*mój punkt widzenia*
Zamarło mnie.
- Nie... Justin nie. - zobaczyłam zwód na jego twarzy - po prostu nie moge.
- No dobrze. - wziął głęboki oddech - jeśli to za szybko...
- Nie.. Nie chodzi o to. Po prostu chodzi o to że nie chce tam wracać. Nie lubię Polski i .... Nie mam tam nikogo. - spuściłam głowę
- Ja przepraszam - przytulił mnie - zapomniałem. Zmieniłaś się. Nie ma już tej zahukanej dziewczyny z samolotu. Jest za to uśmiechnięta i pełna ochoty do życia moja dziewczyna. - uśmiechnął się.
Przyjechała taksówka. Pojechaliśmy do mnie.
- Cześć ciociu! - krzyknęłam wchodząc do mieszkania. Modliłam się o to żeby tylko nie zauważyła nas w jakim stanie. Niestety.
- Hej kochanie. Jak impreza?
- Dobrze ale chyba trochę przesadziliśmy z alkoholem ... Przepraszam
- Nic się nie stało. - uśmiechała sie tylko pod nosem. - Tak się uroki waszego wieku po za tym były to twoje urodziny więc tym razem przymknę na to oko.
Uśmiechnęłam sie do niej.
*oczami Justina*
- Nic się nie stało. - uśmiechała sie tylko pod nosem. - Tak się uroki waszego wieku po za tym były to twoje urodziny więc tym razem przymknę na to oko.
Poszliśmy do niej na górę. Usiadłem na łóżku.
- W dniu dzisiejszym mam gdzieś to jak będę wyglądała. - wyjęła jakieś ubrania z szafki.
- I tak jesteś piękna.
- Oj nie słódź aż tak - zamknęła szafkę i rzuciła torebkę na łóżko- idę się umyć i ogarnąć.
- Leć.
Zamknęła drzwi do łazienki. Położyłem się. Byłem wymęczony jak nigdy. Postanowiłem wyjść na balkon zapalić. Wyjąłem papierosa z paczki, zabiałem zapalniczkę. Wyszedłem na balkon i gdy już podpaliłem papierosa usłyszałem kłótnię Jeny i Ross'a.
- Mam już tego wszystkiego dosyć! Mam dosyć Ciebie
- Skoro masz mnie tak dosyć to może nie powinniśmy być już razem?!
- No chyba nie! - usłyszałam trzask drzwi.
- Kurwa ! - wydarł się.
Drzwi od balkonu zaczęły się otwierać. Ross wybiegł z papierosem. Podpalił go. Nie zauważył mnie. Postanowiłem do niego zadzwonić żeby całe osiedle nie słyszało naszej rozmowy.
- Co sie stało?
- A co się miało stać?
- No kurwa chłopie stoję na balkonie u Ani i słyszałem końcówkę kłótni.- obrócił się w moją stronę.
- Sam nie wiem o co poszło. Od słowa do słowa i chyba się rozstaliśmy. Mam jej dosyć.
- A ile jesteście razem?
- Byliśmy dwa lata 1 października była rocznica..... O kurwa...
- Co ?
- Zapomniałem o rocznicy... o to kurwa poszło. -rzucił słuchawkę.
Pokiwałem tylko głową. Ross zniknął w drzwiach. Wypaliłem do końca. Kiedy wchodziłem do pokoju akurat Ania wyszła z łazienki ubrana w szary dresik, białą koszulkę przed pępek. Włosy związane w koczka.
- Dlaczego spięłaś włosy?
- A co źle wyglądam?
- Nie ale wiesz że lubię bawić się twoimi włosami. - uśmiechnął się.
- Niby taki dorosły a w środku jeszcze dzieciaczek - oplotłam rekami moją szyje, przygryzając wargę.
- Czy dzieciaczek zrobił by tak - przyciągnąłem ją za biodra do siebie i zacząłem ją całować. Odwzajemniła pocałunek. - To jak idziemy teraz do mnie?
- Niech będzie.
*mój punk widzenia*
Założyłam jeansową katanę, zgarnęłam papierosy, telefon i okulary przeciw słoneczna. Zeszliśmy na dół. Zrobiłam sobie kawę w kubku termiczny i poszliśmy.
- Jestem padnięta
- Nie jesteś jedyna. - wyjęłam fajka i zapaliłam.
- Więcej nie pije.
- Każdy tak mówi.
- Kiedy lecisz do polski?
- Na święta. Musze odwiedzić mamę i rodzeństwo.
- Masz rodzeństwo?
- Kiedyś Ci chyba o nich mówiłem?
- Nie przypominam sobie.
- Mam młodszą siostrę i brata. 5-letnią Jazmyn i 4-letniego Jaxson'a.
- Ojejku jaki słodziaki.
- No. Ale czasami mogą dać nieźle w kość.
- Nie wątpię.
Doszliśmy. Kiedy weszliśmy na górę Justin wziął gitarę i powiedział
- Napisałem to w czasie naszej kłótni.
I zaczął śpiewać mi "Boyfriend" ...
poniedziałek, 24 lutego 2014
poniedziałek, 3 lutego 2014
Dwudziesty siódmy
- Uciekaj. - powiedział do mnie. Ze strachu nie mogłam się ruszyć. - Do środka już! - powiedział do mnie przez zęby.
Wbiegłam szybko do środka, w poszukiwaniu Christiana. Złapałam go z jakąś laską.
- Christian - mówiłam przerażona - On.. Ona tu jest!
- Kto? - poderwał sie
- Alyson!!
-GDZIE ! - Krzyknął
- Pod głównym wejściem !!
Pobiegł szybko w stronę drzwi!
*oczami Justina*
- Do środka już! - powiedziałem do niej przez zęby.
Pobiegła do środka.
- No proszę, proszę. Jaka słodka para. - Powiedziała podchodząc do mnie z całą ekipą.
-Czego tu szukasz?
- Słyszeliście ?! Czego ja tu szukam ? - wybuchnęła śmiechem - Przyszłam na urodziny mojej najukochańszej koleżanki - uśmiechała się ironicznie
- Zabawa jesteś bardzo...
- Wiem kochanie. - podeszła do mnie a ja się odsunąłem.
Przybiegł Christian z chłopakami.
- Justin jakiś problem?
- Nie nic. Koleżanka pomyliła chyba lokale.
- Widzę.
- Jeszcze tego pożałujesz - powiedziała - No nic miło było Cię spotkać a teraz idziemy się bawić
- Nigdzie nie idziesz! - Zatrzymałem ją ręką - Możesz robić co chcesz i kiedy chcesz ale dziś daruj sobie to są jej urodziny. Obiecuje ci że jeśli zrobisz coś by je zepsuć zabije cię bez mrugnięcia okiem.
- Jeszcze tego pożałujesz !
Obróciła się na pięcie i odeszli.
- Czemu ona zawsze musi się gdzieś wpierdolić!?
- Dobra Justin luz - powiedział - My się jakoś ogarniemy, będziemy pilnować drzwi a ty leć do niej. Bawcie się ale grzecznie proszę!
- Sugerujesz coś ?
- Nie nic - zaczął się podśmiewać
- Taa jasne - Szturchnąłem go i poszedłem jej szukać.
Bawiliśmy się całą noc, piliśmy bez umiaru. Wszyscy wypiliśmy trochę za dużo.
*mój punkt widzenia*
Justin przyszedł do mnie. Wyjaśniliśmy wszystko co sie przed paroma chwilami wydarzyło. Zaczęliśmy tańczyć. Powoli wszyscy doszli do nas. Piliśmy, chyba trochę za dużo.
Obudziłam się rano w łózko, w pokoju w klubie. Ból głowy nie dawał mi żyć. Zaczęłam myśleć, gdzie są wszyscy. Przewracałam się z boku na bok. Podniosłam się i zobaczył Justina śpiącego na siedząco, opartego o łóżko.
Wstałam z łóżka. Kręciło mi się w głowi. Spojrzałam na zegarek.
- Już 12 ?! O jezu! - ukucnęłam przy nim. - Justin.. Justin...
- Co się dziej?!
- Czemu nie położyłeś się obok mnie?
- Nie chciałem być nachalny..
- Nie przesadzasz - pocałowałam go
- Która godzina?
- Powinniśmy się już zbierać..
- O jezu! Ok... Ale mam kaca...
- Nie bój się. Ja też.
Ogarnęliśmy się i zadzwoniliśmy po taksówkę.
- Jejku impreza była wspaniała - oplotłam rękami jego szyje a on objął mnie w talii.- Dziękuje.
- Nie masz za co. -pocałował mnie - Słuchaj wiem że jeszcze troche czasu do świąt ale ... Polecisz ze mną na święta do mojej mamy do polski?
Wbiegłam szybko do środka, w poszukiwaniu Christiana. Złapałam go z jakąś laską.
- Christian - mówiłam przerażona - On.. Ona tu jest!
- Kto? - poderwał sie
- Alyson!!
-GDZIE ! - Krzyknął
- Pod głównym wejściem !!
Pobiegł szybko w stronę drzwi!
*oczami Justina*
- Do środka już! - powiedziałem do niej przez zęby.
Pobiegła do środka.
- No proszę, proszę. Jaka słodka para. - Powiedziała podchodząc do mnie z całą ekipą.
-Czego tu szukasz?
- Słyszeliście ?! Czego ja tu szukam ? - wybuchnęła śmiechem - Przyszłam na urodziny mojej najukochańszej koleżanki - uśmiechała się ironicznie
- Zabawa jesteś bardzo...
- Wiem kochanie. - podeszła do mnie a ja się odsunąłem.
Przybiegł Christian z chłopakami.
- Justin jakiś problem?
- Nie nic. Koleżanka pomyliła chyba lokale.
- Widzę.
- Jeszcze tego pożałujesz - powiedziała - No nic miło było Cię spotkać a teraz idziemy się bawić
- Nigdzie nie idziesz! - Zatrzymałem ją ręką - Możesz robić co chcesz i kiedy chcesz ale dziś daruj sobie to są jej urodziny. Obiecuje ci że jeśli zrobisz coś by je zepsuć zabije cię bez mrugnięcia okiem.
- Jeszcze tego pożałujesz !
Obróciła się na pięcie i odeszli.
- Czemu ona zawsze musi się gdzieś wpierdolić!?
- Dobra Justin luz - powiedział - My się jakoś ogarniemy, będziemy pilnować drzwi a ty leć do niej. Bawcie się ale grzecznie proszę!
- Sugerujesz coś ?
- Nie nic - zaczął się podśmiewać
- Taa jasne - Szturchnąłem go i poszedłem jej szukać.
Bawiliśmy się całą noc, piliśmy bez umiaru. Wszyscy wypiliśmy trochę za dużo.
*mój punkt widzenia*
Justin przyszedł do mnie. Wyjaśniliśmy wszystko co sie przed paroma chwilami wydarzyło. Zaczęliśmy tańczyć. Powoli wszyscy doszli do nas. Piliśmy, chyba trochę za dużo.
Obudziłam się rano w łózko, w pokoju w klubie. Ból głowy nie dawał mi żyć. Zaczęłam myśleć, gdzie są wszyscy. Przewracałam się z boku na bok. Podniosłam się i zobaczył Justina śpiącego na siedząco, opartego o łóżko.
Wstałam z łóżka. Kręciło mi się w głowi. Spojrzałam na zegarek.
- Już 12 ?! O jezu! - ukucnęłam przy nim. - Justin.. Justin...
- Co się dziej?!
- Czemu nie położyłeś się obok mnie?
- Nie chciałem być nachalny..
- Nie przesadzasz - pocałowałam go
- Która godzina?
- Powinniśmy się już zbierać..
- O jezu! Ok... Ale mam kaca...
- Nie bój się. Ja też.
Ogarnęliśmy się i zadzwoniliśmy po taksówkę.
- Jejku impreza była wspaniała - oplotłam rękami jego szyje a on objął mnie w talii.- Dziękuje.
- Nie masz za co. -pocałował mnie - Słuchaj wiem że jeszcze troche czasu do świąt ale ... Polecisz ze mną na święta do mojej mamy do polski?
Subskrybuj:
Posty (Atom)