środa, 3 lipca 2013

Dziewiętnasty

*mój punkt widzenia*
- Biegnijcie już. - powiedziałam.
Pożegnali i wybiegli jak poparzeni. Spojrzałam się na Ross'a.
- Na pewno może być? - okręciłam się i przygryzłam wargę.
- Tak. Posłuchaj się swych przyjaciół i zrozum to że wyglądasz ślicznie - obijał mnie w ramionach. - Masz już maskę?
- No nie...
- jak to? Bal już za dwa dni a ty nie masz maski. - zaczął gestykulować.
- No nie...
- Idź się przebierać i idziemy ją kupić - zaczął pchać mnie w stronę drzwi.
- No dob... - i zatrzasnął mi drzwi przed nosem.
Jego zachowanie było poniekąd dziwne. Ale cóż on taki był. Założyłam z powrotem pudrowo-różowy sweterek i brązowe jeansy.
- Co się dzieje?- wyszłam zatrzaskując drzwi jedną ręką poprawiając włosy
-  Nic co by się miało dziać ?!
- Nie wiem. Dziwnie się zachowujesz… - odwiesiłam sukienkę do szafy.
- Po prostu denerwuje się tym balem – odetchnął
- Nie ma czym. Widziałam wczoraj twój garnitur i koszule. Są śliczne. Kwiaty też. Masz parę i to jaką. Więc nie przejmuj się.
- W sumie masz rację… To jak idziemy po te maskę?
- Tak ale nie denerwuj się już. – uśmiechnęłam się zgarnęłam portfel i zeszłam na dół. Ciocia siedziała na kanapie w salonie i oglądała telewizje.
- Ciociu idziemy kupić maskę na bal.
- Ale po co? W pudełku jest maska.
- No nie ma. Pewnie jest w tym drugim.  Pójdę po nią. – zaczęłam w biegac po schodach gdy nagle usłyszałam ciocie
- NIE !! NIE DOTYKAJ DRUGIEGO PUDEŁKA!! – wbiegła do mnie na schody –  ja ci z niego wyjmę ale ty go nigdy, przenigdy nie dotykaj!
- Dobrze ciociu… przepraszam.
- Nic się nie stało. Ale musisz mi obiecać że nigdy go nie dotkniesz.
- Obiecuje.
Poszyłyśmy po maskę. Ciocia nie chciała mi pokazać co jest w środku. Wyjęła drewnianą szkatułkę i dała mi ją. Poszłam z Ross’em do pokoju. Kiedy otworzyłam szkatułkę zobaczyłam robioną ręcznie kremowo-brązową, wenecką maskę.
- Zobacz – wyjęłam ją i zaczęłam oglądać. – on wygląda jak maska o której kiedyś opowiadała mi mama. Mówiła mi bajkę o starej kremowej masce z brązowymi piórkami. Dziewczyna kochała się w księciu. Pewnego dnia książę ogłosił wielki bal dla wszystkich. Dziewczyna strasznie chciała na niego iść ale nie miała nic oprócz niej. Chciała przynajmniej poczuć się jak na balu i założyła ją na chwile. Kiedy dotknęła twarz maską w magiczny sposób jej ubrania zamieniły się w piękną sukienkę. Jej brudną twarz pokrył piękny makijaż a jej włosy ułożyły się tak idealnie jak nigdy wcześniej w życiu. Dziewczyna mogła iść na bal. Kiedy weszła na sale wszystkie oczy były skierowane tylko na nią. Książe zauważył ją od razu. Zaprosił ją do tańca. Nie mogła uwierzyć że to się właśnie dzieje. Książe był tak niecierpliwy i żądny wiedzy kim jest piękna nieznajoma, że ściągnął z niej maskę w środku tańca. Nagle zniknęło wszystko. Piękna suknia zmieniła się w stare ubrani, makijaż znikną a na jego miejscu powróciły brudne poliki, włosy również powróciły do dawnego stanu. Książe obrzydził się brudną i normalną dziewczyną. Zostawił ją na środku parkietu. Dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić trzymając maskę w rękach rozglądała się po sali pełnej ludzi. Wtem z tłumu wyszedł brat księcia. Idealny chłopak. Ukłonił się dziewczynie i zaprosił ją do tańca. Panna chciała założyć maskę ale chłopak ją zatrzymał. Chciał tańczyć z nie idealną dziewczynką. Przetańczyli razem całą noc. Zakochali się w sobie i zostali najpiękniejszą parą w całym królestwie…
- Przepiękna bajka.
- A wiesz jaki jest z niej morał ? – Ross pokręcił głową – najpiękniejsze rzeczy są nieoczekiwane a piękno to rzecz względna. Zawsze tak mówiła moja mam kiedy byłam mała.
- Musiałaś mieć wspaniałą mamę – spojrzałam się na niego. On nie wiedział ile musiałam się nacierpieć, ile przeżyłam. To co mu opowiedziałam jest chyba jedynym miłym wspomnieniem z mojego dzieciństwa. Tą bajkę opowiadałam mi mama kiedy ojciec wyjechał na misje do Iraku. Tylko wtedy moja mama była dla mnie miła i życzliwa, tylko wtedy była prawdziwą matką.
- Słuchaj skoro mamy maskę i wszystko inne to chodź gdzieś. – zaproponowałam
- Ok. Do kina ? – wstał.
- Z miłą chęcią – wzięłam go pod rękę i poszliśmy do kin.

~*~*~*~*~Dwa dni później*~*~*~*

*oczami Justina*



Nadszedł dzień balu. Miałem wszystko już przygotowane. Nikt nie wiedział co ja planuje. Tego dnia nie poszedłem na lekcje. Chciałem żeby wszyci pomyśleli że nie byłem wstanie tego dnia wyjść z domu. Wstałem po południu. Bal był na 18. Miałem jeszcze wiele czasu. Zjadłem śniadanio-obiad. Umyłem się i zabrałam się za przygotowania. Przylizałem włosy na żel tak jak nigdy, założyłem zielone soczewki kontaktowe. Nawet specjalnie kupiłem podkład po to by zasłonić niektóre tatuaże. Nadeszła godzina do wyjścia. Wciągnąłem garnitur i czarna maskę. Wyszedłem z domu. Szedłem na piechotę. Gdy doszedłem do szkoły bal się właśnie rozpoczynał. Nerwy zjadały mnie od środka. Jeśli ktoś mnie rozpoznał by mnie cały plan legł by w gruzach. Co chwile jakaś dziewczyna prosiła mnie do tańca. Zgadzałem się by zająć sobie jakoś czas czekając na Anię. Czkałem tam może z 30 mi. Kiedy chciałem już wracać i darować sobie to wszystko zobaczyłem ją. Właśnie wchodziła do sali. Szli parami. Ross i Jenny jako pierwsi, za nimi Ania i Christian a tuż za nimi Ryan ze swoim chłopakiem… Nie mogłem się odczekać wolnego kawałka by podejść do niej i zaprosić ją do tego jednego tańca. Długo nie musiałem czekać. Po 15 min zagrali pierwszy wolny kawałek. Podeszłem do niej i ukłoniłem jej się.
- On Cię chyba do tańca zaprasza – powiedziała Jenny szturchając Anię.
- Tak. – Ukłoniła się mi i złapała za moją wyciągniętą rękę.
Poszliśmy na środek parkietu. Ustawiliśmy się w ramię. Zaczęliśmy tańczyć. Marzyła o ty m od zawsze a ja właśnie wtedy mogłem spełnić to jedno marzenie. Wpadliśmy jak by w trans. Każdy nasz ruch był dopracowany do perfekcji. Prawie na koniec naszej pięknej Rumby Ania zaplotła nogę wokół mojego uda, ja zrobiłem” krzesełko” a ona podniosła nogę do góry nie przestając patrzeć mi się w oczy. Wszyscy zaczęli klaskać. Wyszliśmy z podnoszenia. Obróciłem ją dwa razy i złapałem jej nogę na wysokości mojego biodra. Nasze spojrzenie prawie w ogóle się nie przerwało. Kiedy już opuściła nogę, przyciągnąłem ją do siebie i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek. Ona niestaniała poru. Puściłem ją. Była w wielkim szoku. Ukłoniłem się jej.
- Kim jesteś? – wyjąkała. Ja jedynie uśmiechnąłem się do niej. Ktoś nagle ją zawołał. Obróciła się na chwile. W tedy udało mi się zniknąć w tłumie. Wyszedłem z balu i poszedłem do domu. W czasie drogi wyjąłem papierosa i zapaliłem go. Byłem siebie dumy. Po czym zrozumiałem ze ona nigdy się nie dowie że to byłem ja… Że nadal będziemy jednie przyjaciółmi…. 
-----------------------------------------------------------------------------

Jak myślicie. Ania dowie się że jej tajemniczym księciem był Justin?
Uda mi się wyznać ich uczucia ? :D

4 komentarze: