poniedziałek, 16 czerwca 2014

Trzydziesty pierwszy

*mój punkt widzenia*
Ciężko przeżyłam jego wyjazd. Był dla mnie ostoją. Chciałam być przy nim cały czas. Chciałam sprawić mu prezent pod choinkę. Jakiś specjalny. Tylko jak zwykle nie wiedziałam co. Postanowiłam, że wybiorę się na spacer i może coś uda mi się znaleźć. Zgarnęłam papierosy, telefon, słuchawki oraz portfel. Zeszłam na dół ubrana w marmurkowe jeansy, i zwykły biały sweterek.
- Cześć ciociu! Lece na miasto poszukać prezentu dla Justina na gwiazdkę.
- Jasne kochanie a mogę cię prosić byś kupiła parę rzeczy do domu przy okazji - powiedziała wychodząc z kuchni ze szmatką w rękach
- Jasne. Żadne kłopot. - wróciła się do kuchni po i listę z zakupami i trochę pieniędzy.
- Jeśli możesz to kup to wszystko - podała mi listę - tu masz pieniądze, jak by zabrakło Ci to proszę dołóż ze swoich ja Ci później oddam a i ubierz się ciepło dziś ma spaść śnieg!
- Spoko. - Założyłam parkę i force'y - Ja już lece. Do zobaczenia ciociu!
- Pa kochanie! - wyszłam.
Postanowiłam że przejdę się po mieście sama. Jakoś nie miałam ochot na niczyje towarzystwo... No chyba że Justina. Szłam ulicami miasta, szukając czegoś co mogła bym mu podarować. Nic. Kupiłam sobie kawę i usiadłam na ławeczce. Nic nie przychodziło mi do głowy. Kiedy wyjęłam papierosy i chciałam jednego odpalić :
- BU ! - myślałam że dostane zawału - A co tak sama? - kiedy obróciłam się zobaczyłam Leo stojącego nade mną
- Hej! Co tu robisz?
- Wyszedłem na spacer bo jakoś tak nudziło mi się w domu. Mogę ? - Pokazał na wolne miejsce obok mnie
- Tak, tak jasne! - Usiadł
- A to co tak sama?
- Wiesz... Wyszyłam szukać prezentu dla Justina... Ale nic nie moge znaleźć. - zapadła cisza - Chciałam Cie przeprosić.
- Za co?
- Za to wszystko co się wydarzyło. Za to jak ...
- Rozumiem. Nie musisz mnie przepraszać. Miłości nie wybierasz. ona przychodzi sama. Nie wiesz kiedy i gdzie Cię dopadnie. To nie twoja wina - Uśmiechnął sie do mnie. Jedyne co umiałam powiedzieć, lecz w sumie to zrobić to uśmiechnąć się i spojrzeć w dół. Zaczął padać śnieg. Spojrzeliśmy obydwoje w niebo i zaczęliśmy się śmiać.
- To jak lecimy na zakupy ? - Powiedział po czy wstał i wyciągnął rękę w moją stronę
- Jasne. I nawet już chyba wiem co kupie Justinowi na gwiazdkę.
- To lecimy!

~*~*~*~*PIERWSZY DZIEŃ ŚWIĄT*~*~*~*~*

Była to moja pierwsza gwiazdka na której czułam się tak dobrze. Ja, ciocia i Fredo usiedliśmy razem do stołu i jedliśmy wcześniej przygotowane przeze mnie i moją ciocie potrawy. Po kolacji przyszedł do mnie Ross i Jeny z życzeniami. Było tak zimno na dworze, że pomimo mieszkania ze sobą dom w dom, oni przemarzli tak jak by przeszli całą ulice. Na ziemi leżało ok 10 cm śniegu. To były jednym słowem idealne święta. Moje pierwsze prawdziwe święte. Chciałam zadzwonić do Justina z życzeniami ale pamiętam jak on dzwonił do mnie w środku noc bo zapomniał o strefach czasowych. Postanowiłam więc, że złoże mu życzenia jak już wróci by nie popełnić tej samej gafy co on. Położyłam się dosyć wcześnie spać.
Z samego rana obudził mnie telefon. Od Justina.
-Halo... - mówiłam zaspanym głosem.
- Wyjdź na balkon kochanie, mam dla Ciebie niespodziankę. - Momentalnie otrzeźwiałam i wybiegłam na balkon. Kiedy zobaczyłam Justina stojącego pod balkonem myślałam że zaraz popłacze się ze szczęścia- Ta piosenka jest dla ciebie kochanie. - odpalił muzykę na telefonie i zaczął śpiewać "Christmas Love". Moje ręce, które zasłaniały moją twarz i wycierały moje łzy szczęścia, trzęsły sie jak opętane. Nie mogła uwierzyć w to co właśnie się dzieje. Byłam w niebo wzięta. Zanim on skończył piosenkę ja już byłam na dole.
- Justin! - rzuciłam się mu w ramiona z płaczem - Ale jak to możliwe..
- Normalnie. Przyleciałem specjalnie dla Ciebie.
- Kocham Cie - przytuliłam go jeszcze mocniej - ponad życie!
- Ja Ciebie tez misiu! Ja Ciebie też.
 Poszliśmy do domu. Justin został na dole w pokoju z moją Ciocią, ja za to musiałam iść się ogarnąć.

*oczami Justina*

Zostałem sam z ciocią Ani.
- Justin mogę mieć od ciebie prośbę.
- Tak oczywiście.
- Na łóżku w mojej sypialni stoją dwa pudełka. Przynieś mi z brązowego takie małe różowe pudełeczko. Dobrze?
- Tak oczywiście.
- Ale za żadne skarby tego świata nie dotykaj kremowego, jasne?
- Jasne. - powiedziałem lekko przestraszony, ponieważ mina Cioci Ani była z lekka przerażająca.
Wbiegłem na górę, po czym do sypialni. Tak jak mówiła, stały tam dwa pudełka. oba były otwarte. usiadłem przed nimi i zacząłem grzebać w tym brązowym. Coś nie dawało mi żyć i kazało spojrzeć w to kremowe. Spojrzałem czy nikt nie idzie ani nie patrzy. Ciekawość mnie przezwyciężyła. Musiałem zobaczyć co tam sie kryje. Kiedy zacząłem przeglądać zawartość, myślałem że moje serce wyskoczy mi z piersi. Miliony wycinków z gazet o tym jak mój tata potrącił kobietę. Myślałem, że dostane zwału. Wszystko zbierało się w jedną całość.
- To mój tata zabił jej babcie..... - wymamrotałem pod nosem.
- Justin! - krzyknęła Ciocia ani z dołu
- Już idę! - odkrzyknąłem. Zostawiłem wszystko tak jak było, wyjąłem pudełeczko i zbiegłem na dół.
- Proszę bardzo. - położyłem je nerwowo na stole. - Przepraszam najmocniej ale ja już muszę iść. Niech pani przeprosi Anie ode mnie.
Wybiegłem z mieszkania....





-------------------------------------------
To dopiero początek końca.

poniedziałek, 3 marca 2014

Trzydziesty

*oczami Justin*

Dopiero co wyjechałem a już za nią tęsknie. Strasznie się do niej przywiązałem. Jak chyba do żadnej z moich byłych. Już w samolocie napisałem dla niej piosenkę o tym że mimo tego, że dzielą nas kilometry będzie dobrze i że po porostu, najzwyczajniej w świecie ją kocham; Kiedy była w stanie transu pisania mój ojciec nie mógł w to uwierzyć
- Zakochałeś się i to ostro młody
- Nie ukrywam
- Nie zjeb tego. Byłeś już blisko jej straty....
- Nie przypominaj mi... - odłożyłem  telefon na którym pisałem cały tekst.
- Będę Ci to przypomniał. Nie znam jej zbyt dobrze ale widzę jak na Ciebie działa. Odkąd Catlin...
- Nie mówmy o tym ...
- Dlaczego ty zawsze odbiegasz od takich tematów...
- Bo nie lubie rozmawiać o takich rzeczach i tyle
- Zawsze tylko nie nie i nie. Czy twój zasób słów ogranicza się tylko do "Nie" albo "nie wiem"
Tymi słowami zapędził mnie w kozi róg. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć
- Słuchaj. Jestem twoim ojcem. Może nie zawsze zachowywałem sie tak jak a ojca przystało ale wiesz bardzo dobrze że chce to wszystko naprawić .
- Tak wiem tato. Tylko że ... Ja już sam nie wiem. Kocham ją i wszystko ...
- Masz do niej jakieś wątpliwości?
- Nie... Tylko ?
- Tylko ? - powtórzył
- Tylko jest tak boje się że ją stracę...
- Czemu nibyś miał ją stracić?
- Wiesz że często nas nie ma bo jeździmy do mamy, a ona nie pojedzie do polski bo nie ma tu nikogo. Trudno jej tu wrócić po tym co robiła jej matka i cała rodzina - ojciec spojrzał na mnie z niepokojem - Wiesz matka tyran, biła ją i katowała a ojciec pracoholik. Jedna dziadkowie jej nienawidzą a drudzy nie żyją. Jej babcia..... - nie chciałem mówić o tym jak zginęła ponieważ mój ojciec zbił w taki sam sposób kobietę - jej babcia zginęła w wypadku a dziadek parę dni później zaginął bez śladu.
- W jakim wypadku ? - pytał wścipsko
- Nie wiem - musiałem go okłamać. - chce dokończyć te piosenkę za nim dolecimy ok?
- Dobrze pisz....

~*~*~*~*~*~* W Polsce*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Kiedy wszedłem do doku od razu maluchy rzuciły mi się na szyje. Jak to mama przyszykowała już dom na święta.
- Justin ! - usłyszałem jej głos dochodzący z kuchni
- Mama - poszedłem do nie
- Mój maluszek wrócił do domu! - spojrzała na mnie od góry do dołu - no w sumie już nie taki maluszek
- Tęskniłem wiesz?
- Ja też i to bardzo.
- Mamo nie obraź sie ale gdzie masz laptopa muszę do kogoś napisać - powiedziałem niecierpliwiąc sie.
- Jest w dużym pokoju.
- Dzięki
Pobiegłem do dużego pokoju bo od razu wysłać Ani nową piosenkę ale gdy odpaliłem komputer wpadłem na lepszy pomysł. Zabrałem go na góre do swojego pokoju. Zadzwoniłem do niej na skype aby zaśpiewać jej.
- halo ? - usłyszałem cieniutki zaspany głosik.
- Halo Aniu. Mam coś dla Ciebie... - kiedy już chciałem zacząć śpiewać
- Justin mam pytanie.... Czy Ciebie to do reszty pojebało ?
- Ale o co chodzi ?
- Jest 2 w nocy a ty do mnie dzwonisz.... - powiedziała ziewjąc
- Zapomniałem o strefie ....
- Dobranoc! - powiedziała stanowczo i rzuciła słuchawką.
Nie byłem na nią zły. Sam bym się wkurzył gdyby ktoś zadzwonił do mnie o 2 w nocy by zaśpiewać mi piosenkę.

*Oczami Patt*
Usłyszałam otwierające sie drzwi i krzyk maluchów
- Justin!!! - krzyczały na cały dom.
- Justin - krzyknęłam do niego z kuchni.
- Mama - przyszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu jak najmocniej potrafił.
- Mój maluszek wrócił - powiedziałam zdjąć sobie sprawę że jest już wyższy ode mnie - no już nie taki maluszek.
- Tęskniłem wiesz?
- Ja tez i to bardzo.
- Mamo nie obraź sie ale gdzie masz laptopa muszę do kogoś napisać - widać było po nim że sie niecierpliwił.
- Jest w dużym pokoju.
- Dzkiękuje - pocałował mnie w policzek po czy poleciał po laptopa po czy do siebie.
- Patt ! - Jeremi wszedł do kuchni
- Jeremi ! - przywitałam się z nim.
- A gdzie Justin?
- Zabrał laptopa i poleciał do siebie.
- No tak serce nie sługa.
- Co Alyson go tak wytresowała?
- Alyson to już przeszłość mamuśka..
- Jak to ?
- Poznał dziewczynę, Polkę, w której zakochał się na amen. Wrócił nasz mały Justin. Ten piszący piosenki o miłości i bujający w obłokach. Ale po wiem Ci jedno. W końcu znalazł normalną dziewczynę. Chodź troche się o niego boje.
- Dlaczego? - zapytałam odrywając sie od garów.
Zaczął mi opowiadać o przeszłości Ani. O tym jak miała w domu i to przezywała jako mała dziewczynka.
- Jezu ....
- No właśnie...
Justin wszedł do kuchni.
- O czym gadacie?
- O twojej nowej miłości. - powiedziałam śmiejąc się
- Zawsze musisz wszystko wypaplać? - spojrzał się na ojca morderczym wzrokiem
- To twoja mama ma prawo wiedzieć.... WSZYSTKO - podkreślił, spojrzawszy się na niego. Młody zachylił głowę.
- Czyli czegoś nie wiem?
- Mamo to nie pora i czas na to by teraz to rozdrabniać. Opowiem Ci przy okazji.


~*~*~*~*GWIAZDKA*~*~*~*~*

*oczami Justina*
Zarwałem prawie wszystkie nocki by móc przynajmniej na parę minut porozmawiać z nią. W dzień pisałem piosenki z myślą o niej. Zebraliśmy się przy stole by zjeść. Puściliśmy kolędy i rozmawialiśmy. Ja cały czasie myślałem co tam u niej. Jak ona spędza te święta. DO rzeczywistości przywróciły mnie słowa mamy
- To jak czas na prezenty? Co mikołaj w tym roku przyniósł.
Dzieciaki jak zwykle pierwsze ruszyły w stronę choinki.
- Najlepszy prezent dla mnie jest aktualnie po drugiej stronie świata - wymamrotałem pod nosem i wstałem
Dzieciaki szarpały papier, otwierając kolejne prezenty.
- Justin podejdź do nas. - z niechęcią podszedłem do nich
- Tak ?
- Mam dla Ciebie specjalny prezent ?
- Jaki ? - Mama dała mi kopertę, w której znajdował się bilet do NY na następny dziś. Ucieszyłem się ogromnie
- Tylko żebym miał do czego wracać - zaśmiał się ironicznie tata

sobota, 1 marca 2014

Dwudziesty dziewiąty

*mój punkt widzenia*
- Łał - tylko tyle udało mi się wyjąkać po tej piosence
- Nic nie zwykłego - odłożył gitarę.
- Jak nic? Jeszcze nikt nie nie napisał dla mnie piosenki.... Ale w sumie ...
- CO w sumie ?
- Nic. - przypomniałam sobie o swoim starym "znajomym"
- No mówi! - powiedział śmiejąc się
- No nic !! - powtórzyłam - Dziękuje Ci. To coś pięknego.
- Ale to nie jest jedyna piosenka którą napisałem w czasie kłótni.
- A jeszcze jak ?
- Posłuchaj.
Znowu wziął gitarę. Zaczął mi śpiewać piosenkę o tym, że zakochał się w swojej najlepszej przyjaciółce i nie wiedział co ma z tym zrobić, ponieważ nie chciał zniszczyć tak pięknej przyjaźni. Wzruszyła się "Czy nie wiedziałaś że jesteś aniołem który zapomniał jak się lata". To było coś przepięknego.
- Jak... Jak ona sie nazywa?
- "Fall" - odparł pokazując ząbki i odkładając odkładając gitarę.
- Jejku - łza wzruszenia słynęła mi po polik. - Jesteś najwspanialszy na święcie! - przytuliłam go do siebie
- To ty jesteś moją inspiracją. - Wymamrotał mi do ucha.
- Kocham Cię - powiedziała puszczając go z objęć i patrząc mu w oczy
- Ja Ciebie też. Jak chyba nigdy nikogo
- Never say never - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Jesteś strasznie zadziorna - wymamrotał
- Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś - po tych Słowa pocałował mnie namiętnie.
Naszą słodką sielankę przerwał Jeremi.
- Justin ... - wparował do pokoju. Momentalnie odkleiliśmy się od siebie - chyba wam w czym przeszkodziłem.
- Tato...
- Już wychodzę,
- Naucz się pukać.
Zaczerwieniłam się momentalnie. Jak to ja. Zamknął drzwi.
- Justin... - kiedy on pokazał mi że mam nic nie mówić. podszedł do drzwi i otworzył je gwałtownie.
- Myślałem że będzie nas podsłuchiwać ale chyba się pomyliłem. - zamknął drzwi i usiadł znowu obok mnie.
- Najwidoczniej. - wzięłam głęboki wdech - Justin słuchaj ...

*Oczami Justina*
Zamarło mnie kiedy to powiedziała.
- Justin... Mam do Ciebie jedno pytanie ....
- Tak - powiedziałem z przerażeniem
- o ty byłeś tym tajemniczym chłopakiem na balu prawda ?
- Tak.... - schyliłem głowę - Skąd wiedziałaś ?
- Ten pocałunek i ten taniec. To wszytko co czułam w czasie tego tańca to to samo co czułam kiedy wziąłeś mnie na scenę w czasie One Less Lonely Girl. Tego nie da się pomylić. Po za tym w tańcu nie da się nic ukryć. To jest coś czego nie da się zamaskować i podrobić.
Ona była idealna. Śliczna, inteligenta, zabawna utalentowana. Nie mogłem uwierzyć że trafiłem na ideał dziewczyny. 

- Jesteś idealna. Nie potrzebuje niczego.
- Tak długo jak będziesz mnie kochał moge być biedna i bezdomna. Byle by być przy tobie.
I w tym momencie uznałem że to idealnie pasuje na tekst piosenki.
- As long as you love me... - powiedziałem cicho pod nosem
- Co tam mamroczesz ? 

- As long as you love me .... - powtórzyłem głośniej - AS LONG AS YOU LOVE ME! - poderwałem się z łóżka w poszukiwaniu notesu.
Ania patrzyła się na mnie jak na idiotę. Kiedy tylko znalazłem notes napisałem w nim tek moje nowej piosenki " As long as you love me we could be starving, we could be homeless, we could be broke"
- Co ty tam takiego piszesz?
- Tekst nowej piosenki!
- Powiło Cieć do reszty? - powiedziała ironicznie.
- Pomóż mi!
- JA?!
- Tak ty! Twoje słowa już nie raz przyczyniły się do powstania nowej piosenki.
- Przesadzasz...
- No właśnie że nie ....
Usiedliśmy by napisać nowy "hit"

*mój punkt widzenia.*


~*~*~*~*~*~*~* Grudzień*~*~*~*~*~*~*~*~

Minął nie cały miesiąc. Z dnia na dzień coraz bardziej cieszyła się ze jestem tu a nie w Polsce. W końcu zaczęłam żyć jak każdy. Nie była już bita ani katowana. Nie kryłam się tylko dlatego że miałam siniak. Nie musiałam udawać ze jestem szczęśliwa bo naprawdę w końcu uśmiechałam się sama z siebie. To wszyto dzięki niemu. Mimo że od 3 dni Justin jest w Polsce z rodziną, nie smucę sie. Wiem, że nadal jest mój i już zawsze będzie. To on i moja ciocia są dla mnie całym światem. Kocham go a on mnie. Zbliżały się święta. Robiło się coraz chłodniej. Czekałam na to by w końcu móc ubrać choinkę i przeżyć pierwszy raz w od wielu lat normalne święta. Trochę smucił mnie fakt że w ten magiczny okres nie będzie go ze mną. Tak strasznie chciałam spędzić z nim święta ale nie byłam w stanie polecieć do Polski a on nie mógł zostać tu. Musiał lecieć do mamy i rodzeństwa razem z ojcem. Mimo wszystko czekałam by w końcu był już 24 grudnia. Już dzień po jego wyjeździe napisał dla mnie piosenkę "Be aright". To wszystko miedzy nami nie da sie opisać słowami. To po po prostu magia i tyle...




poniedziałek, 24 lutego 2014

Dwudziesty ósmy

*mój punkt widzenia*
Zamarło mnie.
- Nie... Justin nie. - zobaczyłam zwód na jego twarzy - po prostu nie moge.
- No dobrze. - wziął głęboki oddech - jeśli to za szybko...
- Nie.. Nie chodzi o to. Po prostu chodzi o to że nie chce tam wracać. Nie lubię Polski i .... Nie mam tam nikogo. - spuściłam głowę
- Ja przepraszam - przytulił mnie - zapomniałem. Zmieniłaś się. Nie ma już tej zahukanej dziewczyny z samolotu. Jest za to uśmiechnięta i pełna ochoty do życia moja dziewczyna. - uśmiechnął się.
Przyjechała taksówka. Pojechaliśmy do mnie.
- Cześć ciociu! - krzyknęłam wchodząc do mieszkania. Modliłam się o to żeby tylko nie zauważyła nas w jakim stanie. Niestety.
- Hej kochanie. Jak impreza?
- Dobrze ale chyba trochę przesadziliśmy z alkoholem ... Przepraszam
- Nic się nie stało. - uśmiechała sie tylko pod nosem. - Tak się uroki waszego wieku po za tym były to twoje urodziny więc tym razem przymknę na to oko.
Uśmiechnęłam sie do niej.

*oczami Justina*
- Nic się nie stało. - uśmiechała sie tylko pod nosem. - Tak się uroki waszego wieku po za tym były to twoje urodziny więc tym razem przymknę na to oko.
Poszliśmy do niej na górę. Usiadłem na łóżku.
- W dniu dzisiejszym mam gdzieś to jak będę wyglądała. - wyjęła jakieś ubrania z szafki.
- I tak jesteś piękna.
- Oj nie słódź aż tak - zamknęła szafkę i rzuciła torebkę na łóżko- idę się umyć i ogarnąć.
- Leć.
Zamknęła drzwi do łazienki. Położyłem się. Byłem wymęczony jak nigdy. Postanowiłem wyjść na balkon zapalić. Wyjąłem papierosa z paczki, zabiałem zapalniczkę. Wyszedłem na balkon i gdy już podpaliłem papierosa usłyszałem kłótnię Jeny i Ross'a.
- Mam już tego wszystkiego dosyć! Mam dosyć Ciebie
- Skoro masz mnie tak dosyć to może nie powinniśmy być już razem?!
- No chyba nie! - usłyszałam trzask drzwi.
- Kurwa ! - wydarł się.
Drzwi od balkonu zaczęły się otwierać. Ross wybiegł z papierosem. Podpalił go. Nie zauważył mnie. Postanowiłem do niego zadzwonić żeby całe osiedle nie słyszało naszej rozmowy.
- Co sie stało?
- A co się miało stać?
- No kurwa chłopie stoję na balkonie u Ani i słyszałem końcówkę kłótni.- obrócił się w moją stronę.
- Sam nie wiem o co poszło. Od słowa do słowa i chyba się rozstaliśmy. Mam jej dosyć.
- A ile jesteście razem?
- Byliśmy dwa lata 1 października była rocznica..... O kurwa...
- Co ?
-  Zapomniałem o rocznicy... o to kurwa poszło. -rzucił słuchawkę.
Pokiwałem tylko głową. Ross zniknął w drzwiach. Wypaliłem do końca. Kiedy wchodziłem do pokoju akurat Ania wyszła z łazienki ubrana w szary dresik, białą koszulkę przed pępek. Włosy związane w koczka.
- Dlaczego spięłaś włosy?
- A co źle wyglądam?
- Nie ale wiesz że lubię bawić się twoimi włosami. - uśmiechnął się.
- Niby taki dorosły a w środku jeszcze dzieciaczek - oplotłam rekami moją szyje, przygryzając wargę.
- Czy dzieciaczek zrobił by tak - przyciągnąłem ją za biodra do siebie i zacząłem ją całować. Odwzajemniła pocałunek. - To jak idziemy teraz do mnie?
- Niech będzie.

*mój punk widzenia*
Założyłam jeansową katanę, zgarnęłam papierosy, telefon i okulary przeciw słoneczna. Zeszliśmy na dół. Zrobiłam sobie kawę w kubku termiczny i poszliśmy.
- Jestem padnięta
- Nie jesteś jedyna. - wyjęłam fajka i zapaliłam.
- Więcej nie pije.
- Każdy tak mówi.
- Kiedy lecisz do polski?
- Na święta. Musze odwiedzić mamę i rodzeństwo.
- Masz rodzeństwo?
- Kiedyś Ci chyba o nich mówiłem?
- Nie przypominam sobie.
- Mam młodszą siostrę i brata. 5-letnią Jazmyn i 4-letniego Jaxson'a.
- Ojejku jaki słodziaki.
- No. Ale czasami mogą dać nieźle w kość.
- Nie wątpię.
Doszliśmy. Kiedy weszliśmy na górę Justin wziął gitarę i powiedział
- Napisałem to w czasie naszej kłótni.
I zaczął śpiewać mi "Boyfriend" ...



poniedziałek, 3 lutego 2014

Dwudziesty siódmy

- Uciekaj. - powiedział do mnie. Ze strachu nie mogłam się ruszyć. - Do środka już! - powiedział do mnie przez zęby.
Wbiegłam szybko do środka, w poszukiwaniu Christiana. Złapałam go z jakąś laską.
- Christian - mówiłam przerażona - On.. Ona tu jest!
- Kto? - poderwał sie
- Alyson!!
-GDZIE ! - Krzyknął
- Pod głównym wejściem !!
Pobiegł szybko w stronę drzwi!

*oczami Justina*
- Do środka już! - powiedziałem do niej przez zęby.
Pobiegła do środka.
- No proszę, proszę. Jaka słodka para. - Powiedziała podchodząc do mnie z całą ekipą.
-Czego tu szukasz?
- Słyszeliście ?! Czego ja tu szukam ? - wybuchnęła śmiechem - Przyszłam na urodziny mojej najukochańszej koleżanki - uśmiechała się ironicznie
- Zabawa jesteś bardzo...
- Wiem kochanie. - podeszła do mnie a ja się odsunąłem.
Przybiegł Christian z chłopakami.
- Justin jakiś problem?
- Nie nic. Koleżanka pomyliła chyba lokale.
- Widzę.
- Jeszcze tego pożałujesz - powiedziała - No nic miło było Cię spotkać a teraz idziemy się bawić
- Nigdzie nie idziesz! - Zatrzymałem ją ręką - Możesz robić co chcesz i kiedy chcesz ale dziś daruj sobie to są jej urodziny. Obiecuje ci że jeśli zrobisz coś by je zepsuć zabije cię bez mrugnięcia okiem.
- Jeszcze tego pożałujesz !
Obróciła się na pięcie i odeszli.
- Czemu ona zawsze musi się gdzieś wpierdolić!?
- Dobra Justin luz - powiedział - My się jakoś ogarniemy, będziemy pilnować drzwi a ty leć do niej. Bawcie się ale grzecznie proszę!
- Sugerujesz coś ?
- Nie nic - zaczął się podśmiewać
- Taa jasne - Szturchnąłem go i poszedłem jej szukać.
Bawiliśmy się całą noc, piliśmy bez umiaru. Wszyscy wypiliśmy trochę za dużo.

*mój punkt widzenia*

Justin przyszedł do mnie. Wyjaśniliśmy wszystko co sie przed paroma chwilami wydarzyło. Zaczęliśmy tańczyć. Powoli wszyscy doszli do nas. Piliśmy, chyba trochę za dużo.
Obudziłam się rano w łózko, w pokoju w klubie. Ból głowy nie dawał mi żyć. Zaczęłam myśleć, gdzie są wszyscy. Przewracałam się z boku na bok. Podniosłam się i zobaczył Justina śpiącego na siedząco, opartego o łóżko.
Wstałam z łóżka. Kręciło mi się w głowi. Spojrzałam na zegarek.
- Już 12 ?! O jezu! - ukucnęłam przy nim. - Justin.. Justin...
- Co się dziej?!
- Czemu nie położyłeś się obok mnie?
- Nie chciałem być nachalny..
- Nie przesadzasz - pocałowałam go
- Która godzina?
- Powinniśmy się już zbierać..
- O jezu! Ok... Ale mam kaca...
- Nie bój się. Ja też.
Ogarnęliśmy się i zadzwoniliśmy po taksówkę.
- Jejku impreza była wspaniała - oplotłam rękami jego szyje a on objął mnie w talii.- Dziękuje.
- Nie masz za co. -pocałował mnie - Słuchaj wiem że jeszcze troche czasu do świąt ale ... Polecisz ze mną na święta do mojej mamy do polski?


niedziela, 26 stycznia 2014

Dwudziesty szósty

Zamurował mnie. Już chciałam uciec kiedy złapał mnie za rękę.
-Ania prosze, wybacz mi.... - odsunął mikrofon od twarzy - Pamiętasz nasze spotkanie w samolocie. To jak bawiliśmy w fontannie. Wybacz mi.
Wzięłam głębszy oddech i zrozumiałam że nie umiem być na niego zła.
- No dobrze. - uśmiechną się, przysunął mikrofon do twarzy i zaczął śpiewać.
Zaciągnął mnie na scenę i posadził na krześle. Na pierwszej zwrotce dostałam bukiet 13-stu czerwonych róż. W czasie refrenu machałam ręką. Pod koniec drugiej Christian zabrał mi róże i podał Justinowi wianek, z fioletowych róż. Justin założył mi na głowę, podał mi rękę i zaciągnął na czubek małego wybiegu gdzie zaczęliśmy tańczyć taj jak na balu i łące. Zaczynałam rozumieć że to on był tym chłopakiem z balu. Łzy same pchały mi się do oczu. Śpiewał dla mnie, tańcząc ze mną. Nie wierzyłam w to co sie działo. W przerwie przed ostatnim ostatni refrenem Justin potarł mój policzek i cicho powiedział "Kocham Cię i zawsze będę Cię kochać". Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Po czym znowu jak na na balu pocałował mnie delikatnie. Jak porcelanową laleczkę, którą lekkie nawet dotknięcie może spowodować że rozsypie się na miliony kawałeczków. To było mega urocze. Piosenka sie skończyła. On uklęknął
- Aniu kochanie to jak zostaniesz moją One Less Lonely Girl?
Zasłoniłam buzie rękami i tylko pomachałam głową na tak. Nie byłam w stanie nic ale to nic powiedzieć.
Wstał a ja rzuciłam mu sie na szyje. Puściłam go. Justin z całą publiką zaczęli śpiewać mi sto lat i wprowadzili duży tort. Wszyscy moi przyjaciele weszli na scenę do nas. Nachyliłam się aby zdmuchnąć świeczki kiedy Dawid popchnął moją głowę na tort i taki oto sposobem wylądowałam twarzą w torcie.
- Dawid ! - Wydarłam się w niebo głosy.
Chciałam rzucić w niego ciastem ale trafiałam w Leo i tak rozpętała się wojna na ciasto. Paru ludzi z widowni (czyli z naszej szkoły też oberwało). Ciasto latało po caluteńkiej sali. Kiedy już bitwa sie zakończyła Justin krzyknął
- To jak zaczynamy imprezę?!
Rozległa sie muzyka. Poszłam od razu do toalety za kulisami żeby wytrzeć się z ciasta. Kiedy wycierałam się, do toalety weszła Jeny
- Ania chodź ze mną o pokoju za sceną! Musisz sie przebrać!
- Ale ja nie mam nic na przebranie.
- Nie bój się! Ja zadbałam o to.
Zaciągnęła mnie do pokoju gdzie wisiała morelowa sukienka, odcinana złotym paskiem pod piersiami z dziesiątkami zakładek z tulu i nie tylko. Na górze była ozdobiona malutkimi kamieniami. Podeszłam do niej
- Jest piękna!
- Nie ma za co! To mój prezent dla Ciebie
-Ojejku!! - przytuliłam się - Dziękuje!
- Ja lecę sie bawić a ty ogarnij się i przychodź - uśmiechnęła się i wyszła. Weszłam do toalety, umalowałam sie od nowa i założyłam sukienkę. Nie mogłam jej zapiąć do końca. W łazience stały do niej prześliczne szpilki. Założyłam je i wyszła podtrzymując sukienkę na piersiach, gdyż była bez ramiączek. Zobaczyłam Justina.
- I jak Ci się podobała niespodzianka?
- Coś niezwykłego !!
- Czemu trzymasz tak tę sukienkę?
- Nie mogę jej sobie sama dopiąć.
- Obróć się.
Zrobiłam tak jak poprosił. Odgarnęłam włosy. Zasunął mi ją kiedy po czym delikatnie zaczął dotykać moją szyje. Jego usta zaczęły ją muskać. Czułam się tak wyjątkowo jak nigdy. Obróciłam się przodem do niego.
- Kocham Cię. - powiedział - Kocham Cie już od dawna tylko nie wiedziałem jak mam ci to powiedzieć. nie chciałem zniszczyć tej idealnej przyjaźni.
Uśmiechnęłam sie tylko. Jego usta spoczęły na moich. Trwało to dłuższą chwile kiedy do pokoju wparował Christian.
- Wiem że jesteście para od jakiś 10 minut i chcecie się sobą nacieszyć po tej kłótni ale ludzie !! Idziemy na imprezę!!
Pobiegliśmy na dół. Każdy składał mi życzenia. Usiedliśmy przy stoliku. Leo przyniósł wódkę.
- To jak pijemy?!
Wszyscy krzyknęliśmy tak. Bawiliśmy się. Wyszłam po północy z Justinem na papierosa.
- Impreza jest wspaniała!
- Wiem. To wszystko dla Ciebie.
- Jestem coraz bardziej zadowolona że przyjechałam tu.
- O nie! - Justin rzucił papierosa.
- Co ?! Co się stało ?!
- Obróć sie!
Kiedy obróciłam się, moje serce zamarło.

środa, 13 listopada 2013

Duwdziesty piąty

Wybiegła z domu. Co ja najlepszego narobiłem! Byłem tak zły że uderzyłem pięścią w lustro, które rozleciało się na milion kawałków tnąc mi rękę. Byłem wściekły. Jerremi wparował d mnie do łazienki.
- Co ty kurwa odpierdalasz?! - wydarł się na mnie - Nie dość ze mijam rozpłakaną Anie w drzwiach to jeszcze te lustro... - przykucnąłem, zasłoniłem twarz rękoma, odsłaniając tym leżącą za sobą kreskę. - Czy to ...
- amfetamina... - dokończyłem. - Ogólnie opierdoliła mnie za to że jej broniłem i za to że nie powiedziałem jej nic o amfie... 
- No to jej się nie dziwie...
- I kazałem jej się odpierdolić bo nie jest moją matką..
- Co?!
- to co słyszałeś! - poniósł mnie i przycisnął do ściany
-Słuchaj gówniarzu, wiem że ja nie szanowałem twojej mamy bo nie miał mi kto pokazać jak się szanuje kobiety! Ale ty powinieneś widzieć jak ona cierpiała... Wiec nie pozwolę ci kurwa żebyś stał się mną rozumiesz... Nie wierze że niczego cię nie nauczyłem. - puścił mnie i zgarnął kreskę do umywalki  - skąd to masz?!
- Pojebało Cię?! Od starych kolegów...
-  Słuchaj gówniarzu.. Znowu zaczynasz?! Spróbuj zacząć się bawić ze mną tak jak kiedyś z matką a odeśle cię do niej do Polski bo ja się kurwa z tobą nie będę tu użerać! A teraz sprzątaj to i zapierdalaj przeprasza Anie! Ale to już....

*mój punkt widzenia*
Wybiegłam od niego  z domu mijając w drzwiach Jerremiego.
- Pierdolona szuja! Nie wierze że mógł mi to zrobić!
Poszłam do domu, zamknęłam się w swoim pokoju i przepłakałam resztę dnia.

~*~*~*~*~*~*~*~* Dwa tygodnie później *~*~*~*~*~*~*~*~*~*
- A więc to już dziś  - powiedziałam obudzona przez budzik w sobotę - moje urodziny super - parsknęłam sarkastycznie zasłaniając ręką oczy.
Umówiłam się z Kwiatem na miasto. Miałam nadzieje że nie będzie pamiętał o moich urodzinach. Nie lubiłam dostawania prezentów ani śpiewania mi sto lat. Kiedyś było inaczej jarałam się na samą myśl o urodzinach a teraz? Chciałabym ich nie mieć. ale cóż... 
Wstałam i zaczęłam się szykować. Założyłam kremowy sweterek z ćwiekami na ramionach, skórzaną spódniczek i czarne rajstopy. Pomalowałam się, ułożyłam grzywkę i zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Kiedy zeszłam na sam dół zobaczyłam Ross'a, Jeny, Leo, Christian'a,  Ryan'a i Kwiata.
Zaczęli śpiewać mi sto lat. Nie wiem czemu wzruszyłam się.
- Dziękuje wam! A ciebie Dawid zabije! - powiedziałam z uśmiechem.
- Za co? - Przestraszył się jak to on
- Za to że im powiedziałeś  mordo !
- Ale to nie ja im powiedziałem tylko twoja ciocia.
- Ciociu!
- Zasługujesz na fajne urodziny!  - przytuliła mnie i złożyła mi życzenia, a każdy za nią. - Chodź zdmuchnij świeczki ! - zdmuchnęłam je, rozejrzałam się do dokoła czy nie ma Justin'a, jeny lekko przecząco odmachała mi głowa. Nie widziałam go ani nie rozmawiałam z nim od czasów kłótni.
Usiedliśmy do stołu. Gadaliśmy, śmialiśmy się. Nagle Jeny odebrała telefon
- Tak.... Że teraz..... Co się stało? ..... O Cholera... Ta  już idę.... - rozłączyła się - Słuchaj Ania przepraszam cię naprawdę ale musze lecieć, mama kupiła jakieś meble i każe mi sobie pomóc
- Tak leć nie ma sprawy.
- To ja ją odwiozę! - powiedział Ryan  
- To ja i Leo pomożemy wam! - krzyknął Christian.
- Dobra, spadać mi z oczu już - powiedziałam żartobliwie z uśmiech na ustach
- Dziękuję że rozumiesz! - powiedziała. Wyszli.
- Skoro poszli to chodź dam ci mój prezent urodzinowy!
- Nie trzeba Ross, naprawdę.
- Oj no chodź! Dawid idziesz z nami?
- A mogę?!
- Tak!
Założyłam botki z ćwiekami i czarną ramoneskę. Roz zaprowadził nas przed swój garaż. Kazał nam usiąść na masce swojego samochodu.
- Dawid coś czuje że to będzie piosenka.
- ja też.
Otworzyły się drzwi od garażu, zobaczyłam Ross'a z gitarą i wiedziałam co się szykuje.
- A to dla ciebie. - zaczął śpiewać -  You're always on my mind, I think about you all the time, Umm... no! - gdy tylko usłyszałam "no" kamień spadł mi z serca.
Śpiewał i śpiewał. Piosenka była świetna. "Not a love song" od tamtej pory cały czas chodził mi po głowie. Klaskałam głośno a na koniec, wstałam i przytuliłam go najmocniej jak umiałam.
- Dziękuje.
- Wszystkiego najlepszego!
To było coś pięknego.
- To jak już dajemy prezenty - Dawid wstał i podszedł do mnie - to proszę.
Dał mi pudełeczko. Otworzyłam je a tam serduszko. - otwórz je - powiedział. Dałam mu pudełko, otworzyła te srebrne serduszko z wyrytymi naszymi inicjałami. patrzę a tam nasze pierwsze wspólne zdjęcie.
- To my... Dwa lata temu..  w Krakowie - zaczęłam mówić po polsku - to tam gdzie to wszystko się stało.
- Tam gdzie zostawiliśmy swój znak miłości. - pocałował mnie w czoło i przytulił do siebie. Odwzajemniam jego objęci.
- O czym wy gadacie - zapytał zdezorientowany Ross.
- O niczym. - mówiłam znowu po angielsku - takie wspominanie starych czasów.
- Ania nie obraź się ale ja chyba pojadę pomóc Jeny bo tak głupio że mnie tam nie ma.
- Jasne! Leć! - przytuliłam go - i jeszcze raz dziękuję.  
- Spoko widzimy się później!
- Co?!
- Nic papa - i pobiegł.
Poszliśmy z Dawidem do mnie, siedzieliśmy piliśmy kawę i wspominaliśmy stare czasy.
ok. 17 Dawid poderwał się.
- Ania! Musimy jechać!
- Gdzie?!
 - Zobaczysz!
Pociągną mnie za rękę na dół, ubraliśmy sie i pojechaliśmy pod klub "Teen Club".
Wciągnął mnie do środka. Zobaczyłam tłum ludzi patrzących się na mnie, "dróżkę" na scenę i Justina na niej. Rozległy się dźwięk tamburyna.
- Aniu zostaniesz moją One Less Lonely Gilr ?