrzymała mnie Jen
- Ej Ania tam jest Dawid pogadamy z nim. 
Zaciągnęła mnie w jego stronę... 

środa, 3 lipca 2013

Dziewiętnasty

*mój punkt widzenia*
- Biegnijcie już. - powiedziałam.
Pożegnali i wybiegli jak poparzeni. Spojrzałam się na Ross'a.
- Na pewno może być? - okręciłam się i przygryzłam wargę.
- Tak. Posłuchaj się swych przyjaciół i zrozum to że wyglądasz ślicznie - obijał mnie w ramionach. - Masz już maskę?
- No nie...
- jak to? Bal już za dwa dni a ty nie masz maski. - zaczął gestykulować.
- No nie...
- Idź się przebierać i idziemy ją kupić - zaczął pchać mnie w stronę drzwi.
- No dob... - i zatrzasnął mi drzwi przed nosem.
Jego zachowanie było poniekąd dziwne. Ale cóż on taki był. Założyłam z powrotem pudrowo-różowy sweterek i brązowe jeansy.
- Co się dzieje?- wyszłam zatrzaskując drzwi jedną ręką poprawiając włosy
-  Nic co by się miało dziać ?!
- Nie wiem. Dziwnie się zachowujesz… - odwiesiłam sukienkę do szafy.
- Po prostu denerwuje się tym balem – odetchnął
- Nie ma czym. Widziałam wczoraj twój garnitur i koszule. Są śliczne. Kwiaty też. Masz parę i to jaką. Więc nie przejmuj się.
- W sumie masz rację… To jak idziemy po te maskę?
- Tak ale nie denerwuj się już. – uśmiechnęłam się zgarnęłam portfel i zeszłam na dół. Ciocia siedziała na kanapie w salonie i oglądała telewizje.
- Ciociu idziemy kupić maskę na bal.
- Ale po co? W pudełku jest maska.
- No nie ma. Pewnie jest w tym drugim.  Pójdę po nią. – zaczęłam w biegac po schodach gdy nagle usłyszałam ciocie
- NIE !! NIE DOTYKAJ DRUGIEGO PUDEŁKA!! – wbiegła do mnie na schody –  ja ci z niego wyjmę ale ty go nigdy, przenigdy nie dotykaj!
- Dobrze ciociu… przepraszam.
- Nic się nie stało. Ale musisz mi obiecać że nigdy go nie dotkniesz.
- Obiecuje.
Poszyłyśmy po maskę. Ciocia nie chciała mi pokazać co jest w środku. Wyjęła drewnianą szkatułkę i dała mi ją. Poszłam z Ross’em do pokoju. Kiedy otworzyłam szkatułkę zobaczyłam robioną ręcznie kremowo-brązową, wenecką maskę.
- Zobacz – wyjęłam ją i zaczęłam oglądać. – on wygląda jak maska o której kiedyś opowiadała mi mama. Mówiła mi bajkę o starej kremowej masce z brązowymi piórkami. Dziewczyna kochała się w księciu. Pewnego dnia książę ogłosił wielki bal dla wszystkich. Dziewczyna strasznie chciała na niego iść ale nie miała nic oprócz niej. Chciała przynajmniej poczuć się jak na balu i założyła ją na chwile. Kiedy dotknęła twarz maską w magiczny sposób jej ubrania zamieniły się w piękną sukienkę. Jej brudną twarz pokrył piękny makijaż a jej włosy ułożyły się tak idealnie jak nigdy wcześniej w życiu. Dziewczyna mogła iść na bal. Kiedy weszła na sale wszystkie oczy były skierowane tylko na nią. Książe zauważył ją od razu. Zaprosił ją do tańca. Nie mogła uwierzyć że to się właśnie dzieje. Książe był tak niecierpliwy i żądny wiedzy kim jest piękna nieznajoma, że ściągnął z niej maskę w środku tańca. Nagle zniknęło wszystko. Piękna suknia zmieniła się w stare ubrani, makijaż znikną a na jego miejscu powróciły brudne poliki, włosy również powróciły do dawnego stanu. Książe obrzydził się brudną i normalną dziewczyną. Zostawił ją na środku parkietu. Dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić trzymając maskę w rękach rozglądała się po sali pełnej ludzi. Wtem z tłumu wyszedł brat księcia. Idealny chłopak. Ukłonił się dziewczynie i zaprosił ją do tańca. Panna chciała założyć maskę ale chłopak ją zatrzymał. Chciał tańczyć z nie idealną dziewczynką. Przetańczyli razem całą noc. Zakochali się w sobie i zostali najpiękniejszą parą w całym królestwie…
- Przepiękna bajka.
- A wiesz jaki jest z niej morał ? – Ross pokręcił głową – najpiękniejsze rzeczy są nieoczekiwane a piękno to rzecz względna. Zawsze tak mówiła moja mam kiedy byłam mała.
- Musiałaś mieć wspaniałą mamę – spojrzałam się na niego. On nie wiedział ile musiałam się nacierpieć, ile przeżyłam. To co mu opowiedziałam jest chyba jedynym miłym wspomnieniem z mojego dzieciństwa. Tą bajkę opowiadałam mi mama kiedy ojciec wyjechał na misje do Iraku. Tylko wtedy moja mama była dla mnie miła i życzliwa, tylko wtedy była prawdziwą matką.
- Słuchaj skoro mamy maskę i wszystko inne to chodź gdzieś. – zaproponowałam
- Ok. Do kina ? – wstał.
- Z miłą chęcią – wzięłam go pod rękę i poszliśmy do kin.

~*~*~*~*~Dwa dni później*~*~*~*

*oczami Justina*



Nadszedł dzień balu. Miałem wszystko już przygotowane. Nikt nie wiedział co ja planuje. Tego dnia nie poszedłem na lekcje. Chciałem żeby wszyci pomyśleli że nie byłem wstanie tego dnia wyjść z domu. Wstałem po południu. Bal był na 18. Miałem jeszcze wiele czasu. Zjadłem śniadanio-obiad. Umyłem się i zabrałam się za przygotowania. Przylizałem włosy na żel tak jak nigdy, założyłem zielone soczewki kontaktowe. Nawet specjalnie kupiłem podkład po to by zasłonić niektóre tatuaże. Nadeszła godzina do wyjścia. Wciągnąłem garnitur i czarna maskę. Wyszedłem z domu. Szedłem na piechotę. Gdy doszedłem do szkoły bal się właśnie rozpoczynał. Nerwy zjadały mnie od środka. Jeśli ktoś mnie rozpoznał by mnie cały plan legł by w gruzach. Co chwile jakaś dziewczyna prosiła mnie do tańca. Zgadzałem się by zająć sobie jakoś czas czekając na Anię. Czkałem tam może z 30 mi. Kiedy chciałem już wracać i darować sobie to wszystko zobaczyłem ją. Właśnie wchodziła do sali. Szli parami. Ross i Jenny jako pierwsi, za nimi Ania i Christian a tuż za nimi Ryan ze swoim chłopakiem… Nie mogłem się odczekać wolnego kawałka by podejść do niej i zaprosić ją do tego jednego tańca. Długo nie musiałem czekać. Po 15 min zagrali pierwszy wolny kawałek. Podeszłem do niej i ukłoniłem jej się.
- On Cię chyba do tańca zaprasza – powiedziała Jenny szturchając Anię.
- Tak. – Ukłoniła się mi i złapała za moją wyciągniętą rękę.
Poszliśmy na środek parkietu. Ustawiliśmy się w ramię. Zaczęliśmy tańczyć. Marzyła o ty m od zawsze a ja właśnie wtedy mogłem spełnić to jedno marzenie. Wpadliśmy jak by w trans. Każdy nasz ruch był dopracowany do perfekcji. Prawie na koniec naszej pięknej Rumby Ania zaplotła nogę wokół mojego uda, ja zrobiłem” krzesełko” a ona podniosła nogę do góry nie przestając patrzeć mi się w oczy. Wszyscy zaczęli klaskać. Wyszliśmy z podnoszenia. Obróciłem ją dwa razy i złapałem jej nogę na wysokości mojego biodra. Nasze spojrzenie prawie w ogóle się nie przerwało. Kiedy już opuściła nogę, przyciągnąłem ją do siebie i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek. Ona niestaniała poru. Puściłem ją. Była w wielkim szoku. Ukłoniłem się jej.
- Kim jesteś? – wyjąkała. Ja jedynie uśmiechnąłem się do niej. Ktoś nagle ją zawołał. Obróciła się na chwile. W tedy udało mi się zniknąć w tłumie. Wyszedłem z balu i poszedłem do domu. W czasie drogi wyjąłem papierosa i zapaliłem go. Byłem siebie dumy. Po czym zrozumiałem ze ona nigdy się nie dowie że to byłem ja… Że nadal będziemy jednie przyjaciółmi…. 
-----------------------------------------------------------------------------

Jak myślicie. Ania dowie się że jej tajemniczym księciem był Justin?
Uda mi się wyznać ich uczucia ? :D

poniedziałek, 1 lipca 2013

Osiemnasty

~*~*~*~*~*~* Minął Tydzień*~*~*~*~*~

*oczami Justina*
Już za dwa dni był bal. Nie chciałem iść na niego.... Znaczy nie do końca. Plan był taki : miałem nie iść na bal oficjalnie, kiedy już wszyscy pojadą miałem przebrać się w garnitur, założyć soczewki i inne rzeczy by pójść na bal jako nie ja, by móc zatańczyć ten jeden taniec i może pocałować Anię. Wracając do tematu. Miałem iść do niej pomóc jej dobrać rzeczy itp. Po szkole pojechałem do niej. Zapukałem do drzwi. Otworzyła jej ciocia.
- Dzień dobry. Jest już Ania?
- Nie ma słonko ale wejdź do środka. Zapraszam. - wpuściła mnie do środka - zapraszam do salonu. Może się czegoś napijesz?
- Nie dziękuję.
- Na pewno? Może zimnej coli?
- A wie pani co. Z miłą chęcią.
Jej ciocia była strasznie miła. Przyniosła mi ją i usiadła obok mnie.
- Justin tak?
- Tak.
- Justin. Wiesz może co można kupić Ani na urodziny? Ma niedługo i nie wiem za bardzo a ty masz z nią bardzo dobry kontakt.
- A kiedy ona ma urodziny? - zdwoiło mnie to . Nic mi nie mówiła, że mną niedługo urodziny.
- 5 października. Za dwa tygodnie. N ie wiedziałeś?
- Nie.. Nic mi nie mówiła...
- Ooo to już wiesz - uśmiechnęła się do mnie. - To wiesz może co mogę jej kupić ?
- Nie wiem. Na prawdę.. Ale jak coś wymyśle to powiem pani od razu.
- Dziękuję słonko - spojrzała się na mnie - Ania miała racje.
- Z czym?
- Że jesteś bardzo przystojny.
- Ona tak mówiła?
Usłyszałem jak ktoś trzasnął drzwiami.
- Ciociu jestem!! Zaraz Justin... - rzuciła torbę, po czy podniosła wzrok na mnie - o hej już jesteś! Idziemy na górę?
- Tak jasne. - Wstałem wycierając ręce o uda - Dziękuje pani za cenne informacje - puściłem do niej oko
- Nie ma za co.
Poszedłem za Anią na górę. Na łóżku stało to pudełko.
- Zobacz do tej sukienki są te buty i...
- Na prawdę jestem bardzo przystojny?
- Co?!
- No pytam się - uśmiechnąłem się do niej wkładając ręce do kieszeni
- Nie no... - zarumieniła się strasznie
- Rozumiem to jako tak. - podszedłem do pudełka - Ten buty i torba pasują - usiadłem obok niego.
- Tak... - ogarnęła się - Własnie chciałam je założyć do niej. - usiadła po drugiej stronie.
- Co to jest?- zobaczyłem mały woreczek. Wyjąłem go i otworzyłem. Na rękę z woreczka wypadł mi wisiorek. Małe serduszko ze skrzydełkami które było wstanie się otworzyć.
- Nie wiem... Pierwszy raz to widzę.  - wzięła go do ręki. Obejrzała je po czym otworzyła. Zasłoniła ręką buzie a po jej polikach momentalnie popłynęły łzy
- Ania co sie stało? - zestawiłem pudełko na ziemie. Przybliżyłem się do niej i objąłem ją ramieniem.
- To moja babcia.... - przytuliła się do mnie.
- nie płacz proszę. Kochanie nie płacz. - przytuliłem ją do siebie. Każda jej łza łamała moje serce. Nie mogłem widzieć jak płacze.
- Dobrze. - usiadła normalnie. - załóż mi je proszę.
- Dobrze. - Obróciła się do mnie tyłem i podniosła włosy do góry. Przełożyłem naszyjnik i zapiąłem jej go. Obróciła się w moją stronę. - Dziękuje. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
- Nie ma za co. Możesz mi powiedzieć co się stało z Leo. O co się kłóciliście w tedy na przerwie? Czemu płakałaś?
- Bo powiedział że nie idzie ze mną na bal... idę na sama... on powiedział, że musi iść z kimś innym.
- Co?!
- Tak... Ale nie ma co się martwić... Idze ze swoją siostrą do niej do szkoły.
- Jaki chuj!!
- Nie mówi tak o nim! To mój chłopak...
- Nie zerwałaś z nim!?
- Nie ! Niby dlaczego?
- BO CIĘ WYSTAWIŁ?!
- PRZESTAŃ !!!
Zapadła cisza.
- Idziesz na bal ? - zapytałam go.
- Nie. Nie mogę... Mój ojciec mnie potrzebuje...
- Szkoda...
- Masz z kim iść czy nie?
- Jadę z Jenny, Ross'em, Christianem i Ryan'em
- Czyli całą ekipą?
- Tak. - uśmiechała się
- Może teraz się pobawmy? Włączmy muzykę.
- Spoko. Z chęcią potańczę - jej uśmiech stał się jeszcze większy.
Zaczęliśmy tańczyć. Nagle zaczął się wolny kawałek. Oplotła mnie ramionami wokół szyi a ja ją w tali. Tańczyliśmy w takiej ciszy. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Miałem ochotę już ją pocałować kiedy zadzwonił telefon. Na dzwonku miała moją piosenkę "One Less Lonley Girl".
"Kurwa znowu!?"- pomysłem. Dzwoniła Jenny.
- halo.... Tak już wszystko gotowe a u ciebie?.... Ej to wpadnijcie do mnie.... To czekamy... No ja i Justin...dobra... Pa - dołożyła telefon- Jenny i Ross idą.
- spoko.
- Bosz jak dawno nie byłam tak podekscytowana.
- ale że tym balem?
- Tak. Na dodatek to bal masowy wiec nigdy nie wiesz na kogo tracisz. Zawsze marzyła, że na takim balu spotkać chłopaka ze swoich snow... Zatańczyć z nim i mieć swoją koronę na głowie... Pamietam, że kiedyś moja przyjaciółka zrobiła mi taka niespodziankę i uplotła wianek po to bym poczuła sie lepiej i zatańczyła ze mną. To było takie miłe...
I wtedy wpadłem na pomysł niespodzianki dla Ani na urodziny. Po chwili byli z nami juz Jenny i Ross.
- To jak pokazuj sukienkę i jak sie w niej prezentujesz.
- Spoko.- zgarneła sukienkę i poszła do łazienki.
Zgarnąłem i na bok oraz szeptem zacząłem mówić:
- słuchajcie Ania ma za 2 tygodni urodziny a ja mam pomysł na prezent dla niej ale potrzebuje waszej pomocy.
- spoko. - powiedział Ross- wezmę ja teraz gdzieś a wy zgarnijcie resztę ekipy i ustalenie coś ok?
- Ok.
- Ja zadzwonie po chłopaków i jedziemy do mnie Jen dobrze?
- dobra. Ale musimy sie pośpieszyć.
Wtedy wyszła Ania.
- i jak? - obkręciła sie.
- ślicznie.
- zgadzam sie. - przytakneliśmy z Ross'em
- ej słuchaj tata do mnie na pisał, że potrzebuje mnie przy naprawie samochodu.
- Szkoda.
- Ja tez muszę lecieć. Sama muszę sprawdzić sukienkę i resztę rzeczy. Przepraszam.
- spoko biegnijcie już.
Porzegnaliśmy sie z nimi. Pobiegliśmy do samochodu. W czasie jazdy do mnie Jen zadzwoniła do Ryan'a oraz do Christiana. Obiecali stawić sie za 5 min u mnie. Tak było. Poszliśmy do mnie do pokoju.
- Słuchajcie - powiedziałem siadają do nich do kółka - mamy dwa tygodnia a ja już mam plan.
- Jak?
- wyjaśnię wam pózniej teraz najważniejsze jest to kto załatwi jakis klub.
- Mój tata ma własny klub. Na pewno zgodzi sie byśmy go przejęli na jedną noc.- zgłosiła sie Jenny
- dobra klub jest. Christia potrzebuje abyś nagłośnił sprawę. Powiedz że i odbędzie się koncert urodzinowy dla Ani.
- tak jest szefie!!- zasalutował mi
- Ryan załat nagłośnienie oraz scenę. Ja zajmę się resztą.
Wszyscy przytakneli. Chcieli już sie rozchodzić aby pozłatwiać ale zatrzymałem jeszcze na chwile Jen.
- Jenny poczekaj!!
- tak?
- moge mieć do ciebie małą prośbę?
- tak jasne.
- potrzebuje żebyś załatwiła mi wianek.
- Wianek? - jej mina była powalająca.
- Tak wianek. Z Fioletowych róż i fioletową wstąrzką.
- na ten koncert?
- tak.

----------------------------------------------------------------------
Wiecie co Justin może szykuje dla Ani ? :)
będę starać się pisać częściej i więcej :)