wtorek, 30 kwietnia 2013

Ósmy

- Ania miło mi - powiedziałam podając mu rękę
- Słuchaj nigdy wcześniej cię tu nie widziałem. Przyjechałaś na wakacje?
- Nie - powiedziałam śmiejąc - przyjechałam na stałe.
- Do babci ?
- Nie. Do cioci.
- Aaaaaa... I jak podobał ci się widok z balkonu - powiedział zalotnie podnosząc brwi
- hahaha nie no niezły - powiedziałam śmiejąc się - a twój widok ?
- Mega. Słuchaj może podasz mi swój numer telefonu i pójdziemy gdzieś razem ?
- no nie wiem, nie wiem. Nie mam ochoty na randki..
- Oj no proszę - powiedział słodkim głosem - to nie musi być randka. To może być spotkanie dwóch podglądaczy
- Ja nie jestem podglądaczką !!
- dobrze dobrze niech będzie. To jak dasz mi numer?
- Nie wiem.
- To może wybierzmy się teraz do kina albo na spacer? Co ty na to?
-  nie znam cie...
- To poznasz. - uśmiechnął sie do mnie. - to zaproś mnie przynajmniej na facebook'u. popiszemy i może tedy gdzieś pójdziemy.
- Ok - otworzyłam fb w telefonie - Podaj nazwisko ..
- Ross Lynch
- Ok. już
To idę napisać. Rozeszliśmy się do domów. Cały czas po głowie chodziła mi myśl że on ma dziewczynę. Po za tym chyba się obraził. Nawet na głupiego SMS'a nie odpisał. No cóż. Chodziłam po domu bez celu. Oglądałam TV i robiłam wiele innych rzeczy. Zrobił się wieczór. A on nadal nie odpisał. Usiadłam przed lustrem. Związałam włosy i zmylam makijaż. Zobaczyłam swoją szramę na prawym policzku. Przypomniałam sobie jak to wszystko się zaczęło. Tamten dzień kiedy rzuciła we mnie szklanką tylko dlatego, że powiedziałam że chce być kimś a nie tylko służąca w domu. Walczyłam o swoją pasje. Kiedy tak siedziałam zaczął dzwonić mój telefon. Dzwonił Justin
- Hej - powiedział - przepraszam, że nie odpisałem ale miałem sporo roboty.
- Hej. Myślałam, że się na mnie obraziłeś.
- Nie no co ty! Niby za co?
- Za to że sie nie pożegnałam i w ogóle.
- Ja nie obrażam się za takie głupoty.
- To dobrze.
- Słuchaj został nam jedynie dwa tygodnie wakacji
- Tak wiem...
- Do której szkoły idziesz?
- Do rejonowej. A ty do której chodzisz?
- Ja też. Czyli widzimy się tez w szkole. - powiedział ze śmiechem
- Jak ty to zrobiłeś ?
- Ale co ?
- Spotkaliśmy się w samolocie, mieszkamy obok siebie i chodzimy do jednej szkoły.
- A co to źle ?
- Nie! tylko to troche dziwne
- Zależy dla kogo - powiedział żartobliwie
Rozmawialiśmy jeszcze troche. Gadaliśmy i spotykaliśmy się dzień w dzień. Jakieś dwa dni przed końcem wakacji Justin zaprosił mnie do siebie ale powiedział żebym ubrała na siebie górę od kostiumu. Co on kombinuje? Bitwa wodna czy co? Dobra zobaczymy. Zrobiłam tak jak prosił. Założyłam do miętowej góry od kostium, pastelowe różowe szorty i pastelową żółtą koszulkę z odkrytym ramieniem. Jeszcze nigdy u nie go nie byłam. Jedynie wiedziałam gdzie mieszka. Poszłam do niego. Kazała mi wejść na ogródek. Weszłam. Nikogo nie było. Położyłam komórkę na stole który stał na tarasie. Rozglądałam się za Justin'em.
- Justin? -W ten nagle dostałam balonem z wodą po głowie - JUSTIN !!!
Usłyszałam śmiech nad sobą, zobaczyłam Justina w oknie z kolejnym balonem w ręku.
- Za co to ? - spytałam
- Za nic. Dla zabawy. Poczekaj zejdę do ciebie.
Zniknął. Zobaczyłam wąż ogrodowy leżący obok jednej z choinek zasadzonych u niego na ogródku , podbiegłam,okręciłam wodę i czekałam z nim w ręku na Justina. Gdy tylko wyłonił się za ściany, nacisnęłam spust pistoletu i w stronę Justina polała się woda pod dość dużym ciśnieniem
- MAM CIE !! - Krzyknęłam i wykonałam taniec zwycięstwa. Uśmiechnął się do mnie i rzucił mnie kolejnym balonem. Spojrzałam się na niego i zaczęłam gonić go. Nagle złapał mnie w objęcia od tylu i próbował odebrać wąż. Obróciłam się przodem do niego upuszczając go. Nasze spojrzenia spotkały się  Oboje przestaliśmy się śmiać i staliśmy w swoich objęciach. Gdy nagle wyrwałam się i powiedziała
- Skąd pomysł na bitwę wodną ?
- Jakoś tak. Chciałem się pobawić jak małe dziecko.
- Fajnie było.
- Mam lody w zamrażarce, przynieść ?
- Oj tak. Fajnie by było gdyby to był mięta z czekoladą ale ty pewnie takich nie jadasz.
- Tak się składa że to moje ulubione. - zniknął w drzwiach na tarasie.
Usiadłam na trawie. Co to było? To nasze długie spojrzenie. To było magiczne. Skończ!! On ma dziewczynę! Wstałam po telefon i wróciłam na słonce. Byłam cała przemoczona.

*Oczami Justina*

Kiedy dostała balonem wydarła się wniebogłosy. Nie powiem to było zabawne. Zacząłem się śmiać.
- Za co to? - spytała zdziwiona i lekko wściekła
- Za nic. Dal zabawy. Poczekaj zejdę do ciebie.
Zszedłem na dół. Zostawiłem telefon, wziąłem ze sobą jeszcze jednego balona z wodą. Wyszedłem frontowymi drzwiami. Kiedy wyszedłem za rogu zobaczyłem Anie z wężem ogrodowym. Pociągnęła za spust i dostałem litrami lodowatej wody! Przemoczyła mnie od suchej nitki.
- MAM CIE !! - Krzyknęła i wykonała swój taniec zwycięstwa. Uśmiechnąłem się do niej i rzuciłem za kare w nią jeszcze jednym balonem. Spojrzała na mnie ze złością i zaczęła mnie gonić. Nagle role się odwróciły  złapałem ją od tyłu i próbowałem jej odebrać węża aby nie oblała mnie jeszcze raz. Obróciła się twarzą do mnie upuszczając go. Nasze spojrzenia spotkały się. Miałem ochotce ją wtedy pocałować. Gdy nagle wyrwała sie :
- Skąd pomysł na bitwę wodną ?
- Jakoś tak. Chciałem się pobawić jak małe dziecko.
- Fajnie było.
- Mam lody w zamrażarce, przynieść ?
- Oj tak. Fajnie by było gdyby to był mięta z czekoladą ale ty pewnie takich nie jadasz.
- Tak się składa że to moje ulubione - powiedziałem wchodząc co mieszkanie przez taras.
Poszedłem do kuchni, oparłem się rękami o blat. Co się stało? Ta chwila. Co to było? Już dawno nie czułem tego co kiedyś. Miłość? Ale czy to możliwe? Nie wiem... Co zrobić? Skąd mam wiedzieć czy to miłość? Przecież to moja przyjaciółka.. Trudno nie wie i się chyba nie dowiem. Nałożyłem na po porcji naszych ulubionych lodów. Poszedłem do niej. Stanąłem w drzwiach, nie widziała mnie. Jej mokre włosy lekko połyskiwały w dużym słońcu. Podniosła głowę a ja ruszyłem w jej stronę.
- Co ty tak w tym telefonie piszesz?
- Pisze z takim chłopakiem. Z moim sąsiadem. - powiedziała uśmiechając się - Od tygodnia próbuje wyciągnąć mnie do kina.
- Powinnaś iść - powiedziałem, podając jej lody i siadając naprzeciwko jej .
- Tak sadzisz ? - spytała się z niedowierzaniem
- Tak. Cały czas spędzamy razem, może powinnaś poznać innych ludzi. - spojrzała się na mnie
- Wiesz co to ja może lepiej sobie już pójdę. - powiedziała stawiając miskę
- Nie !! Czemu?
-  Z twojej wypowiedzi wyszło, że za dużo czasu razem spędzamy...
- Nie !! Nie o to mi chodziło - zacząłem się szybko tłumaczyć - chodziło mi to  że powinnaś pójść i się rozerwać. Poznać innych. Nic nie powiedział tylko wzięła z powrotem miseczkę i zjadła swoje lody.
- Boje sie - powiedziała cicho
- Czego się boisz? - spytałem
- Nie chce się z nim spotkać sam na sam.. Boje sie..
- Dlaczego ? Czego się boisz...
- Po prostu boje...
- Powiedz mi.
- Mogę ci zaufać? - spytała bawiąc się łyżeczką.
- Oczywiście.
- nie powiesz nikomu i zostawisz to tylko dla siebie.
- Oczywiście. - powiedziałem próbując spojrzeć jej w oczy, ale ona cały czas patrzyła w dół. Chciała mi powiedzieć coś poważnego. Przysunąłem się do jej.
- Boje się bo... - zapowietrzyłam sie - dwa lata temu... Miałam 14 lat. Mój kolega z którym była jeszcze bliżej niż z tobą, zabrała mnie na dyskotekę szkolną.... To był dres... Kryminalista.. Tylko ja tego nie widziałam. Byłam nim  zauroczona.. Zgodziła się pójść z nim na dyskotekę .. - zapowietrzyła się  zagryzła dolną wargę. Podałem jej rękę. Widziałem, że to było dla niej trudne - Nie myślałam, ze może mi się coś stać... Kiedy wychodziłam z szkoły, ktoś złapał mnie z tyłu. Nie miałam jak się obronić. Zaciągnął mnie do jednego z garażów które były przy szkole. Był tylko on... Ale ja nie miałam się jak bronić... - łzy zaczął lecieć jej samo czynie - kiedy zaczął ściągać ze mnie sukienkę zobaczyłam że obok mnie stała mała butelka z kwasem... Wzięłam ją i polałam mu nogi.. Udało mi się uciec.. Uciekłam mu... Wróciłam do domu z sukienką w ręku i dostałam jeszcze od mamy, że sie spóźniłam - nie wytrzymałem i przytuliłem się do niej.
Nie mogłem uwierzyć to co mi powiedziała. Nie dziwie się teraz, że się boi. Dzięki temu zacząłem rozumieć, że to nie tylko przyjaźń
- Cii - powiedziałem przytulając ją z całej siły - Jestem tu. Nie pozwolę by coś ci się tu stało. Obiecuje...

niedziela, 28 kwietnia 2013

Siódmy


- Ania co się stało ? - powtórzył
- Chodź, usiądziemy. - usiedliśmy na chwile na ławce - A więc moja mam dwa ni przed moim przylotem tu wpadła w totalny szła. Nie wiem, nie pamiętam już o co poszło. Wpadła w furie. Zabrała ojcu pasek wojskowy i zaczęła - mój głos łamał się i łzy poleciały mi z oczu - biła jak popadnie... nie patrzyła czy bije po rękach czy po twarzy... To jest jedno z najmniejszych śladów po jej... - nie dałam rady i zaczęłam płakać.
Justin nic nie powiedział. Jedynie przytulił mnie do siebie.
- Już dobrze - powiedział spoglądając na moje siniaki. - To jak mogę cię wrzucić do fontanny ?
- Nie !! -zaczęłam się wyrywać.
- Nie to nie. To jak idziemy na te lody ?
- Z miła chęcią. - powiedziałam próbują wymusić uśmiech ale gdy zobaczyłam jego klatkę prześwitującą przez mokry top od razu mój uśmiech stał się szczery.
Cali mokrzy poszliśmy na lody do knajpki przy parku
- Hej Justin ! - wydarł się chłopak przeskakując przez ladę
- Siemka Christina ! - Justin podszedł do niego i przywitał się z nim a ja nieśmiało poszłam za nim
- Co ty znowu odpierdoliłeś ?
- Nic. Byłem z koleżanką w parku. - powiedział poprawiając zegarek
- Koleżankę ? - spojrzał na mnie - Kim jest ta twoja śliczna koleżanka ?
- Jestem Ania - powiedziałam nieśmiale - miło mi
- Christian - pocałował mnie w rękę - cała przyjemność po mojej stronie.
- Nie zwracaj na niego uwagi. Zwykły kobieciarz. - zadrwił Justin
- Ja ?! Kobieciarz ?! - wyśmiał Christian - To nie ja chodzę z jedną z największych suk w NY.
- Skończ ! - powiedział szybko Jus
- O kim on mówi ? - spytałam
- Aaaaa czyli ona nie wie- wyparskał Chris - To będzie zabawne.
- Oj zamknij sie !!! - powiedział już nie dość przyjemnie - Aniu może chodź przejdziemy się i wszystko ci opowiem.
Nic nie powiedziałam tylko wyszłam zaraz za nim.

*oczami Justina*

- Ja ?! Kobieciarzem?! To nie ja chodzę z jedną z największych suk w NY.
Po tych słowach chciałem mu zajebać!! Nie dlatego, że nazwał moją dziewczynę suką. Tylko dla tego, że Ania dowiedziała się o wszystkim. Nie chciałem żeby wiedziała o mnie i o Alyson.
-Skończ !!
- O kim ona mówi? - zapytała
- Aaaaa czyli ona nie wie. To będzie zabawne. - teraz to już resztkami sił powstrzymywałem się aby nie przestawić mu szczęk
- Oj zamknij się!! Aniu może chodź przejdziemy się i wszystko ci opowiem.
Szybko wyszedłem a ona zaraz za mną. Poszedłem w stronę parku. Ona szła obok mnie. Wdziałem że strasznie chce wiedzieć o co chodzi.
- A wiec Alyson to moja dziewczyna... - powiedziałem drapiąc tył głowy
- To dlatego tak zareagowałeś kiedy on nazwał ją suką. - powiedziała patrząc się pod nogi
Zapadła totalna cisza. Szliśmy aż do domu nie zamieniając słowa. Kiedy podeszliśmy pod jej dom postanowiłem przełamać tą cisze
- I jak podobała ci się wycieczka?
- tak. było fajnie.
Zapadła cisza
- Ja już idę - powiedziała - cześć - i odbiegła do drzwi. nawet się nie pożegnała. Odwróciła się tylko na chwilkę przy otwieraniu drzwi. Ciekawe co się stało.... Nie wiem. Włożyłem ręce do kieszeni i poszedłem do siebie.
Kiedy wszedłem do domu ojciec od razu zaczął się drzeć
- Justin !! Chłopie coś ty robił, że wglądasz jak zmokła kura?
- Nic. byłem w parku przy fontannie.
- Alyson wróciła ?
- Nie? – parsknąłem – czy to ma być przesłuchanie ?
- Nie… po prostu grzecznie się pytam jako twój ojciec.
- Dobrze – wszedłem  do salonu i odpaliłem TV  - Tato ?
- Tak – usiadł obok mnie.
- Skąd mam wiedzieć czy kogoś kocham?
- tego ci nie powiem. Sam bardzo dobrze będziesz wiedział czy kogoś kochasz. Jeśli twoje uczucia są nie pewne to zdaje mi się żeby to była miłość.
spojrzałem na niego. Zabrzmiało to tak jak by powiedział „jeśli zakochałeś się w Ani to zostaw Alyson bo tak jeśli byś ja naprawdę kochał nigdy nie podobała by ci się Ania”
- Dobrze. – zarzuciłem nogi na stół – Wiesz co mama pomysł na nową piosenkę. Lece na górę.
Nic nie powiedział tyko spojrzał się na mnie. Pobiegłem na górę. Wszedłem do pokoju i momentalnie napisałem muzykę. Melodia chodziła mi po głowie. Piosenkę nazwałem „Take you”. Po dwóch godzinach piosenka była prawie że gotowa. Wziąłem gitarę i zagrałem to co miałem. Sam nie wiem co się ze mną dzieje.

*mój punkt widzenia*
Kiedy wracaliśmy, zrozumiałam, że jest zajęty. Nie przeze mnie ale przez jakąś Alyson. Nie dziwie się. Byłam głupia. Myślała, że taki przystojny i kulturalny chłopak jak on będzie sam? Nie mądra była. No ale cóż. Nie wiedziałam jak mam się zachować i nawet się z nim nie pożegnałam. Anka kurwa cos ty odpierdoliła! Otworzyła drzwi i weszłam do domu. Oparłam się plecami o nie i krzyknęłam na cały głos „IDIOTKA!!”. A  więc będziemy tylko przyjaciółmi. Nie mogę łudzić się na więcej. Po prostu przyjaciele… szkoda.. Weszłam do salonu i odpaliłam TV. nie było nic ciekawego. Podeszłam do półki z płytami. Przeglądając płyty znalazłam starą płytę Dody. Wyjęłam ja i zobaczyłam autograf. Uśmiechnęłam się do niej. To była płyta ode mnie. Pamiętam jak dziś ile się nachodziłam za tym autografem dla niej. Ona nadal ją trzyma. Włączyłam ja w wierzy. Śpiewałam sobie stare piosenki. Było to takie przyjemne. Po jakieś godzinie siedzenia i słuchania płyt napisałam do Justina :

Ode mnie :
Przepraszam Cię bardzo że się nie pożegnałam. Nie gniewasz się  na mnie ?

Nie odpisał. A jednak się obraził kurde… Co ja zrobiłam? Trudno. Poszłam do siebie na górę. Kiedy weszłam do pokoju zobaczyłam przez balkon chłopaka stojącego w samych bokserkach. To ten sam chłopak co wczoraj. Podeszłam bliżej drzwi balkonowych i przyglądałam się mu. Śmiałam się z niego. Stał przy szafie i wybierał spodnie w rytm muzyki. Nie powiem wyglądało to dosyć śmiesznie. Nagle chłopak zorientował się że mu się przyglądam. Ubrał szybko spodnie i wyszedł na balkon. Ten niebieskooki blondyn zaczął krzyczeć do mnie.
- Zejdź na dół do siatki !!
- Po co ?!
- Chce ci coś spytać ale nie chce się drzeć przez pół osiedla!
Co mi szkodzi – pomyślałam i zeszłam na dół do płotu dzielącego nasz ogródki
- Fajnie się tak bawić w podglądacza ? – zapytał żartobliwie
-  Powinnam zapytać o to samo. – odpysknęłam
- Ja widziałem to przez przypadek moja droga panno!
- ja również. – powiedziała dostojnie
Chłopak jedynie się uśmiechnął i przełożył rękę przez siatkę
- Jestem Austin. Miło mi – uśmiechnął się.


sobota, 27 kwietnia 2013

Szósty

*oczami Justina*
Zatrzasnąłem drzwi. Usiadłem na łóżku i przeczesałem palcami moje włosy. Ojciec miał racje. Od czasu zerwania z moja pierwszą prawdziwą miłością - Catlin - nie napisałem żadnej piosenki. Nie miałem nawet pomysłu i chęci na napisane jakiejkolwiek zwrotki a co tu mówić o całej piosence. Czy to możliwe... Możliwe, że coś do niej poczułem. Przecież znam ją tak krótko. Moja głowa pękała od nadmiaru myśli. Dostałem SMS'a.

Od : Alyson ♥ 

Hej kochanie ♥ Jak tam spędzasz wakacje? Już w domciu co nie? ♥

Ode mnie :

Hej. Tak już w domu wszystko ok. A u ciebie? 
Od : Alyson ♥
bardzo dobrze :) właśnie idę na dyskotekę z Cody'm. Poznałam go wczoraj na plaży :) 

Jakoś nie wzbudziło to we mnie zazdrości. Nic nie odpisałem. Postanowiłem napisać do Ani.

Ode mnie : 

Hej Aniu :D Jak tam po zakupach. 

Od : Ania 

Ok. Ale obiecuje Ci że NIGDY więcej nie wejdę z tobą na motor. 

Ode mnie :

Czyli nie pozwolisz się zabrać wycieczkę po mieście.

Od ; Ania

Możesz zabrać mnie na spacer :)

Uśmiechnąłem się do telefonu. Ona była inna. Już nie mogłem sie doczekać tego spaceru razem z nią. Zwróciła mi w głowie. Ale nic więcej. Co nie? Mniejsza z tym. Wziąłem sobie gitarę i przypomniałem sobie piosenkę którą napisałem mając lat może z 16. Nazywała się "U smile".

Usiadłem na łóżku i słowa leciały mi same gdy tylko grałem odpowiedni akord.
- U smile, I smile. Cause whenever, U smile, I smile 
Ojciec wszedł do pokoju a ja momentalnie przestałem śpiewać i grać.
- Doła masz czy się zakochałeś ? - zapytał siadając obok, ja w tym czasie odłożyłem gitarę
- Nie mam doła... - powiedziałem przeciągając palcami po włosach
- Czyli się zakochałeś w tej Ani
- Co ?!- odpowiedziałem szybko - Nie... no co ty..
- Chłopie - powiedział  kładąc mi rękę na ramieniu. - jesteś moim synem. Grasz i piszesz kiedy masz doła albo jesteś zakochany. Nie oszukasz mnie.
- Nie jestem zakochany !!! Ja jej prawie nie znam
- Pamiętasz swoje słowa "nigdy nie wiesz kiedy i gdzie spodka cię miłość. możesz zakochać się z dnia na dzień". Powiedziałeś mi to gdy wypierałem miłość tak jak ty teraz.
- JA JEJ NIE KOCHAM!!! A NAWET MI SIĘ  NIE PODOBA !!! - wydarłem się  na niego ze złością - przepraszam... nie chciałem się wydrzeć
- Dobrze. Ale pamiętaj miłość może cię dopaść zawsze i wszędzie - powiedział klepiąc mnie po plecach i wyszedł z pokoju.
A może on ma racje? A co z Alyson? Przecież nie dawno jeszcze myślałem, że ją kocham a teraz jest mi zupełnie obojętna. Sam nie wiem.

*mój punk widzenia*

Weszłam do siebie do pokoju. Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łózko. Zaczęłam się cieszyć jak głupia. Mogę powiedzieć szczerze i otwarcie : TAK JUSTIN MI SIĘ PODOBA! Ideał chłopaka. Kiedy tak "jarałam" sie nim, usłyszałam że ciocia woła mnie z dołu. Zbiegłam na dół.
- Tak ciociu?
- Aniu był tu ktoś?
- Tak. - powiedziałam nieśmiale - mój kolega, ten polak. - usiadłam obok niej na kanapie - gniewasz sie?
- Nie skąd że ! - powiedziała z uśmiechem - ale następnym razem obudź mnie. Dobrze ?
- Oczywiście. - przytuliłam się do niej - dawno nikt mnie nie przytulał....
- Przykro mi że musiałaś tak żyć.
- Nie twoja wina. - powiedziałam schylając głowę w dół - pójdę do siebie. Ok ?
- Dobrze. W szafce obok lodówki  jest paczka żelek i słodycze jak by co to weź sobie.
- Z wielką chęcią. - wstałam wzięłam paczkę i poleciałam na górę.
Włączyłam TV oraz laptopa. Dużo osób z polski pisało do mnie "Gdzie jesteś?" albo "Co się z tobą dzieje?". Nagle znaleźli się wielcy przyjaciele. Skasowałam prawie wszystkich "przyjaciół". Odcinałam się powoli od tego wszystkiego. Poczułam nagle wielką ulgę. Czułam sie, że wszystko zacznę od nowa. Robiłam wiele rzeczy gdy nagle poczułam wibracje telefonu. Kto mógł być to inny jak nie Justin. Umówiłam się z nim na spacer. Ucieszyło mnie to i to bardzo. Włączyłam sobie piosenkę One Direction "Kiss You" i tańczyłam jak by we mnie coś wstąpiło. Wygłupiałam się tak jak nigdy. Kiedy nagle zobaczyłam, że chłopak z naprzeciwka przygląda mi się i śmieje sie pod nosem. Jego balkon był naprzeciwko mojego. "Ale żenada" - pomyślałam. Podeszłam do balkonu i pomachałam mu. Odmachał mi, śmiejąc się ze mnie. Szybko zasłoniłam moje kremowe zasłony i sama zaczęłam się śmiać. Nie powiem. Było to mega śmieszne.

~*~Następny dzień~*~


Wstałam rano. Obudził mnie SMS od Justina. Napisał, ze spotykamy się za godzinę pod moim domem. Zerwałam się szybko z łóżka. Pobiegłam do łazienki, umyłam głowę i szybko wyleciałam z niej by wybrać ubrania. Było dość gorąco,więc wzięłam żółte szoty oraz koszulkę bez rękawów rozkloszowaną z motywem galaxy. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy, zrobiłam makijaż gdy już zeszłam na dół okazało się że mam jeszcze pół godziny. Jak ja to zrobiłam? Sama nie wiem. Ciocia już nie spała. Zobaczyłam na stole zrobione osty z serem.

- Dzień dobry ciociu - powiedziałam podchodząc do niej i całując ją w policzek
- Cześć Aniu. Jak się spało ?
- Świetnie! Czemu zrobiłaś śniadanie? Przecież to moja robota.
- Pomyślałam, że pewnie będziesz chciała gdzieś wyjść i zrobiłam je wcześniej na wypadek gdybyś zaspała i nie zdążyła.
- Dziękuję Ciociu.Zrobić ci herbatki czy  kawy ?
- Nie. Już mam - powiedziała całując mnie w czoło - ja dziś idę do pracy na po południe i wrócę wieczorem. Klucze wiszą drzwiach.
- Dobrze. Nie zapomnę.
Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Gdy już kończyłam dostałam SMS'a

Od : Justin
Czekam już przed domem :D 


Wstałam szybko i posprzątałam po sobie. Zgarnęłam słuchawki oraz komórkę i pognałam do wyjścia. Założyłam swoje granatowe Vansy, wzięłam klucze i wszyłam z domu. Justin stał już na chodniku. Był ubrany tak jak ostatnio. Biały top, jasne jeasny oraz supry czarne do kostki.

- Hej - powiedział i przywitał sie ze mną
- Hej. To gdzie idziemy ?
- Może do parku ?
- Ok.
Szyliśmy i gadaliśmy na różne tematy. O dziwno przez ponad 20 min drogi nie kończyły nam się tematy. Doszliśmy do parku. Na środku była fontanna, a w niej kąpiące się dzieci. W okół niej ławki. Usiedliśmy na jednej z nich.
- jak tu jest pięknie - powiedziałam, wystawiając twarz na słońce
- Pomieszkasz tu dłużej i zdasz sobie sprawę że to normalne miasto.
- Jak dla mnie nie - spojrzałam na niego - tu mnie nikt nie bije i torturuje. Dla mnie to raj na ziemi
Nie powiedział nic tylko spojrzał się na mnie.
-O wózek z lodami - wstałam i zaczęłam iść w jego stronę gdy nagle Justin podbiegł i wepchnął mnie do fontanny. - JUSTIN!!! - wydarłam się na niego a on jedynie śmiał sie ze mnie.
Później na wzajem próbowaliśmy się wepchnąć do fontanny. Śmialiśmy się tak że każdy się na nas patrzył. Moje włosy zrobiły sie całe mokre i zmazały mi podkład oraz puder z barku na którym miałam krwiaka. Justin podszedł do mnie i dotknął mnie po barku.
- Ania ? - spojrzał mi w oczy i przerażonym głosem powiedział - Co się stało ?
Szybko zasłoniłam swój bark, spuszczając głowę w dół....

piątek, 19 kwietnia 2013

Piąty

*mój punkt widzenia*
Zamknęłam laptopa. Postawiłam go na łóżku i włączyłam kanał muzyczny w TV. Podeszłam do szafy. Nie miałam z dużo ubrań. Ale chciałam po raz pierwszy ładnie wyglądać. Ale nie wiedziałam co założyć. Zostawiła to i poszłam wziąć kąpiel. Napuściłam całą wannę wody i dolałam płynu. Rozebrałam się i weszłam do gorącej wody. Poczułam się wyśmienicie. Cały świat przestał istnieć. Byłam tylko ja. Zanurzyłam się tak że było widać tylko głowę. Z pokoju było słychać muzykę. Zaczęłam myśleć o mnie i Justine. Że może by coś z tego było. Ale znamy się nie cały dzień a po za tym ja nie jestem za piękna. Moje długie brązowe włosy były nie za specjalne. Moja figura była może nie przeciętna ale nie był to ideał. Jedynym moim atutem  były moje oczy. A on? Ideał chłopaka. Kulturalny, umięśniony, dobrze ubrany. Jego brązowe włosy i piwne oczy idealnie komponowały się z bialutkim uśmiechem.
Po godzinę wyszłam z wanny. Owinęłam się ręcznikiem. Wyszłam do pokoju. Zamknęłam drzwi od łazienki. Spojrzałam na siebie w lustrze które miałam na pół ściany pomiędzy drzwiami od łazienki a wejściowymi. Zaczęłam się w nim przeglądać. Moja  twarz to jakaś totalna porażka. Postanowiłam na siebie nie patrzeć i ubrać sie w piżamę. Położyłam sie do łóżku i sprawdziłam ostatni raz telefon.
"Od jutro wszystko sie zmieni. Obiecuje" powiedziałam do telefonu i zdjęcia mojej przyjaciółki... Znaczy byłej przyjaciółki z polski.
Wtuliłam sie w poduszkę i nie wiem kiedy zasnąłem.

*oczami Justina*

Obudziłem sie o 9 bo obiecałem jej, że będę po nią o 10. Wszedłem na chwile po prysznic  Ułożyłem włosy i ubrałem sie tak jak zwykłe czyli w ciemne jeansy, biały podkoszulek. Zszedłem na dół. Ojciec jeszcze spał. Zjadłem śniadanie. Zobaczyłem że jest już 9.40. Pomyślałem że nie będziemy ciągnąć sie taksówką i poszedłem po klucze do mojego motoru oraz po iPhone. Założyłem czarna skórę oraz ciemne supry oraz dwa kaski i poszedłem go odpalić. Jeden kask zachowałem do kufra a drugi założyłem na głowę. W słuchawkach walczyłem sobie radio i odpaliłem go. Wyjechałem z garażu i pojechałem pod jej dom. Gdy dojeżdżałem, ona już stała pod domem. Kiedy zatrzymałem sie przed nią jej oczy zrobiły sie wielkie a ciało zesztywniało.
- o nie ! - krzyknęła
- czemu nie? - zapytałem zdejmując kask
- nie wsiądę na to choćby miał sie skończyć świat
- nie przesadzaj. - wyjąłem drugi kask - nic ci nie będzie.
- kurde ale ja się boje...
- nie ma czego - powiedziałem uśmiechając się słodko do niej
- Dobra - opuściła ręce - nie Ci będzie
Podałem jej kask. Założyła go nie chętnie. Również założyłam swój i wsiedliśmy na motor.
- Obejmij mnie w pasie będziesz bezpieczniejsza. -powiedziałem dodając gazu trzymając hamulec.
Ona nie pewnie objęła mnie w pasie i ruszyliśmy  Gdy tylko wystartowałem Ania wtuliła się w mój pas. Była przerażona jak nie wiem co. Czułem to. Nasz skórzane kurtki ocierały się o siebie. Zatrzymaliśmy się na pierwszych światłach.
- Zabije Cie kiedy tylko z tego zejdziemy.
Nie odpowiedziałem nic tylko ruszyłem. zajechaliśmy pod sklep sieci komórkowej w której sam miałem numer. Gdy zdjęliśmy kaski ona od razu oddała go mi
- Nigdy więcej mnie na to nie namówisz... -wymamrotała
- Nie przesadzaj że było aż tak źle - powiedziałem zalotnie
Weszliśmy do środka i załatwiliśmy wszystkie potrzebne sprawy. Gdy wychodziliśmy już z salonu
- Justin słuchaj - powiedziała biorąc ode mnie kask - mam prośbę. Zawieziesz mnie jeszcze gdzieś ?
- Podobno nigdy więcej ze mną nie pojedziesz - powiedziałem do niej pół żartem
- Nie powiedziałam tego ! - odparła
- Powiedziałaś "Nigdy więcej mnie na to nie namówisz" czyli że nie chce więcej żebym Cię gdziekolwiek woził - uśmiechnąłem się do niej
- Oj tam - spuściła głowę i spojrzała na mnie kątem oka - to jak zawieziesz mnie ?
- Gdzie tylko sobie życzysz KSIĘŻNICZKO - powiedziałem żartobliwie, kłaniając jej się w pas
- Hahaha bardzo śmieszne - powiedziała ironicznie. Siedziałem już na motorze z kaskiem na głowie.
- To gdzie panienkę zawieść ? - obróciłem sie w jej stronę. Ona wsiadając założyła kask
- Do jakiegoś sklepu z ciuchami proszę.
- Żartujesz sobie ?
- Nie.
- Na co ja sie zgodziłem - powiedziałem odpalając silnik i ruszając w stronę sklepu.

*mój punk widzenia*

Jechaliśmy 20 min i dotarliśmy do jakiegoś małego butiku. Weszliśmy do środka. Ubrania były świetne ale nie miałam za dużo kasy. Spędziliśmy z godzinę tam. Kupiłam dwie koszulki i jedną kurtkę. Justin odwiózł mnie do domu.
- Wejdziesz na chwilkę ?
- Nie no co ty. Nie będę zawracał głowy.
- Oj coś ty nie pierdol tylko chodź.
- Od kiedy ty taka wulgarna jesteś? - zapytał szyderczo
- Od kiedy stałam się księżniczką. - uśmiechnął się jedynie - To jak w chodzisz ? Więcej razy nie poproszę.
- Dobra ale tylko na 5 minut.
Zaparkował motor na podjeździe. Weszliśmy do środka. Ciocia spała na kanapie więc nie chciałam jej budzić. Weszliśmy do mnie na górę.
- Ciocia siedziała do późna, oglądając jakieś opery mydlane. Nie dziwie się, że teraz odsypia.
- Moja mama robi dokładnie to samo. - powiedział siadając na łóżku - Tylko że ona ma na głowie jeszcze moje młodsze rodzeństwo.
- Masz rodzeństwo ?
- Tak dwójkę. Brata - Jaxon'a i młodszą-starszą siostrę Jazzy.
- Fajnie masz - usiadłam obok niego - ja nie mam nikogo.
- Jak to? A ciocia? Tata... Ma..
- Nawet mi o nich nie mów. - przerwałam mu - Ciocie znam nie wiele. Ojciec i matka to patologia. Dziwiło mnie to że moja matka nie była alkoholiczką.
- Przestań tak mówić o swojej mami - powiedział patrząc mi  w oczy - ona cię urodziła ...
- Tak powiedz jeszcze jak moja zajebista babunia "Ona dała Ci życie więc mam prawo też Ci je odebrać " - powiedziałam podchodząc do balkonu. Spojrzałam się na niego - Ja nie mam nikogo...
- Masz mnie - powiedział szybko.
- Miło mi ale ja cie znam nie całe dwa dni.
- Może i racja ale wiele nas łączy więc wiedz że możesz na mnie liczyć - powiedział pokazując ząbki.
- Dziękuje - odpowiedziałam patrząc się na niego.
- A po za tym jestem twoją mapą oraz przewodnikiem a także tłumaczem. - powiedział szyderczo
- Nie schlebiaj sobie - oparłam się plecami o szafę. - Znam angielski na tyle dobrze by umieć się dogadać.
- Zobaczymy. - powiedział wstając. Podszedł do lustra i poprawił włosy
- Tylko nie w padnij w samozachwyt - powiedziałam śmiejąc się
- Będzie trudno.
- Uważaj żebyś też nie przegiął ze skromnością. - usiadłam do komputera i odpaliłam twitter'a
- Wiem dziękuje - zaszydził ze mnie - widzę że masz konto na twitter'rze. - podszedł do mnie i oparł sie o blat biurka.
- Tak mam. Ale pewnie ty nawet  nie wiesz o co w nim chodzi. - powiedziałam odpisując dziewczynie
- Chciałem Ci słonko powiedzieć, że wiem coś na ten temat i mam jakieś 2 tyś follow'ersów - uśmiechnął się, wpisując swój login i hasło. - A teraz Cie zaszczycę tym że będziesz 69 osobą którą obserwuje
- OMG jedyne co mi pozostało to lansować się.
- Ale ty dowcipna jesteś
- Uczę się od najlepszych.
Justin wyjął telefon i zapisał coś w nim
- To jak podasz mi teraz swój numer?
- No nie wiem nie wiem - powiedziałam obracając się na krześle w jego stronę i zaplatając ręce na piersiach
- Nie daj sie prosić.
- Spoczko. - podałam mu swój numer
- Słuchaj Aniu przykro mi ale ja już muszę iść. Myślec że panienka się nie obrazi
- Oczywiście, że się obrażę !! -powiedziałam ironicznie. zaśmiał się pod nosem.
Odprowadziłam go do drzwi. Ciocia nadal spała. Pożegnałam się z nim.

*oczami Justina *
Wsiadłem na motor i podjechałem do domu. Zaparkowałem go, poleciałem na górę napisać trzecią zwrotkę "Out of girl town". Słowa Ani pasowały tam idealnie "jedyne co mi pozostało to lasować się" zmieniłem to trochę inaczej i przetłumaczone brzmiało to tak "All You gotta do is swag". Usiadłem do komputera. i zmiksowałem muzykę. Piosenką wyszła idealnie. Zgłodniałem po całodziennym lataniu po sklepach i załatwianiu innych spraw. Odgrzałem obiad i gdy już miałem zamiar zjeść usłyszałem głos ojca dochodzący z góry
- JUSTIN !!
- JUŻ IDE !!! 

Wszedłem na górę. Ojciec siedział na komputerze i słuchał mojej nowo zmiksowanej piosenki, czytając słowa które napisałem
- Ktoś pozwolił ?
- Tak. Ja - powiedział rzucając na mnie wzrok - Świetna piosenka.
- Dziękuje.
- A teraz gadaj w kim jest ta dziewczyna ?
-Jaka znowu dziewczyna ?! - zapytałem zabierając mu kartkę
- Ta o której mowa w piosence. Poznałeś ją w czasie lotu co nie ?
- O czym ty do cholery jasnej mówisz?
- Nie napisałeś piosenki odkąd rozstałeś się z Catlin, a teraz to. Coś jest na rzeczy chłopie, ja to wiem. A prędzej czy później ja się o tym dowiem.
- O niczym się nie dowiesz bo Ania.... - zamilkłem wiedząc że powiedziałem jedno słowo za dużo
- A wiec Ania. Czyli Polak. - wstał - Ładnie, ładnie.
- Ania to tylko dziewczyna która leciała ze mną samolotem i nic więcej jasne. Zwykła koleżanka. Po prostu znajoma.
- Nie taka zwykła skoro napisałeś dla niej piosenkę. - mówiąc to wyszedł z pokoju.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Czwarty


- Ania – powiedziała zdziwiona. Na jej twarz pokazał się uśmiech – witaj kochanie – przytuliła mnie do siebie tak mocno jak nikt do tej pory.
- Cześć ciociu – powiedziałam wtulając się w nią. W moim oku zakręciła się łezka.
- Jak ja cię dawno nie widziałam. Czekała mną ciebie - powiedziała puszczając mnie z uścisku – Wejdź proszę  – powiedziała kierując dłoń w stronę mieszkania. Weszłam do środka. Spodobało mi się tam od razu. Było w nim tak ciepło i przytulnie. Wchodząc zobaczyłam Fredo siedzącego na kanapie. Uśmiechnęłam się do niego. Zdjęłam swoją kremową skórkę oraz conversy w tym samym kolorze . Ciocia jeszcze raz mnie przytuliła – Kochanie jesteś jak tatuś – powiedziałam muskając końcówki moich włosów- Ciemne włosy i oczy, ale figura mamusi
- Dziękuję.  – podeszłam  do walizki – Gzie się mogę rozpakować ?
- Wejdź na górę. Przygotowałam dla ciebie pokój – powiedziała ze śmiechem – ten z balkonem po lewej stronie.
Wzięłam walizkę i wtargałam ją na górę. Podeszłam do kremowych drzwi i otworzyłam je. Moim oczom ukazał się prześliczny fioletowy pokój. Wszystkie meble były kremowe, łóżko również. Gdy wchodziło się do pokoju naprzeciwko wejścia duże drzwi balkonowe. Łóżko stało po prawej stronie pokoju a nad nim widniał napis „Swag”.  Biurko oraz szafa stała po drugiej stornie a przy suficie wisiał telewizor. Przy łóżku stały dziw półeczki. Na jednie stał lampka i budzik, za to druga była pusta. Ten pokój to spełnienie moich marzeń. Nigdy wcześniej nie widziałam tak pięknego pokoju. Poje ręce przykryły moje usta a w oczach pojawiły się łezki szczęścia.
- Podoba ci się ? – spytała
- Ciociu to jest coś przepięknego. – powiedziałam – To wszystko zrobiłaś dla mnie ?
- Znaczy odnowiłam trochę meble i farbę na ścianie. Chciałam abyś się dobrze u mnie czuła. A i jeszcze jak by co za tymi drzwiami – pokazała drzwi w pokoju – tu masz swoją łazienkę.
- Mam swoją łazienkę ? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak. – uśmiechnęła się. – Rozpakuj się i chodź na kolacje.
- Jasne ciociu – powiedziałam salutując.
ona jedynie się uśmiechnęła i  wyszła z pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Miałam swój wymarzony pokój w NY. W końcu coś miłego mi się przytrafiło. Otworzyłam walizkę i rozpakowałam swoje ubrania. Nie były za specjalnie ale nie narzekałam. Usłyszałam głos cioci. Kazała mi zejść na obiad. Szybko zbiegłam na dół. Ciocia i Fredo już siedzieli przy stole. Ciocia pokazała mi dłonią żebym usiadła razem z nimi. Odmówiliśmy modlitwę przed jedzeniem. Oni są bardzo religijni. Uszanuję to.  Zaczęliśmy jeść.
- Aniu opowiadaj jak tam u całej rodziny – nie wiem czemu mówiła po angielsku
- Czemu mówisz po angielsku – powiedziałam po polsku
-  Fredo nie mówi po polsku więc przy nim musimy rozmawiać po angielsku – powiedziała po polsku
- Ahh dobrze – zaczęłam mówić po angielsku – wszystko dobrze. Nie wiele się zmieniło.
- A twoja mama nadal…
- Tak niestety tak – powiedziałam przerywając jej
- Przykro mi – powiedziała cicho
- Nie ma czego. Jestem tu o teraz wszystko się zmieni – powiedziałam biorąc łyżkę zupy do buzi
- Cieszę się, ze z nami zamieszkasz – powiedziała.
Zjedliśmy reszte zupy bez słowa. Fredo nawet na mnie nie spojrzał. Po zjedzeniu wstał, wyniósł talerz i zaczął się ubierać.
- Gdzie idziesz ? – zapytałam
- Do domu. – wymamrotał zakładając kurtkę
- Szkoda – powiedziała Ciocia. Ferdo miał już wychodzi rzucił na mnie chłodne spojrzenie i trzasnął drzwiami.
- Nie przejmuj się kochanie  - powiedziała – on taki jest .
- ok. – Wstałam od stołu zebrałam naczynia i zmyłam je
- Ciociu – zapytałam wycierając ręce w szmatkę
- Tak słonko – rzekła siadając na kanapie
- Mogę jutro jechać na miasto? Chciałam bym założyć sobie amerykański numer
- Nie ma sprawy poproszę Fredo….
- Nie trzeba – znowu jej przerwałam – mój kolega mieszka tu nie daleko i powiedział że ze mną pojedzie.
- Jesteś tu nie cały dzień a już masz kolegów ? – zachichotała
-  Poznałam go w samolocie. Siedział obok mnie. To polak więc będzie mi łatwiej. – poszłam do niej do salonu
- Jasne kochanie.
- I ciociu – usiadłam obok niej – pożyczyłabyś mi parę złoty na numer i na jakieś nowe ubrania –powiedziałam nieśmiale
- oczywiście że tak!
- Dziękuje – przytuliłam się do niej – oddam ci wszystko jak tylko znajdę jakąś pracę.
- Nie musisz. Ty na razie masz się zająć nauką a po za tym twój tata powiedział mi że będzie ci podsyłał jakąś kwotę pieniędzy miesięcznie. A po  za tym mam nadzieje że mi pomożesz w domu i że w końcu będę mogła zwolnić pomoc domową.
- Jane!! – Powiedziała – z miłą chęcią ci pomogę.  – uśmiechnęłam się od ucha do ucha
- Dobrze kochana a teraz pozwól że obejrzę swój ulubiony teleturniej. Na stole stoi laptop weź go sobie i posiedź na twitterze czy na facebooku czy gdzieś.
- Tak jest kapitanie – znowu zasalutowałam jej, wzięłam komputer i poleciałam na górę.
Pierwsze co przyszło mi na myśl to żeby znaleźć na fb Justina. I tak zrobiła. Nie prędko mi się to udało ale w końcu znalazła. Zaprosiłam go do znajomych. On momentalnie przyjął zaproszenie. Po jakiś 5 minutach dostałam wiadomość
- Hej J

* oczami Justina*
Poszedłem już w swoją stronę kiedy usłyszałem że mnie woła
- Tak – Odwróciłem się
- Znam twój adres, zainteresowania i imię ale nie znam nazwiska
- Bieber – uśmiechnąłem się – Justin Bieber.
On jedynie się uśmiechnęła. Pożegnałem się z nią i poszedłem do domu. Za 10 min byłem już na miejscu. Otworzyłam drzwi.
- Jestem !! – krzyknąłem
- Jestem w garażu chodź do mnie
Zostawiłem torbę w przed pokoju.
- Cześć tato – poszedłem i przywitałem się z nim
- Cześć Justin. Jak minęła podróż ? – zapytał majstrując coś przy samochodzie
- Minęła szybko i miło
- A co poznałeś kogoś ? – powiedział żartobliwie ale moje ciało się spięło
- Nie… - powiedziałem – Lece coś zjeść
- Dobrze.
Poszedłem do kuchni w poszukiwaniu czego do zjedzenia. Zastały mnie żeberka. Wziąłem je i usiadłem przed telewizorem. Odpaliłem laptopa i TV. Moje myśli chodziły wokół Ani. Nie mogłem niej nie myśleć. Chciałem być z nia 24/7. Byłem pewnie że jeśli Ania ma moje nazwisko to znajdzie mnie albo na TT albo na FB. Czekałem na jej zaproszenie. Nie myliłem się. Może po godzinie dostałem od niej zaproszenie. Szybko przyjąłem. Chciałem na pisać ale się bałem. Nie wiem czego . W końcu się przełamałem. Napisałem.
- Hej jest super :3 nigdy nie wiedziałam tak pięknego domu i jeszcze nigdy nikt nie traktował mnie tak ciepło.  – napisała
 - To co jutro o której ?
 - Nie wiem. Może o 10 J 
- Serio ?
-  Z wcześnie? 
- Nie no co ty. Może być  10. U ciebie pod domem ?
- Poproszę :3 
- Ok. 
-  Dziękuje :D no to do jutra :P Ja już musze iść. Pa 
- Pa. 
Tak zakończyła się nasza rozmowa. Zamknąłem kopa i poszedłem na górę. Wszedłem do siebie do pokoju. Zamknąłem drzwi na klucz. Wziąłem gitarę. Nagle do głowy przyszedł mi znakomity pomysł na piosenkę. Piosenka miała być o dziewczynie z poza miasta właśnie tak ją nazwałem „Out of Girl Town” . Napisałem pierwszą zwrotkę oraz refren. Przy drugiej miałem już problemy a trzeciej ni jak nie mogłem napisać. Darowałem sobie. Rzuciłem zeszyt z moimi wszystkim piosenkami które pisałem od 16 roku życia. Gitarę odłożyłem na miejsce i poszedłem wziąć prysznic by w końcu przemyśleć na spokojnie parę spraw. 

sobota, 13 kwietnia 2013

Trzeci

*mój punk widzenia*
Obudził mnie głos pilota. Wstałam zaspana i zapięłam pasy. W tedy uświadomiłam sobie że lądujemy. Moje ciało się spięło. Przeraziłam się. Justin chciał mnie uspokoić i złapał mnie za rękę i spojrzał na mnie wzrokiem " Jestem tuż obok". Mój żołądek zrobił fikołka. Nie wiem czy dla tego że lądowaliśmy czy dlatego że najprzystojniejszy chłopak jakiego widziałam w życiu właśnie trzymał mnie za rękę. Wylądowaliśmy
- Jesteśmy na ziemi - powiedział - możesz mnie już puścić - uśmiechnął - nie żeby mi to przeszkadzało czy coś
- A no tak - ocknęłam się - przeprasza- powiedziałam wstydliwie
- Dobra musimy wychodzić. - powiedział
- Ok - wzięłam kurtkę i podałam mu ją - To chyba twoje ?
- No tak. Chodźmy.
Wyszliśmy z samolotu i czekaliśmy na bagaże
- Słuchaj - powiedział - podasz mi swój numer? - zapytał
- Jasne ale ja mam tylko polski numer - powiedziałam wyjmując telefon - to może podasz ty mi swój i jak już założę sobie amerykański numer to do ciebie napisze ? -zapytałam machając telefonem
- Może być - podał mi swój numer - Kurde ojciec mnie nie odbierze z lotnisk...
- Jak to ? - zapytałam zdziwiona
- Normalnie. Nie może nie wiem czemu... - Podrapał się po tyle głowy a drugą rękę wsadził do kieszeni
- Gdybyś jechał na Hight Street to byśmy jechać razem. Po mnie też nikt nie wyjedzie.
- Ty se żarty robisz ?- powiedział drwiąc - mieszkam na Charles street czyli ulice dale
- Naprawdę ? - powiedziałam ciesząc się
- Czyli mam nową sąsiadkę
- Tak jak - zapytałam czerwieniąc się - jedziemy razem ?
- Z miłą chęcią

*oczami Justin'a*

Ucieszyłem się w duchu wiedząc że mieszka tak blisko mnie i że spędzę z nią jeszcze dobre bite 40 min  jak i  nie więcej. Zabraliśmy bagaże i wyszliśmy z lotniska. Czekaliśmy na taksówkę, kiedy ona wymamrotała :
- A ty nie masz mnie już dosyć ?- zapytała cicho
- Nie. Skąd to pytanie ?!- odpowiedziałem szybko
- Męczysz się ze mną już ponad 10 godzin. Nie masz mnie dosyć ? - zapytała chcąc usłyszeć prawdziwą odpowiedź
- Mam. Po prostu marze o tym byś się w końcu ode mnie odpierdoliła - powiedziałem sarkastycznie ale ona chyba tego nie wyczuła i spuściła głowę - Ej młoda ale to był sarkazm... To był tylko głupi żart - objąłem ją ranienie - Nie smuć się.
-Ok - powiedziała spokojnie podnosząc głowę. uśmiechnąłem się do niej
- Jestem skazany na ciebie jeszcze ok. godziny ale sie z tego ciesze - powiedziałem zagryzając wargę.
Cały ten czas chodziło mi po głowie, że mam dziewczynę i powinienem się ogarnąć ale ona był zbyt słodka i seksowna. Była również mądra i zabawna, a jej poliki pokrywając sie różem doprowadzały mnie do szaleństwa. Czy to możliwe że tak szybko spodobała mi się ?nie... ja już mam swoją jedyną  Alyson. Wysoką blondynkę o niebieskich oczach. Co z tego... Nic po za statusem społecznym mnie z nią tak naprawdę chyba nie łączyło. A Ania? Słuchaliśmy tej samej muzyki, mieliśmy podobne zainteresowania i ona nie była zarozumiała. Po za tym jej historia, to ile przeżyła... Ona mnie rozumie. Wtedy tysiące myśli kłębiło mi się w głowie, nie mogłem ich ogarnąć.; Mieliśmy pierwszą połowę wakacji :
- Co robisz do końca wakacji ? - zapytała nieśmiało
- Nic. Nie mam planów - pomyślałem że przecież Alyson wyjechała z rodzicami na Hawaje, a mój tata nie mógł opuszczać jeszcze stanu.
- A może pomógł byś mi się za klimatyzować i w ogóle. - zapytała ze spuszczoną głową
- Spoko - uśmiechnąłem się w przestrzeń - nie ma sprawy. Z miłą chęcią.
- Była bym wdzięczna - spojrzała na mnie
- Nie ma sprawy - powtórzyłem
Podjechała taksówka. Spakowaliśmy walizki do bagażnika i pojechaliśmy. Siedziałem zamyślony co ja mam z tym wszystkim zrobić.Powiedzieć Ani o Alyson ? Czy darować sobie na razie? Postanowiłem sobie darować.

*mój punkt widzenia*

Justin siedział cicho w taksówce. Nie wiedziałam czy powiedziałam coś nie tak... chyba nie... no cóż chłopaków nigdy nie rozgryzę. Całe moje myśli zajmowało to co robię jak zobaczę ciotkę i Fredo*. Prawie całą drogę milczeliśmy, nagle Jus przerwał tę niezręczną cisze :
- Już zaraz będziemy na miejscu.
- Naprawdę? Denerwuje się - przygryzłam wargę
- Czego ?
- Nigdy nie widziałam ciotki - powiedziałam bawiąc sie palcami - Znaczy może jak miałam lat 5 ale nic z tego nie pamiętam.
- Będzie dobrze - powiedział i dotknął mojego ramienia
- Też tak myślę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. - Słuchaj mam pytanie.
- Tak ?
- Co jutro robisz?
- Nic a co ?
- Chce żeby ktoś ze mną pojechał po nowy numer. Musze mieć go jak najszybciej.
- Spoko nie ma sprawy - powiedział po czym wyjrzał za okno - Jesteśmy na miejscu. z tego co mi mówiłaś to ten dom - pokazał na mały kremowy domek. Skromy ale piękny.
- Czas poznać swoją rodzinę. - powiedziałam wysiadają z taksówki.
Wzięłam walizkę. A Justin zaczął iść do domu, gdy nagle przypomniałam sobie 
- Justin poczekaj!! - krzyknęłam w stronę chłopaka który odchodził z torbą. Podbiegłam do niego.
- Tak ? - odwrócił się
- Znam twój adres, wiek i imię ale nie znam nazwiska.
- Bieber - uśmiechnął - Justin Bieber
Uśmiechnęłam się do niego i pożegnałam. Wróciłam po walizkę. Poszłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzyła mi kobieta ok. 60 lat
- Ciocia ?! - powiedziałam

Fredo - syn ciotki ma ok . 25 lat :)

czwartek, 11 kwietnia 2013

Drugi

*Oczami Justina*
Wszedłem do samolotu. Myśląc o tym że czekają mnie jakieś 10 godzin w samotności, od razu odechciewało mi się żyć. Zacząłem szukać swojego miejsca. Nagle dostrzegłem bardzo ładną brunetkę. Jej piwne oczy i długie brązowe włosy od razu przyciągnęły mój wzrok. Okazało się że mam miejsce obok  niej. Nie powiem ucieszyło mnie to. Modliłem się tylko żeby nie była pusta jak większość dziewczyn teraz. Usiadłem obok niej. Nagle zaczęła przeglądać się w telefonie i jej wzrok zatrzymał się jak by  na moim odbici w nim. Uśmiechnąłem sie by zobaczyć czy moja podejrzenia są słuszne. Zgadłem! Dziewczyna się zawstydziła. Więc zdjąłem okulary i spytałem
- Mam wrażenie czy mi się przyglądasz? - powiedziałem zalotnie, na co ona zrumieniła się
- P-przepraszam - powiedziała zawstydzona a jej poliki pokryły się różem.
- Nie ma za co - powiedziałem z uśmiechem - Jestem Justin - powiedziałem wyciągając rękę w jej stronę by nie był już tak zawstydzona i by w końcu poznać jej imię.
- Ania miło mi - powiedziała podając mi rękę.
- Ania ładne imię - powiedziałem i zacząłem rozmowę. W jej czasie walnąłem głupotę i wszedłem na niezręczny temat jej rodziny. Zrobiło mi się głupio i zmieniłem temat. Pogadaliśmy chwile po czy samolot zaczął startować. Widać było po niej przerażenie. Unieśliśmy się na odpowiednią wysokość i można było się rozpiąć
- W końcu - powiedziała z ulgą. Jej ciało się rozluźniło.
- Co pierwszy raz lecisz ? - powiedziałem zagryzając dolną wargę.
- Tak... no i troche sie boje - powiedziała z nierównym oddechem
- Jestem tuż obok. Jak by coś się działo to mów - powiedziałem aby w końcu się rozluźniła i żeby poczuła się bezpiecznie
- A więc jesteś skazany na mnie ok. 10 godzin - powiedziała zaplatając ręce na piersiach
- Cieszy mnie to - powiedziałem zadziornie a ona zrobiła się czerwona jak burak
- Zawstydzasz mnie - powiedziała
- Widzę - powiedziałem ze śmiechem w glosie
- Ha ha ha - zaśmiała się sarkastycznie. Wyjęła słuchawki z kieszeni - nie pogniewasz się jeśli posłucham sobie muzyki na jedną słuchawkę? - zapytał podłączając słuchawki do IPhone'a
- Nie skąd że. A czego słuchasz ?
- Na pewno nie w twoim guście - powiedziała  przeszukując bibliotekę muzyczną w swoim telefonie
- Oj skąd wiesz nie znasz mnie w cale - powiedziałem szturchając ja lekko po koleżeńsku barkiem o bark
- A więc między innymi Boys II Men, Usher, Lil Twist, Ewelina Lisowska...
- Stop - powiedziałem - To niby nie mój gust? - zaśmiałem - to są moi ukochani wykonawcy słonko - zarumieniła się ale jednocześnie uśmiechnęła się od ucha do ucha - często się rumienisz
- Taki mój urok - wymamrotała - Chcesz jedną słuchawkę ? - zapytała podając mi ją
- Z miła chęcią. - powiedziałem odbierając ją i wkładając do ucha. Ania łączyła Eweline Lisowską "W Stronę słońca" i parę innych piosenek. Chciałem przełamać ciszę i zapytałem
- Aniu mogę wiedzieć z jakiej miejscowości pochodzisz?
- Jestem z Legionowa..- powiedziała od niechcenia. Chyba nie miała ochoty rozmawiać o tym - A ty? Urodziłeś sie w Stanach czy w Polsce ?
- Ja? Urodziłem się w Kanadzie. - odpowiedziałem dumnie. Zawsze kochałem mówić, że jestem z Kanady
- Poczekaj bo nie rozumiem - powiedziała z miną zmieszania, wyjmując słuchawkę z ucha - Jesteś z Kanady, twoja mama mieszka w Polsce a tata w Stanach... Nie rozumiem - powiedziała siadając głębiej w siedzeniu
- Moi oboje rodzice urodzili się w Kanadzie. Moi jedni dziadkowie pochodzili z Polski a drudzy z Kanaday. Kiedy mój ojciec poszedł do więzienia - powiedziałem uciszając głos - moja mama wyprowadziła się do polski, do mojego ojczyma. Kiedy mój ojciec wyszedł z pierdla postanowił przeprowadzić sie do nowego Yorku by zacząć od nowa.... - oblizałem usta i zacisnąłem je.

*mój punkt widzenia*
Kiedy powiedział o jego ojcu poczułam, że on chyba nie za bardzo che rozmawiać na jego temat. Zaczęłam wiercić się w fotelu, chcąc zadać jedne pytanie. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam
- Dlaczego twój tata poszedł siedzieć? - zapytałam nieśmiało dodając po chwili - jeśli nie chcesz to nie mów.
- Nie no spoko - zagryzł wargę - Kiedy byłem mały, mój tata potrącił kobietę.... - zaciąłem się - Zasnął za kierownicą...  - chłopak  spuścił głowę. poklepałam go po plecach - Ej skoro ty już wiesz o mnie sporo, to ja też chce coś wiedzieć o tobie. - w tym momencie moje ciało się spięło
- Dobrze ... - powiedziałam biorąc głęboki oddech i wbijając paznokcie w boki fotela - A więc moja mama nigdy nie był, normalną matką - powiedziałam no pół wdechu - Zawsze mnie była i wyzywała. Dosłownie za wszystko. Za źle pościelone łóżko  źle postawione buty w przedpokoju - zatrzymałam się na chwile by sie nie rozpłakać. Wzięłam głęboki oddech -  Wyzywała mnie... Byłam kurwą, pizdą, szmatą, zawsze jak wracała z pracy zaczynało się piekło . A ojciec... Ojca nigdy nie było. Był pracoholikiem. Co weekend był na służbie. Matka wtedy mogła mnie katować - powiedziałam łamiącym się głosem. Wtedy łza spłynęła mi po policzku.
- Przepraszam - przytuliwszy mnie - nie powinienem pytać. - powiedział
- Nie twoja wina. - powiedziałam puszczając się z uścisku - nie wiedziałeś. Też mogłam nie pytać
Zapadła cisza. Justinowi było głupio, mi z resztą też.
- Nie potrzebnie zacząłem temat - wymamrotał
- Nie no ok - powiedziałam z lekkim uśmiechem 

- A masz jakieś pasje? - zapytał chcąc rozmawiać dalej
- Mam. Tańczę od 3 roku życia.
- Czyli 13 lat ? - zapytał ze zdziwieniem podnosząc brwi
- Tak - uśmiechnęłam się szeroko pokazując mój aparat na zębach -  13 lat. A ty masz jakieś pasje ?
- Mam. Śpiewam i gram.
- Na czym grasz? - zapytałam zaciekawiona. Uwielbiałam chłopaków którzy grali na gitarze i pianinie.
- Na gitarze, perkusji, pianinie, trąbce.
- Wow - powiedziałam - Szacunek. Uczyłeś się czegoś sam ze wszystkiego pobierałeś lekcje.
- Tu muszę Cię zmartwić - powiedział z uśmiechem - Wszystkiego nauczyłem się sam.
- Naprawdę? -  nie dowierzałam mu
- Naprawdę - uśmiechnął sie
- Zazdroszczę... - powiedziałam
- Czego?
- Zawsze chciałam nauczyć sie grać przynajmniej na gitarze ale nigdy nie mogłam.
- Mogę cię nauczyć - powiedział z łobuziarskim uśmiechem - Jeśli tylko nadal chcesz.
- Chętnie, ale na razie muszę szkoli angielski. Niby dobrze mówię ale nie wystarczająco
- Zawsze służę pomocą
Uśmiechnęłam się do niego - Jakoś bardzo chcesz mi pomóc w nauce... - zaplotłam ręce na piersiach -Co ty kombinujesz ? - zapytałam z uśmiechem
- Nic, ja po prostu lobię pomagać ludziom w potrzebie -zaśmiał się
- Taaa - również zaczęłam się śmiać.
Zachciało mi się spać. Założyłam obie słuchawki i jakoś przysnęłam. Obudziłam się po jakiś 4 godzinach  na kolanach Justina, on również spał

* Oczami Justina*

Zapała chwila ciszy. Wyjąłem IPhone i sprawdziłem godzinę  i parę innych rzeczy. Zanim się spostrzegłem Ania już spała. Pomyślałem że będzie jej  nie wygodnie, więc delikatnie płożyłem jej głowę na moich udach. Podkuliłem jej nogi i przykryłem swoją kurtką.  Wyglądała tak słodko i niewinnie. Była idealna. Była twarda mimo tego ile już przeżyła. Szkoda, że NY czekała na mnie Alyson - moja dziewczyna. Co prawda Alyson była ze mną dla kasy, a nie dlatego kim jestem. Słuchaliśmy zupełni innej muzyki. Nie miała żadnych zainteresowań oprócz zakupów. Ona była samolubna, nigdy nie obchodziło jej co ja myśle i co ja mam do powiedzenia. Może dlatego spodobała mi sie Ania. Była zupełnie inna niż on.; Pogłaskałem ja po głowie, rozdzielając palcami jej przepięknie kasztanowe włosy. Sam oparłem się o okno i zasnąłem. Obudziłem sie i zauważyłem że nie ma Ani. Zacząłem rozglądać sie po pokładzie. Zauważyłem że właśnie wraca.

- nie spisz już ? - spytała 
- nie... Gdzie byłaś ? 
- musiałam iść do toalety.
- już sie bałam że sie przesiadłaś - powiedziałem z uśmiechem 
- nie no co ty - usiadła na swoje miejsce - słuchaj jestem wścipską dziewczną dlatego też chciałam zapytać co oznaczają twoje tatuaże ? - zapytała pokazując na moje rzymskie litery na prawym barku oraz na dwa tatuaże na prawej ręce : słowo "Believe" na przy zgięciu oraz na sowe na przedramienu 
-  Nie jesteś wścipska - powiedziałem z uśmiechem - te cyfry to data urodzin mojej mamy. Sowa oznacza mądrość. Oznacza dla mnie że tata po wyjściu z więzienia wziął sie w garść i stanął na nogi, a słowo Bielebe to po porostu Uwierz. Bo moim motto jest "Never Say Never and Believe it" - powiedziałem jej pokazując przy opisywanie każdy tatuaż. 
- Mądre słowa. - ziewneła - jak sie nie obrazisz to pójdę spać - powiedziała - moge znowu użyczyć sobie twoich nóg jako poduszki ? 
- Jasne - uśmiechnąłem sie, klepiac sie po udzie - kładź sie. 
Ania zaspana położyła głowę na moich udach a ja przykryłem ją moją kurtką. Chwile popatrzyłem na jej słodkie różowe policzki i ciemne rzęsy i sam zasnąłem. 
Obódził nas głos pilota z informacji o zacięcie pasów bo zaraz lądujemy. Właśnie oświeciło mnie, że mój czas na sam na sam z nią się skończył. 

środa, 10 kwietnia 2013

pierwszy


A więc opowiem kim jestem i co zdarzyło w ostatnim czasie. Jestem Ania. Jestem 17 letnią Polką ale mieszkam w stanach dokładniej w Nowym Yorku. Przeprowadziłam się tam w wieku 16 lat. W tedy jeszcze wszystko było normalnie.Nie chciałam mieszkać w Polsce. nazbierała pieniądze na bilet lotniczy i mama pozwoliła mi na czas liceum polecieć do cioci Hani do Stanów.  Cieszyło mnie to. Mogłam się uwolnić od kraju pełnego nietolerancji, chamstwa i prostactwa. Chodź tam też nie jest o niebo lepiej, ale zawsze coś. Pamiętam dzień wyjazdu jak by to było wczoraj. Był to poniedziałek, było mega ciepło jak na Polskę. Spakowałam do końca walizkę. Moja mama tego dnia chodziła tak jak by ktoś jej wyrwał serce. Pewnie dlatego, ze jej jedyne dziecko woli mieszkać z ciotką po drugiej stronie oceanu niż z całą rodziną tu. No cóż kiedyś ten dzień musiał nadejść. Co z tego że miałam 16 lat, byłam pewna tego co chciałam zrobić. Mój plan był taki, miałam wyjechać tam, zerwać kontakt z rodziną i w końcu zacząć normalnie żyć. Pewnie spytacie się dlaczego chciałam to zrobić. Moja matka nigdy nie traktowała mnie jak człowieka. Potrafiła mnie na wyzywać a gdy ja zaczynałam płakać, nie miała skrupułów by uderzyć mnie nawet po twarzy. Co prawda później przychodziła i przepraszała mnie za wszystko. Ale co z tego, zwykłe przepraszam nigdy nie wymaże moich wspomnień, tego bólu i siniaków. Mój ojciec za to był wojskowym i wprowadzał straszny rygor, ale on przynajmniej miał trochę serca i nigdy mnie nie uderzył. Potrafił wytrząchać się nade mną, pokrzyczeć ale nigdy w życiu nie podniósł na mnie ręki. Rodzeństwa nie miałam, jedynie cioteczne z którym nie miałam najlepszego kontaktu. Mój jeden dziadek był alkoholikiem a babcia bezduszną suką. Za to dziadkowie z drugiej strony zmarli zanim się urodziłam. Podobno byli wspaniali, byli przeciwieństwem tych dziadków. ; Gdy już spakowałam walizki, stałam już w drzwiach swojego starego pokoju, coś złapał mnie za serce. Zaczęłam myśleć, ze będzie mi tego wszystkiego brakowało. Po czym przypomniałam sobie ile łez z bólu i strachu wylałam tu, przeszła mi tęsknota i przyszła chęci jak najszybszego opuszczenia tego miejsca. Moja matka nie chciała mnie odwozić na lotnisko. Jak zwykle nie miała dla mnie ani grama serca. Jej pożegnanie było bardzo chłodne. Gdy podeszła by się do niej przytulić, ona jedynie objęła  mnie delikatnie i powiedziała „Do zobaczenie kiedyś córeczko”. Dziwne było że nazwała mnie „córeczką”. Zawsze byłam szmatą, pizdą, gnojkiem małolatą ale nigdy córeczką. Wzięłam walizkę i zeszła na dół gdzie czekał na mnie w samochodzie tata. Podeszłam do samochodu, tata wysiadł bez słowa spakował walizkę i wrócił na miejsce kierowcy. Obróciłam sie przodem do bloku. Przeleciałam wzrokiem wszystkie pięta wiedząc, że własnie po raz ostatni widzę to miejsce. Popatrzyłam na stary plac zabaw który wyłaniał się z za bloku. To tam spędziłam najpiękniejsze lata swojego dotychczasowego życia, bawiąc się z ( jeszcze wtedy ) z przyjaciółkami. Przebierałyśmy się za księżniczki i bawiłyśmy się lalkami, albo grałyśmy w piłkę. Gdy przypomniałam sobie to wszystko usłyszałam głos taty :- Aniu jedziemy? Bo spóźnimy sie na samolot. – powiedział opierając się o drzwi samochodu.- Tak jasne tato. – powiedziałam podbiegając do drzwi i wsiadając do środka.Zapieliśmy pasy i ruszyliśmy w drogę na lotnisko. Patrzyłam przez okno oglądają szybko zmieniający sie krajobraz i nagle wyjechałam z mojego rodzinnego miasta. To było ostatni raz kiedy tam byłam. Nie rozmawiałam z tatą. Kiedy już zaczęliśmy dojeżdżać do lotniska , stanęliśmy na światłach i nagle tata odezwał się do mnie trochę przygnębionym głosem- Będę tęsknić za tobą kochanie – uśmiechnął się do mnie- Szkoda, ze tylko ty – wymamrotałam patrząc sie cały czas za okno- Mama też będzie tęsknić – poklepał mnie po udzie- Taaa. Na pewno – powiedziała zdegustowana. – Ja też będę za tobą tęsknić- Pamiętaj, zawsze możesz wrócić.  - powiedział do mnie po czym ruszył- Dziękuje ale nie skorzystam – powiedziałam wracając do starej pozycji. Tata za smucił się i ze złością powiedział- Aż tak ci tu źle? Tak mało miałaś? Dostawałaś wszystko czego chciałaś! Nigdy niczego ci nie zaprawialiśmy ! Spełnialiśmy każdą twoją zachciankę i nadal ci mało?! – Wydarł sie- A może własnie w tym tkwi moja nienawiść i żal ?! – wyfurkałam – Zawsze dostałam prezenty ale jakim kosztem ?! Brakiem miłości ?! nie mocą w okazywaniu emocji ?! po za tym ciebie ciągle nie było …. siedziałeś w tej swoje zasranej pracy zamiast mnie wychowywać ?! A Matka ?! Biła mnie za każdym razem kiedy było to możliwe !! – wykrzyczałam.- Dzięki tej zasranej pracy miałaś IPhone’a, markowe ubrania i wszystko inne !!!- A może ja nie chciałam tego ?! A może ja chciałam waszej miłości i uwagi ale wy tego mi nie zapewniliście !!ojciec nic sie nie odzywał już do końca drogi na lotnisku.  Na miejscu wyjęłam walizkę i ruszyłam w stronę wejścia. Tata wyszedł z samochodu i kiedy zaczęłam iść krzyknął- Do widzenia  - krzyknął i machnął ręką. obróciłam się w jego stronę- Do zobaczenia kiedyś tatusiu -  pomachałam mu uśmiechając sie. po raz pierwszy od paru lat powiedziałam do niego tatusiu. Weszłam na lotnisko i  poszłam na odprawęGdy już wsiadłam do samolotu włączyłam telefon. Zastanowiłam się chwile a potem skasowałam numer matki i ojca oraz dziadków. W tym monecie zmieniłam swoje życie. Obok mnie usiadł chłopak z lat 18, brązowe włosy i pełne usta,  w czarnej skórze i okularach przeciwsłonecznych. Był bardzo przystojny. Zagryzłam dolną wargę. Przejrzałam sie w telefonie, moje brązowe włosy do piersi były jak zwykle proste, moja grzywka na bok jak zwykle nie ułożona a moje brązowe oczy nie mogły odciągnąć wzroku od obicia chłopaka w telefonie. Nagle zauważył że sie na niego patrze i uśmiechnął sie do mnie perfekcyjnie białym i idealnym uśmiechem. Zarumieniłam się. Chłopak ściągnął okulary i u uśmiechnął sie do mnie- Mam ważnie czy mi sie przyglądasz? - powiedział zalotnie. Na te słowa zarumieniłam sie.- P-przepraszam. – powiedziałam zawstydzona. Moje poliki pokryły się lekkim różem.- Nie ma za co. Jestem Justin – powiedział uśmiechając sie i wyciągnął rękę w moją stronę- Ania. Miło mi. – podałam mu rękę.- Ania… Ładne imię – powiedział z uśmiechem – a wiec Aniu gdzie lecisz ?- Do Nowego Yorku. A ty ?- Również. Wracam do domu.- To ty tu nie mieszkasz ?  - spytałam- Nie - uśmiechnął sie – moja mama i dziadkowie tu mieszkają. przylatuje do nich czasem. A ty po co lecisz do NY ?- Lece do ciotki. Odcinam się od rodziny i mam  zamiar żyć swoim życiem.- Aha czyli wywalono 17-latka? – zapytał  z naciskiem na wiek- 16-latka i nie wyzwolona tylko uwolniona od matki  sadystki oraz ojca pracoholika - powiedziałam opuszczając głowę w dól. Chłopak poczuł, że wszedł na nieręczny temat i od razu go zmienił.- Do kiedy zostajesz w NY ?- Dotąd aż skończę szkołę. Przynajmniej na razie tak myślę. Chodź chciałam bym zostać  do końca życia. – powiedziała a on jedynie się uśmiechnąłSamolot wystartował.- W końcu - powiedziałam z ulgą, nigdy nie latałam samolotem i byłam lekko przerażona.- Co pierwszy raz lecisz ? – powiedział zagryzając wargę-  Tak… no i trochę sie boje. – powiedziałam z nie równym oddechem- Jestem tuż obok. Jak by coś się działo mów - uśmiechnął sie do mnie a ja do niego- A więc jesteś skazany na mnie ok. 10 godzin. – powiedziałam plotąc ręce na piersiach.- I ciesz mnie to – powiedział zadziornie a ja zarumieniłam się jak pomidor.