poniedziałek, 3 lutego 2014

Dwudziesty siódmy

- Uciekaj. - powiedział do mnie. Ze strachu nie mogłam się ruszyć. - Do środka już! - powiedział do mnie przez zęby.
Wbiegłam szybko do środka, w poszukiwaniu Christiana. Złapałam go z jakąś laską.
- Christian - mówiłam przerażona - On.. Ona tu jest!
- Kto? - poderwał sie
- Alyson!!
-GDZIE ! - Krzyknął
- Pod głównym wejściem !!
Pobiegł szybko w stronę drzwi!

*oczami Justina*
- Do środka już! - powiedziałem do niej przez zęby.
Pobiegła do środka.
- No proszę, proszę. Jaka słodka para. - Powiedziała podchodząc do mnie z całą ekipą.
-Czego tu szukasz?
- Słyszeliście ?! Czego ja tu szukam ? - wybuchnęła śmiechem - Przyszłam na urodziny mojej najukochańszej koleżanki - uśmiechała się ironicznie
- Zabawa jesteś bardzo...
- Wiem kochanie. - podeszła do mnie a ja się odsunąłem.
Przybiegł Christian z chłopakami.
- Justin jakiś problem?
- Nie nic. Koleżanka pomyliła chyba lokale.
- Widzę.
- Jeszcze tego pożałujesz - powiedziała - No nic miło było Cię spotkać a teraz idziemy się bawić
- Nigdzie nie idziesz! - Zatrzymałem ją ręką - Możesz robić co chcesz i kiedy chcesz ale dziś daruj sobie to są jej urodziny. Obiecuje ci że jeśli zrobisz coś by je zepsuć zabije cię bez mrugnięcia okiem.
- Jeszcze tego pożałujesz !
Obróciła się na pięcie i odeszli.
- Czemu ona zawsze musi się gdzieś wpierdolić!?
- Dobra Justin luz - powiedział - My się jakoś ogarniemy, będziemy pilnować drzwi a ty leć do niej. Bawcie się ale grzecznie proszę!
- Sugerujesz coś ?
- Nie nic - zaczął się podśmiewać
- Taa jasne - Szturchnąłem go i poszedłem jej szukać.
Bawiliśmy się całą noc, piliśmy bez umiaru. Wszyscy wypiliśmy trochę za dużo.

*mój punkt widzenia*

Justin przyszedł do mnie. Wyjaśniliśmy wszystko co sie przed paroma chwilami wydarzyło. Zaczęliśmy tańczyć. Powoli wszyscy doszli do nas. Piliśmy, chyba trochę za dużo.
Obudziłam się rano w łózko, w pokoju w klubie. Ból głowy nie dawał mi żyć. Zaczęłam myśleć, gdzie są wszyscy. Przewracałam się z boku na bok. Podniosłam się i zobaczył Justina śpiącego na siedząco, opartego o łóżko.
Wstałam z łóżka. Kręciło mi się w głowi. Spojrzałam na zegarek.
- Już 12 ?! O jezu! - ukucnęłam przy nim. - Justin.. Justin...
- Co się dziej?!
- Czemu nie położyłeś się obok mnie?
- Nie chciałem być nachalny..
- Nie przesadzasz - pocałowałam go
- Która godzina?
- Powinniśmy się już zbierać..
- O jezu! Ok... Ale mam kaca...
- Nie bój się. Ja też.
Ogarnęliśmy się i zadzwoniliśmy po taksówkę.
- Jejku impreza była wspaniała - oplotłam rękami jego szyje a on objął mnie w talii.- Dziękuje.
- Nie masz za co. -pocałował mnie - Słuchaj wiem że jeszcze troche czasu do świąt ale ... Polecisz ze mną na święta do mojej mamy do polski?


2 komentarze:

  1. Jejuu dziś odkryłam ten blog i jest po postu nieziemski *.* przeczytałam cały dziś wiezorem *.* niecierpliwie czekam na następny rozdział *o*

    OdpowiedzUsuń