Wybiegła z domu. Co ja najlepszego narobiłem! Byłem tak zły że uderzyłem pięścią w lustro, które rozleciało się na milion kawałków tnąc mi rękę. Byłem wściekły. Jerremi wparował d mnie do łazienki.
- Co ty kurwa odpierdalasz?! - wydarł się na mnie - Nie dość ze mijam rozpłakaną Anie w drzwiach to jeszcze te lustro... - przykucnąłem, zasłoniłem twarz rękoma, odsłaniając tym leżącą za sobą kreskę. - Czy to ...
- amfetamina... - dokończyłem. - Ogólnie opierdoliła mnie za to że jej broniłem i za to że nie powiedziałem jej nic o amfie...
- No to jej się nie dziwie...
- I kazałem jej się odpierdolić bo nie jest moją matką..
- Co?!
- to co słyszałeś! - poniósł mnie i przycisnął do ściany
-Słuchaj gówniarzu, wiem że ja nie szanowałem twojej mamy bo nie miał mi kto pokazać jak się szanuje kobiety! Ale ty powinieneś widzieć jak ona cierpiała... Wiec nie pozwolę ci kurwa żebyś stał się mną rozumiesz... Nie wierze że niczego cię nie nauczyłem. - puścił mnie i zgarnął kreskę do umywalki - skąd to masz?!
- Pojebało Cię?! Od starych kolegów...
- Słuchaj gówniarzu.. Znowu zaczynasz?! Spróbuj zacząć się bawić ze mną tak jak kiedyś z matką a odeśle cię do niej do Polski bo ja się kurwa z tobą nie będę tu użerać! A teraz sprzątaj to i zapierdalaj przeprasza Anie! Ale to już....
*mój punkt widzenia*
Wybiegłam od niego z domu mijając w drzwiach Jerremiego.
- Pierdolona szuja! Nie wierze że mógł mi to zrobić!
Poszłam do domu, zamknęłam się w swoim pokoju i przepłakałam resztę dnia.
~*~*~*~*~*~*~*~* Dwa tygodnie później *~*~*~*~*~*~*~*~*~*
- A więc to już dziś - powiedziałam obudzona przez budzik w sobotę - moje urodziny super - parsknęłam sarkastycznie zasłaniając ręką oczy.
Umówiłam się z Kwiatem na miasto. Miałam nadzieje że nie będzie pamiętał o moich urodzinach. Nie lubiłam dostawania prezentów ani śpiewania mi sto lat. Kiedyś było inaczej jarałam się na samą myśl o urodzinach a teraz? Chciałabym ich nie mieć. ale cóż...
Wstałam i zaczęłam się szykować. Założyłam kremowy sweterek z ćwiekami na ramionach, skórzaną spódniczek i czarne rajstopy. Pomalowałam się, ułożyłam grzywkę i zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Kiedy zeszłam na sam dół zobaczyłam Ross'a, Jeny, Leo, Christian'a, Ryan'a i Kwiata.
Zaczęli śpiewać mi sto lat. Nie wiem czemu wzruszyłam się.
- Dziękuje wam! A ciebie Dawid zabije! - powiedziałam z uśmiechem.
- Za co? - Przestraszył się jak to on
- Za to że im powiedziałeś mordo !
- Ale to nie ja im powiedziałem tylko twoja ciocia.
- Ciociu!
- Zasługujesz na fajne urodziny! - przytuliła mnie i złożyła mi życzenia, a każdy za nią. - Chodź zdmuchnij świeczki ! - zdmuchnęłam je, rozejrzałam się do dokoła czy nie ma Justin'a, jeny lekko przecząco odmachała mi głowa. Nie widziałam go ani nie rozmawiałam z nim od czasów kłótni.
Usiedliśmy do stołu. Gadaliśmy, śmialiśmy się. Nagle Jeny odebrała telefon
- Tak.... Że teraz..... Co się stało? ..... O Cholera... Ta już idę.... - rozłączyła się - Słuchaj Ania przepraszam cię naprawdę ale musze lecieć, mama kupiła jakieś meble i każe mi sobie pomóc
- Tak leć nie ma sprawy.
- To ja ją odwiozę! - powiedział Ryan
- To ja i Leo pomożemy wam! - krzyknął Christian.
- Dobra, spadać mi z oczu już - powiedziałam żartobliwie z uśmiech na ustach
- Dziękuję że rozumiesz! - powiedziała. Wyszli.
- Skoro poszli to chodź dam ci mój prezent urodzinowy!
- Nie trzeba Ross, naprawdę.
- Oj no chodź! Dawid idziesz z nami?
- A mogę?!
- Tak!
Założyłam botki z ćwiekami i czarną ramoneskę. Roz zaprowadził nas przed swój garaż. Kazał nam usiąść na masce swojego samochodu.
- Dawid coś czuje że to będzie piosenka.
- ja też.
Otworzyły się drzwi od garażu, zobaczyłam Ross'a z gitarą i wiedziałam co się szykuje.
- A to dla ciebie. - zaczął śpiewać - You're always on my mind, I think about you all the time, Umm... no! - gdy tylko usłyszałam "no" kamień spadł mi z serca.
Śpiewał i śpiewał. Piosenka była świetna. "Not a love song" od tamtej pory cały czas chodził mi po głowie. Klaskałam głośno a na koniec, wstałam i przytuliłam go najmocniej jak umiałam.
- Dziękuje.
- Wszystkiego najlepszego!
To było coś pięknego.
- To jak już dajemy prezenty - Dawid wstał i podszedł do mnie - to proszę.
Dał mi pudełeczko. Otworzyłam je a tam serduszko. - otwórz je - powiedział. Dałam mu pudełko, otworzyła te srebrne serduszko z wyrytymi naszymi inicjałami. patrzę a tam nasze pierwsze wspólne zdjęcie.
- To my... Dwa lata temu.. w Krakowie - zaczęłam mówić po polsku - to tam gdzie to wszystko się stało.
- Tam gdzie zostawiliśmy swój znak miłości. - pocałował mnie w czoło i przytulił do siebie. Odwzajemniam jego objęci.
- O czym wy gadacie - zapytał zdezorientowany Ross.
- O niczym. - mówiłam znowu po angielsku - takie wspominanie starych czasów.
- Ania nie obraź się ale ja chyba pojadę pomóc Jeny bo tak głupio że mnie tam nie ma.
- Jasne! Leć! - przytuliłam go - i jeszcze raz dziękuję.
- Spoko widzimy się później!
- Co?!
- Nic papa - i pobiegł.
Poszliśmy z Dawidem do mnie, siedzieliśmy piliśmy kawę i wspominaliśmy stare czasy.
ok. 17 Dawid poderwał się.
- Ania! Musimy jechać!
- Gdzie?!
- Zobaczysz!
Pociągną mnie za rękę na dół, ubraliśmy sie i pojechaliśmy pod klub "Teen Club".
Wciągnął mnie do środka. Zobaczyłam tłum ludzi patrzących się na mnie, "dróżkę" na scenę i Justina na niej. Rozległy się dźwięk tamburyna.
- Aniu zostaniesz moją One Less Lonely Gilr ?
środa, 13 listopada 2013
niedziela, 3 listopada 2013
Dudziesty czwarty
Podjechaliśmy pod dom Justina. Szybko ściągnęłam kask i pobiegłam za Jon'em.
- Możesz mi kurwa w o końcu powiedzieć co się stało?!
- Słuchaj - obrócił się w moją stronę, ze wściekłością wypisaną w głosie i na twarz. - Tylko kurwa Ciebie teraz brakowało. Nie wiem czy wiesz ale on nie zawsze był miłym, grzecznym chłopcem! Bo były diler moja drga! Pewnie Ci opowiadał co zrobił jego ojciec! Po tych wszystkich wydarzeniach Justin stal się tak.... Mógł by zabić dla kreski! A potem spotkał Alyson... On miała podobne przeżycia i pomogła go wyciągnąć a teraz go tym szantażuje! Justin nie chce by tu wszystko się wydał dlatego z nią jest... ALE KURWA PRZEZ CIEBIE - zaczął się na mnie drzeć, zamachnął się już kiedy opanował emocje - wszystko zjebałaś!!
- Dlaczego ja? Ja nic złego nie zrobiłam... starłam się nic mu nie mówić ale on sam to ze mnie wyciągnął.... To nie moja wina - zaczęłam powtarzać - ja nic złego....
- rozkochałaś go w sobie!
- słucham?- myślałam że się w pierwszym momencie przesłyszałam
- Zakochał się w tobie?! Jesteś durna czy co?! Myśli, że tak bez powodu napierdolił tych chłopaków, kazał nam ciebie pilnować i dał temu chłopakowi kose w brzuch oraz napluł Ally prosto w twarz...
- Co kurwa?! Czy jego do reszty pojebał?! - nie chciałam już dalej słuchać.
Wbiegłam do domu. Wbiegłam intuicyjnie po schodach do jego pokoju. Nie było go tam. Zobaczyłam uchylone drzwi od łazienki. Wparowałam do nie i zaczęłam się wydzierać
- Czy ciebie do reszty pojebało ?!
*oczami Justina*
Pojechałem, na stara dzielnicę. Do moich byłych kumpli. Kiedy przejeżdżałem prze główną ulice przechodziły mnie dreszcze, wszystkie wspomnienia wracały ... To kim byłem, co robiłem... to przeszłość. Skręciłem w moja ulicę, ulice gdzie wszystko się działo. Zobaczyłem ich. Starzy znajomi. Zatrzymałem się. Wysiadłem z samochodu ;
- No witam panowie!
- Siema Stary ! - Podszedłem do nich i witałem się z każdym z trzech : Luke'm, Harry'm i George'm.
- Ma do was sprawę. Obchodzi o to by napierdolić typa i nastraszyć dziwę.
- Dziwkę?
- Aylson Stay..
Wszyscy zamarli. Wiele osób ją tu znało, wychowywała się w drugiej części tej dzielnicy.
- Stary?! Czy ciebie pojebało?! Ruszasz pierwszy na gang Stay'ów ?!
- Ząb za ząb.. - powiedział wkładaj ręce do kieszeni i oblizując usta.
- skoro tak to jedziemy!!
Weszliśmy do samochodu. pojechaliśmy na drugi koniec dzielnicy, zobaczyć czy nasza ukochana siedzi z bandą. Nie myliłem się. Siedzieli w 3 osoby - Alyson i jakiś dwóch. Zaparkowałem trochę przed nimi. Zanim wyszliśmy z samochodu Luke dał mi nóż.
- To Ci się może przydać.
- Sugerujesz że nie umiem się bić.
- Nie ale coś czuje że dawno tego nie robiłeś, a po za tym masz więcej do stracenia niż my.
Wysiedliśmy i poszliśmy w stronę grupki siedzącej na murku pijącej piwo.
- Hej kochanie - wstała zaczęła iść w moją stronę. Harry jednym ruchem obezwładnił dziewczynę.
Dwóch pozostałych gości ruszyło w naszą stronę. Jeden z nich podszedł do mnie i uderzył mnie prosto w twarz, upadłem. Zaczął się śmiać. Wyjąłem z kurki nóż. trzymałem go w rękach, powoli wstałem. Stanąłem twarzą w twarz z nim, bez zastanowienia, wbiłem mu nóż w brzuch. Chłopak upadł. Spojrzałem na nóż w mojej ręce i zrozumiałem że trochę przegiąłem. Drugi z nich podbiegł do niego. Zaczął go ocucać. Wtedy podszedłem do Alyson. Szarpała się, ale miała za mało siły żeby się uwolnić.
- Aly, Aly , Aly. Myślał że się nie dowiem!? Że możesz ją zastraszyć, bawić się nią. Chyba zapomniałaś że nie tylko ty masz znajomości i nie tylko ty umiesz załatwić to i to. Pamiętaj tknij ją jeszcze raz a stanie się z tobą to co z nim. A może nawę po tobie nie zostanie ślad! Zadarłaś nie z tym kim trzeba.
- No spróbuj!
- Oj kochana moja jak będzie trzeba to spróbuje. - podszedłem do niej, naplułem jej w twarz - suka!
Harry puścił ją, a ona upadła na ziemie z płaczem. nie ruszał mnie to już. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon. Odwiozłem chłopaków.
- Zostań z nami!
- Nie mogę, musze lecieć!
- No dawaj! Mamy coś dobrego! - wyciągnął z kieszeni z 5 torebeczek amfetaminy. - Zabaw się z nami po staremu. - kiedy zobaczyłem to poczułem wielką chęć by wciągnąć
- Chętnie, nawet nie wiesz jak bym chciał ale nie mogę musze wracać.
- Nie to nie. - zaczęli wysiadać - masz to od mnie za spotkanie w starym stylu. - położył mnie na fotelu i poszedł.
Wiałem to małe cudeńko do ręki. Smaki starych czasów. schowałem do kurtki i pojechałem do domu.
Wszedłem do siebie do pokoju zamknąłem drzwi. Usiadłem na łóżku i bawiłem się torebeczką.
Korciło mnie strasznie. W końcu nie wytrzymałem. Poszedłem do łazienki. Wyciągnąłem z portfela kartę kredytową. wysypałem amfetaminę na blat bok umywalki. Zacząłem robić kresę i gdy schyliłem się po to by poczuć to czego dawno nie czułem weszła ona.
- Czy ciebie do reszty pojebało ?! - szybko obróciłem się przodem do niej, zasłaniając kreskę.
- O co chodzi?
- Nie dość że dałeś temu facetowi kose w brzuch t naplułeś Alyson prosto w twarz?!
- Należało jej się - zaplotłam ręce
- Dobra to suka która nie ma honoru ale czy ja cię urwą prosiłam o to byś załatwił te sprawy za mnie?!
- a co miałem ci pozwolić napierdalać się z obcymi ludźmi?!
- Nie wiem kurwa ale nie na pewno nie pozwolę ci na to byś kurwa trafił do więzienia za zabójstwo!
- Za jakie zabójstwo?! Gościu żyje na pewno.
- Skąd ta pewność?! A po za tym czemu mi nic nie powiedziałeś ?
- O czym?
- Że kurwa byłeś uzależniony od amfetaminy?!
- Nie musze ci mówić wszystkiego... - przysunąłem się, Ania zauważyła kreskę za moimi plecami
- Co to kurwa jest? Pojebało cię?!
- Nie! A co ty kurwa moja matka że będziesz mnie pouczać co mogę a co nie?! Odpierdol się od tego!
- Słucham?! - widziałem że była już tak wkurwiona jak nigdy - Że co?! Mam się odpierodlić ?!
Masz to jak w banku!!
- Ania poczekaj...
- nie to koniec.... Koniec naszej przyjaźni! Ja się o ciebie martwię, boje... ty jesteś dla mnie wszystkim.. jesteś dla mnie ja powietrze a ty? - obróciła się
- Czemu jestem jak powietrze, przecież nie jestem wszystkim czego potrzebujesz... a po za tym masz Leo..
- Ja go kurwa nie kocham!
- To kogo ty kurwa kochasz !?
- Ciebie cioto! - wykrzyczała cała czerwona ze łzami w oczach - Ciebie kurwa !!
Wybiegła ode mnie z łazienki i z domu
- Możesz mi kurwa w o końcu powiedzieć co się stało?!
- Słuchaj - obrócił się w moją stronę, ze wściekłością wypisaną w głosie i na twarz. - Tylko kurwa Ciebie teraz brakowało. Nie wiem czy wiesz ale on nie zawsze był miłym, grzecznym chłopcem! Bo były diler moja drga! Pewnie Ci opowiadał co zrobił jego ojciec! Po tych wszystkich wydarzeniach Justin stal się tak.... Mógł by zabić dla kreski! A potem spotkał Alyson... On miała podobne przeżycia i pomogła go wyciągnąć a teraz go tym szantażuje! Justin nie chce by tu wszystko się wydał dlatego z nią jest... ALE KURWA PRZEZ CIEBIE - zaczął się na mnie drzeć, zamachnął się już kiedy opanował emocje - wszystko zjebałaś!!
- Dlaczego ja? Ja nic złego nie zrobiłam... starłam się nic mu nie mówić ale on sam to ze mnie wyciągnął.... To nie moja wina - zaczęłam powtarzać - ja nic złego....
- rozkochałaś go w sobie!
- słucham?- myślałam że się w pierwszym momencie przesłyszałam
- Zakochał się w tobie?! Jesteś durna czy co?! Myśli, że tak bez powodu napierdolił tych chłopaków, kazał nam ciebie pilnować i dał temu chłopakowi kose w brzuch oraz napluł Ally prosto w twarz...
- Co kurwa?! Czy jego do reszty pojebał?! - nie chciałam już dalej słuchać.
Wbiegłam do domu. Wbiegłam intuicyjnie po schodach do jego pokoju. Nie było go tam. Zobaczyłam uchylone drzwi od łazienki. Wparowałam do nie i zaczęłam się wydzierać
- Czy ciebie do reszty pojebało ?!
*oczami Justina*
Pojechałem, na stara dzielnicę. Do moich byłych kumpli. Kiedy przejeżdżałem prze główną ulice przechodziły mnie dreszcze, wszystkie wspomnienia wracały ... To kim byłem, co robiłem... to przeszłość. Skręciłem w moja ulicę, ulice gdzie wszystko się działo. Zobaczyłem ich. Starzy znajomi. Zatrzymałem się. Wysiadłem z samochodu ;
- No witam panowie!
- Siema Stary ! - Podszedłem do nich i witałem się z każdym z trzech : Luke'm, Harry'm i George'm.
- Ma do was sprawę. Obchodzi o to by napierdolić typa i nastraszyć dziwę.
- Dziwkę?
- Aylson Stay..
Wszyscy zamarli. Wiele osób ją tu znało, wychowywała się w drugiej części tej dzielnicy.
- Stary?! Czy ciebie pojebało?! Ruszasz pierwszy na gang Stay'ów ?!
- Ząb za ząb.. - powiedział wkładaj ręce do kieszeni i oblizując usta.
- skoro tak to jedziemy!!
Weszliśmy do samochodu. pojechaliśmy na drugi koniec dzielnicy, zobaczyć czy nasza ukochana siedzi z bandą. Nie myliłem się. Siedzieli w 3 osoby - Alyson i jakiś dwóch. Zaparkowałem trochę przed nimi. Zanim wyszliśmy z samochodu Luke dał mi nóż.
- To Ci się może przydać.
- Sugerujesz że nie umiem się bić.
- Nie ale coś czuje że dawno tego nie robiłeś, a po za tym masz więcej do stracenia niż my.
Wysiedliśmy i poszliśmy w stronę grupki siedzącej na murku pijącej piwo.
- Hej kochanie - wstała zaczęła iść w moją stronę. Harry jednym ruchem obezwładnił dziewczynę.
Dwóch pozostałych gości ruszyło w naszą stronę. Jeden z nich podszedł do mnie i uderzył mnie prosto w twarz, upadłem. Zaczął się śmiać. Wyjąłem z kurki nóż. trzymałem go w rękach, powoli wstałem. Stanąłem twarzą w twarz z nim, bez zastanowienia, wbiłem mu nóż w brzuch. Chłopak upadł. Spojrzałem na nóż w mojej ręce i zrozumiałem że trochę przegiąłem. Drugi z nich podbiegł do niego. Zaczął go ocucać. Wtedy podszedłem do Alyson. Szarpała się, ale miała za mało siły żeby się uwolnić.
- Aly, Aly , Aly. Myślał że się nie dowiem!? Że możesz ją zastraszyć, bawić się nią. Chyba zapomniałaś że nie tylko ty masz znajomości i nie tylko ty umiesz załatwić to i to. Pamiętaj tknij ją jeszcze raz a stanie się z tobą to co z nim. A może nawę po tobie nie zostanie ślad! Zadarłaś nie z tym kim trzeba.
- No spróbuj!
- Oj kochana moja jak będzie trzeba to spróbuje. - podszedłem do niej, naplułem jej w twarz - suka!
Harry puścił ją, a ona upadła na ziemie z płaczem. nie ruszał mnie to już. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon. Odwiozłem chłopaków.
- Zostań z nami!
- Nie mogę, musze lecieć!
- No dawaj! Mamy coś dobrego! - wyciągnął z kieszeni z 5 torebeczek amfetaminy. - Zabaw się z nami po staremu. - kiedy zobaczyłem to poczułem wielką chęć by wciągnąć
- Chętnie, nawet nie wiesz jak bym chciał ale nie mogę musze wracać.
- Nie to nie. - zaczęli wysiadać - masz to od mnie za spotkanie w starym stylu. - położył mnie na fotelu i poszedł.
Wiałem to małe cudeńko do ręki. Smaki starych czasów. schowałem do kurtki i pojechałem do domu.
Wszedłem do siebie do pokoju zamknąłem drzwi. Usiadłem na łóżku i bawiłem się torebeczką.
Korciło mnie strasznie. W końcu nie wytrzymałem. Poszedłem do łazienki. Wyciągnąłem z portfela kartę kredytową. wysypałem amfetaminę na blat bok umywalki. Zacząłem robić kresę i gdy schyliłem się po to by poczuć to czego dawno nie czułem weszła ona.
- Czy ciebie do reszty pojebało ?! - szybko obróciłem się przodem do niej, zasłaniając kreskę.
- O co chodzi?
- Nie dość że dałeś temu facetowi kose w brzuch t naplułeś Alyson prosto w twarz?!
- Należało jej się - zaplotłam ręce
- Dobra to suka która nie ma honoru ale czy ja cię urwą prosiłam o to byś załatwił te sprawy za mnie?!
- a co miałem ci pozwolić napierdalać się z obcymi ludźmi?!
- Nie wiem kurwa ale nie na pewno nie pozwolę ci na to byś kurwa trafił do więzienia za zabójstwo!
- Za jakie zabójstwo?! Gościu żyje na pewno.
- Skąd ta pewność?! A po za tym czemu mi nic nie powiedziałeś ?
- O czym?
- Że kurwa byłeś uzależniony od amfetaminy?!
- Nie musze ci mówić wszystkiego... - przysunąłem się, Ania zauważyła kreskę za moimi plecami
- Co to kurwa jest? Pojebało cię?!
- Nie! A co ty kurwa moja matka że będziesz mnie pouczać co mogę a co nie?! Odpierdol się od tego!
- Słucham?! - widziałem że była już tak wkurwiona jak nigdy - Że co?! Mam się odpierodlić ?!
Masz to jak w banku!!
- Ania poczekaj...
- nie to koniec.... Koniec naszej przyjaźni! Ja się o ciebie martwię, boje... ty jesteś dla mnie wszystkim.. jesteś dla mnie ja powietrze a ty? - obróciła się
- Czemu jestem jak powietrze, przecież nie jestem wszystkim czego potrzebujesz... a po za tym masz Leo..
- Ja go kurwa nie kocham!
- To kogo ty kurwa kochasz !?
- Ciebie cioto! - wykrzyczała cała czerwona ze łzami w oczach - Ciebie kurwa !!
Wybiegła ode mnie z łazienki i z domu
środa, 18 września 2013
Dwudziesty trzeci 2/2
Całe moje ciało przeszedł dreszcz.
- Ania wszystko ok?
- Tak... ok. - napisałam szybko SMS do Christiana. - Ale mogę mieć prośbę. Zjemy i wychodzimy.
- Dobrze, a mogę bynajmniej wiedzieć co się stało?
- Słuchaj opowiem Ci to wszystko ale nie teraz.
Przynieśli nasze zamówienie. Zjedliśmy szybko a kawę wzięliśmy na wynos.
- możemy iść fontanny? Po drodze jeszcze będę musiała coś kupić.
- spoko.
Szliśmy prawie w ciszy. To było nie daleko. Po drodze zaszłam do kiosku po paczkę papierosów. Usiedliśmy naprzeciwko fontann.
- wiesz co mi przypomina to miejsce?
- co? - zapytałam obracają
- fontanny na starówce w Warszawie. Nasze pierwsze spotkanie.
*RETROSPEKCJA*
Dzień jak co dzień. Pojechałam jak zwykle do złotych, by spotkać sie ze swoimi znajomymi aka fejmami z ask'a. Siedzieliśmy pod makiem. Nagle Mat poderwał sie z podłogi i chciał sie żegnać.
- gdzie ty pędzisz tak wcześnie?
- lecę na starówkę na spotkanie z fanami i Dawidem.
- z Kwiatkiem? Oooooo ...
- chodź z nami, będzie dobra beka. - podał mi rękę
- no dobra.- podniósł mnie z ziemi
Pojechaliśmy na starówkę. Gdy tylko weszliśmy na starówkę, tłum pól tłumu rzuciło sie na Matha a reszta stała przy Dawidzie. Usiadłam na fontannie. Wyjęłam telefon i pisałam z kolegą. Nagle Math podbił do mnie.
- Co tak sama siedzisz? Chodź do nas.
- no spoko.
Podeszliśmy do Dawida.
- siemka
- no siema chłopie! - chłopaki sie przywitali.
- Dawid to Ania, Ania Dawid.
- miło mi - powiedział, podał mi rękę i dał mi buziaka w policzek.
- mi również.
Kwiatek zrobił sobie parę zdjęć i usiadł ze mną na ławce. Zadaliśmy chyba do końca tego zlotu. Wymieniliśmy sie numerami.
*mój punkt widzenia*
- tak i te nasze rozmowy dniami i nocami. - westchnęłam.
- a potem ten mój wyjazd i kontakt sie urwał.
- ale teraz ja sie tu przeprowadziłam - uśmiechnęłam sie
- a właśnie u kogo teraz mieszkasz ? Z rodzicami?
- nie no co ty... Uciekałam od nich. Teraz mieszkam z ciocią.
- czyli już wyszło przeszło? - nie wiedział czy mógł o tym mówić.
- tak.
- pamiętam jak przyjeżdżałaś do złotych z tymi wszystkimi siniakami i w ogóle...
- ale teraz juz tego nie ma. Teraz jestem w raju. Mam wspaniałą ciocie, jestem w super szkole, mam wiele wspaniałych przyjaciół i spotkałam jednego wspaniałego chłopaka...
- kogo ?! Gadaj...
- oj nikogo - szturchnęłam go w ramię. Wyjęłam paczkę a z niej jednego papierosa dla siebie - palisz?
- nie ale z tobą zawsze- uśmiechnął sie i wziął jednego- widzę ze nadal palisz te same?
- Malboro Zielone to tradycja. - uśmiechnęłam sie i podpaliłam sobie oraz jemu.
- kurde tęskniłem za tobą.
- ja za tobą też.
- pamiętam ja siedzieliśmy i śpiewaliśmy.
- "Ile dałbym za to by zapomnieć cię, wszystkie chwile te które są na nie bo chce"
- "nie myśleć o tym już zdmuchnąć wszystkie wspomnienia niczym zaległy krusz"
- "po prostu nie pamiętać sytuacji w których serce klęka, wiem, nie wyrwę sie chociaż bardzo chce, mam nadzieje że to wiesz i ty." - zaśpiewaliśmy razem
- Tak dawno nie śpiewałam polskich piosenek...
- Tak samo ja. Ale słychać że nadal śpiewasz.
- Tak śpiewam. Z Justinem... Znaczy to było raz kiedy nagrywaliśmy razem piosenkę a tak to w domu.
- Z Kim?
- Z moim przyjacielem - uśmiechałam sie spod nosem
- Znam ten uśmiech...
- Że co?
- Ten uśmiech - pstryknął palcami i zaczął nim machać, a na dodatek na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech - zawsze widziałem jak Krzysiu był obok ciebie. Zawsze jak przechodził obok ten uśmiech pokazywał sie na twojej twarzy.
- I co w związku z tym ?
- Ten twój "przyjaciel" - pokazał cudzysłów - Justin, chyba ie jest tylko twoim przyjacielem. Czujesz coś do niego czujesz!
- Nie!! - szybko zaprzeczyłam i zarumieniłam
- Nie zaprzeczaj - szturchnął mnie po przyjacielsku - Nie dość ten uśmiech to jeszcze te twoje różowe poliki - pogłaskał mnie po policzku. - podoba ci się!
Nagle dostałam SMS'a.
Od : Christian
Słuchaj masz natychmiast iść do Justin'a z Jon'em !! Ale już !!
- Przepraszam cię Dawid ale ja już muszę iść.
- Coś sie stało ?
Podjechał Jon na motorze, zdjął kask i krzyknął
- ANIA !!
- Przepraszam mordo ale muszę iść - dałam mu buziaka - Napisze - odbiegłam
- ANIA CO SIĘ STAŁ?! - krzyczał do mnie.
Weszłam na motor i wzięłam kask.
- Co się stało?
- Musimy uciekać. Justin przegiął...
- Ania wszystko ok?
- Tak... ok. - napisałam szybko SMS do Christiana. - Ale mogę mieć prośbę. Zjemy i wychodzimy.
- Dobrze, a mogę bynajmniej wiedzieć co się stało?
- Słuchaj opowiem Ci to wszystko ale nie teraz.
Przynieśli nasze zamówienie. Zjedliśmy szybko a kawę wzięliśmy na wynos.
- możemy iść fontanny? Po drodze jeszcze będę musiała coś kupić.
- spoko.
Szliśmy prawie w ciszy. To było nie daleko. Po drodze zaszłam do kiosku po paczkę papierosów. Usiedliśmy naprzeciwko fontann.
- wiesz co mi przypomina to miejsce?
- co? - zapytałam obracają
- fontanny na starówce w Warszawie. Nasze pierwsze spotkanie.
*RETROSPEKCJA*
Dzień jak co dzień. Pojechałam jak zwykle do złotych, by spotkać sie ze swoimi znajomymi aka fejmami z ask'a. Siedzieliśmy pod makiem. Nagle Mat poderwał sie z podłogi i chciał sie żegnać.
- gdzie ty pędzisz tak wcześnie?
- lecę na starówkę na spotkanie z fanami i Dawidem.
- z Kwiatkiem? Oooooo ...
- chodź z nami, będzie dobra beka. - podał mi rękę
- no dobra.- podniósł mnie z ziemi
Pojechaliśmy na starówkę. Gdy tylko weszliśmy na starówkę, tłum pól tłumu rzuciło sie na Matha a reszta stała przy Dawidzie. Usiadłam na fontannie. Wyjęłam telefon i pisałam z kolegą. Nagle Math podbił do mnie.
- Co tak sama siedzisz? Chodź do nas.
- no spoko.
Podeszliśmy do Dawida.
- siemka
- no siema chłopie! - chłopaki sie przywitali.
- Dawid to Ania, Ania Dawid.
- miło mi - powiedział, podał mi rękę i dał mi buziaka w policzek.
- mi również.
Kwiatek zrobił sobie parę zdjęć i usiadł ze mną na ławce. Zadaliśmy chyba do końca tego zlotu. Wymieniliśmy sie numerami.
*mój punkt widzenia*
- tak i te nasze rozmowy dniami i nocami. - westchnęłam.
- a potem ten mój wyjazd i kontakt sie urwał.
- ale teraz ja sie tu przeprowadziłam - uśmiechnęłam sie
- a właśnie u kogo teraz mieszkasz ? Z rodzicami?
- nie no co ty... Uciekałam od nich. Teraz mieszkam z ciocią.
- czyli już wyszło przeszło? - nie wiedział czy mógł o tym mówić.
- tak.
- pamiętam jak przyjeżdżałaś do złotych z tymi wszystkimi siniakami i w ogóle...
- ale teraz juz tego nie ma. Teraz jestem w raju. Mam wspaniałą ciocie, jestem w super szkole, mam wiele wspaniałych przyjaciół i spotkałam jednego wspaniałego chłopaka...
- kogo ?! Gadaj...
- oj nikogo - szturchnęłam go w ramię. Wyjęłam paczkę a z niej jednego papierosa dla siebie - palisz?
- nie ale z tobą zawsze- uśmiechnął sie i wziął jednego- widzę ze nadal palisz te same?
- Malboro Zielone to tradycja. - uśmiechnęłam sie i podpaliłam sobie oraz jemu.
- kurde tęskniłem za tobą.
- ja za tobą też.
- pamiętam ja siedzieliśmy i śpiewaliśmy.
- "Ile dałbym za to by zapomnieć cię, wszystkie chwile te które są na nie bo chce"
- "nie myśleć o tym już zdmuchnąć wszystkie wspomnienia niczym zaległy krusz"
- "po prostu nie pamiętać sytuacji w których serce klęka, wiem, nie wyrwę sie chociaż bardzo chce, mam nadzieje że to wiesz i ty." - zaśpiewaliśmy razem
- Tak dawno nie śpiewałam polskich piosenek...
- Tak samo ja. Ale słychać że nadal śpiewasz.
- Tak śpiewam. Z Justinem... Znaczy to było raz kiedy nagrywaliśmy razem piosenkę a tak to w domu.
- Z Kim?
- Z moim przyjacielem - uśmiechałam sie spod nosem
- Znam ten uśmiech...
- Że co?
- Ten uśmiech - pstryknął palcami i zaczął nim machać, a na dodatek na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech - zawsze widziałem jak Krzysiu był obok ciebie. Zawsze jak przechodził obok ten uśmiech pokazywał sie na twojej twarzy.
- I co w związku z tym ?
- Ten twój "przyjaciel" - pokazał cudzysłów - Justin, chyba ie jest tylko twoim przyjacielem. Czujesz coś do niego czujesz!
- Nie!! - szybko zaprzeczyłam i zarumieniłam
- Nie zaprzeczaj - szturchnął mnie po przyjacielsku - Nie dość ten uśmiech to jeszcze te twoje różowe poliki - pogłaskał mnie po policzku. - podoba ci się!
Nagle dostałam SMS'a.
Od : Christian
Słuchaj masz natychmiast iść do Justin'a z Jon'em !! Ale już !!
- Przepraszam cię Dawid ale ja już muszę iść.
- Coś sie stało ?
Podjechał Jon na motorze, zdjął kask i krzyknął
- ANIA !!
- Przepraszam mordo ale muszę iść - dałam mu buziaka - Napisze - odbiegłam
- ANIA CO SIĘ STAŁ?! - krzyczał do mnie.
Weszłam na motor i wzięłam kask.
- Co się stało?
- Musimy uciekać. Justin przegiął...
niedziela, 15 września 2013
Dwudziesty trzeci 1/2
Justin podwiózł mnie pod sam dom. Kiedy weszłam do środka ciocia jeszcze spała. Wbiegłam na górę. Miałam mało czasu. Związałam włosy w koka, zmieniłam bandaż na nadgarstku zrobiłam kreski i przebrałam się. Założyłam biało-zloty sweterek z okrytym ramieniem na długi rękaw, jasno niebieskie jeansy podarte na kolanach. Zadzwoniłam do Dawida z pytaniem czy przyjedzie po mnie bo sama trochę nie chcę iść. Oczywiście jak to Dawid postękał trochę ale potem się zgodził. Kiedy siedziałam przy komputerze, ciocia wparowała do pokoju.
- Ania już wróciłaś?
- Tak! Przepraszam jeśli cię obudziłam. Ja i tak umówiłam się ze starym kolegą na mieście.
- O tej godzinie? I z kim ? - dostałam SMS'a od Kwiatka że stoi już u mnie pod domem.
- Opowiem Ci ja wrócę! On już czeka! -dałam jej buziaka w policzek
- Dobrze ale bądź ostrożna! - mówiła opierając sie o framugę drzwi
- Oczywiście!- Krzyczałam zbiegając ze schodów.
Wciągnęłam białe adidasy ze skrzydłami i wybiegłam.
- Dawid! - pobiegłam w jego stronę i rzuciłam mu sie w ramiona. Przytulił mnie do siebie bardzo mocno
- Ania. Jak ty się zmieniłaś!
- I kto to mówi? - zapytałam sie sarkastycznie
- A jednak sarkazm to nadal twoje drugie imię.
- no może trochę. Ej możemy iść do mojej ulubionej restauracji?
- Jasne! Ale prowadzisz- uśmiechnął sie do mnie i objął mnie ramieniem.
Szliśmy i gadaliśmy o starych czasach. O tym jak to się stało że on tu przyjechał i że ja tu przyjechałam. Doszliśmy do restauracji. Kiedy weszliśmy od razu zobaczyłam Christiana pędzącego w naszą stronę.
- Hej Dawid, przepraszam cię na chwile ale muszę porwać Anie bo mam z nią do pogadania - nie dość że gadał jak najęty to jeszcze ciągnął mnie w stronę zaplecza.
- Dawid zajmij stolik ja zaraz do ciebie dojdę. - zniknęłam z Christianem za drzwiami zaplecza.
- Pokaż mi rękę! - powiedział bardzo poważnie
- Nie! Po co ?
- Pokazuj! Już - podniósł głos
- Nie! - zaczął sie ze mną szarpać, pociągnął mnie mocniej i podwinął rękaw. Złapał mnie tak mocno że aż syknęłam z bólu.
- A jednak Justin mówił prawdę! Pojebało cię do reszty?! Dziewczyno...
- Jeśli wiesz o tym - wyrwałam się z jego uścisku to pewnie wiesz o tym co sie stało po balu.
- Tak wiem. Nie bój się, jestem tu i nie tylko ja. Są tez moim stary koledzy którzy jak by co nam pomogą... Słuchaj jeden z moich kolegów ten w zielonej bluzie, przy stoliku obok drzwi będzie cie obserwował aby nic ci sie nie stało. Jeśli poznasz coś albo zobaczysz oś podejrzanego pisz do mnie.
- Dobrze. Ja wracam do Dawida bo się obrazi.
- Ok a skąd ty tak w ogóle go znasz.
- Stary kolega z Polski. - powiedziałam wychodząc z zaplecza. Dosiadłam się do Kwiatka.
- Przepraszam, musiałam załatwić pewną, sprawę - spojrzałam sie w stronę drzwi i zobaczyłam chłopaka o którym mówił Christian. Kiwną mi głową w dół, również kiwnełam na znak że już wiem o wszystkim.
Gadałam z Kwiatkiem. Zamówiliśmy placki z syropem klonowym i kawę. Nagle do restauracji wszedł jakiś umięśniony, wytatuowany, wysoki mężczyzn. Poczułam jego perfumy, były bardzo piżmowe. Pachniał tak sam jak ten facet który napadł mnie zeszłej nocy. Usiadł za mną. Napisałam to w SMS'e Christianowi. W odpowiedzi dostalam jedynie "Wiele mężczyzn używa takich samych perfum". Miałam pewność że to on kiedy do restauracji wparowała Allyso...
---------------------------------------------------------------------------
Przepraszam że ten rodział jest w dwóch kawałkach ale chce coś dodać po długiej nieobecności a drugiej części jeszcze nie dopracowała :)
- Ania już wróciłaś?
- Tak! Przepraszam jeśli cię obudziłam. Ja i tak umówiłam się ze starym kolegą na mieście.
- O tej godzinie? I z kim ? - dostałam SMS'a od Kwiatka że stoi już u mnie pod domem.
- Opowiem Ci ja wrócę! On już czeka! -dałam jej buziaka w policzek
- Dobrze ale bądź ostrożna! - mówiła opierając sie o framugę drzwi
- Oczywiście!- Krzyczałam zbiegając ze schodów.
Wciągnęłam białe adidasy ze skrzydłami i wybiegłam.
- Dawid! - pobiegłam w jego stronę i rzuciłam mu sie w ramiona. Przytulił mnie do siebie bardzo mocno
- Ania. Jak ty się zmieniłaś!
- I kto to mówi? - zapytałam sie sarkastycznie
- A jednak sarkazm to nadal twoje drugie imię.
- no może trochę. Ej możemy iść do mojej ulubionej restauracji?
- Jasne! Ale prowadzisz- uśmiechnął sie do mnie i objął mnie ramieniem.
Szliśmy i gadaliśmy o starych czasach. O tym jak to się stało że on tu przyjechał i że ja tu przyjechałam. Doszliśmy do restauracji. Kiedy weszliśmy od razu zobaczyłam Christiana pędzącego w naszą stronę.
- Hej Dawid, przepraszam cię na chwile ale muszę porwać Anie bo mam z nią do pogadania - nie dość że gadał jak najęty to jeszcze ciągnął mnie w stronę zaplecza.
- Dawid zajmij stolik ja zaraz do ciebie dojdę. - zniknęłam z Christianem za drzwiami zaplecza.
- Pokaż mi rękę! - powiedział bardzo poważnie
- Nie! Po co ?
- Pokazuj! Już - podniósł głos
- Nie! - zaczął sie ze mną szarpać, pociągnął mnie mocniej i podwinął rękaw. Złapał mnie tak mocno że aż syknęłam z bólu.
- A jednak Justin mówił prawdę! Pojebało cię do reszty?! Dziewczyno...
- Jeśli wiesz o tym - wyrwałam się z jego uścisku to pewnie wiesz o tym co sie stało po balu.
- Tak wiem. Nie bój się, jestem tu i nie tylko ja. Są tez moim stary koledzy którzy jak by co nam pomogą... Słuchaj jeden z moich kolegów ten w zielonej bluzie, przy stoliku obok drzwi będzie cie obserwował aby nic ci sie nie stało. Jeśli poznasz coś albo zobaczysz oś podejrzanego pisz do mnie.
- Dobrze. Ja wracam do Dawida bo się obrazi.
- Ok a skąd ty tak w ogóle go znasz.
- Stary kolega z Polski. - powiedziałam wychodząc z zaplecza. Dosiadłam się do Kwiatka.
- Przepraszam, musiałam załatwić pewną, sprawę - spojrzałam sie w stronę drzwi i zobaczyłam chłopaka o którym mówił Christian. Kiwną mi głową w dół, również kiwnełam na znak że już wiem o wszystkim.
Gadałam z Kwiatkiem. Zamówiliśmy placki z syropem klonowym i kawę. Nagle do restauracji wszedł jakiś umięśniony, wytatuowany, wysoki mężczyzn. Poczułam jego perfumy, były bardzo piżmowe. Pachniał tak sam jak ten facet który napadł mnie zeszłej nocy. Usiadł za mną. Napisałam to w SMS'e Christianowi. W odpowiedzi dostalam jedynie "Wiele mężczyzn używa takich samych perfum". Miałam pewność że to on kiedy do restauracji wparowała Allyso...
---------------------------------------------------------------------------
Przepraszam że ten rodział jest w dwóch kawałkach ale chce coś dodać po długiej nieobecności a drugiej części jeszcze nie dopracowała :)
piątek, 16 sierpnia 2013
Dwudziewsty Drugi
*oczami Justina*
Dlaczego ona to zrobiła? Co sie stało? Leżałem obok niej i nie spałem prawie całą noc. Nie dawało mi to spać. Musiało coś zajść po jej telefonie do mnie.... Może dlatego płakała jak przyszła i nie chciała zostać u mnie na noc? Nie wiem... Udało mi się przysnąć na godzinę po czym o 6 rano obudziła mnie Ania.
- Justin? Śpisz? - powiedziała siedząc przykryta do polowy kołdrą.
- Teraz już - przetarłem twarz i podniosłem się.
- Możemy już jechać ? - wymamrotała,
- Dziewczyno jest 6 rano... Nie wsiądę za kierownice ledwo przytomny. Nie spałem prawie całą noc - odburknąłem.
- Dobrze przeprasza..... - spuściła głowę i powoli zaczęła wychodzić z łóżka.
- Przeprasza... po prostu jestem strasznie nie wyspany.. - wstałem ledwo co żywy za nią.
- Dlaczego?
- Nie mogłem spać w nocy..
- Coś się stało?
- Stało.. Ale o tym za chwile.
- No dobrze.
- Chodź usiądź chce z tobą pogadać...
Zrzedła jej mina. Usiadła na łóżku bokiem do mnie.
*mój punkt widzenia*
- Chodź usiać chce pogadać....
Te słowa zmieszały mnie. Obciągnęłam rękawy w bluzie. Usiadłam do niego bokiem.
- Ania... Chciałem pogadać o tym co sie stało wczoraj....
- A dokładniej?
- Po twoim telefonie....- przełknął ślinę i oblizał usta - i o tym co się stało w łazience...
Zbladłam... Czyli wie o cięciu... I jak ja mu to wszystko wytłumaczę... Że to między innymi jego wina... Co ja miałam mu powiedzieć "Tak Justin pocięłam się przez Alyson i jej kolegów"..
-Nic sie nie stało w łazience.. - zaczęłam kłamać mu prosto w oczy.
- ANIA !! Jak nic sie nie stało?!.. Pocięłaś się - Uniósł się ale szybko się opanował. - prosze cie... powiedz tylko dla czego.. -milczałam. patrzył się na mnie. po paru minutach zaczęłam mówić ...
*RETROSPEKCJA*
Rzuciłam słuchawką. Zaczęłam iść w stronę domu Justina. Odkąd wyszłam ze szkoły czułam się obserwowana, byłam w połowie drogi kiedy nagle ktoś przycisnął mi rękę do twarzy drugą oplótł ręce i ciało tak abym nie mogła się ruszy. Próbowałam się wyrwać ale bez skutecznie. Nagle usłyszałam znajmy głos. To była on... Alyson.
- Kogo ja tu widzę. - Zamarłam w bezruchu. Przestałam się szarpać i już nawet nie próbowałam krzyczeć. -Czyżby to była nasza mała koleżaneczka Bieber'a ? - podeszła do mnie bliżej. z moich oczu zaczęły lecieć łzy z bólu. Chłopak który mnie obezwładniał by naprawdę bardzo silny i ściskał mnie tak mocno że ręce zaczynały mi drętwieć. - Już nie jesteś teraz taka harda ? Boisz się ?- uśmiechnęła się do mnie szyderczym uśmiechem. - I dobrze - chłopak puścił moją twarz. Ona podniosła ręką mój podbródek -Słuchaj moja droga koleżanko. Odpierdol się od Justin'. Rozumiesz ?Nie wiem co jest między wami i może to lepiej dla ciebie ale jeśli jeszcze raz zobaczę was razem moja droga, nie wrócisz już do domu rozumiesz? Ja się o to postaram... - odrzuciłam głowę z pod jej ręki- Justin jest moją zabawką i moją przepustką do lepszego świata nie twoją. Pogódź się z tym. Jeśli nie to przykro mi ale już nigdy nie wrócisz do siebie. Moi koledzy i ja tego dopilnujemy. - spojrzałam na ze wściekłością
- No spróbuj !! Jeśli Justin się o tym wszystkim dowie, was już nie będzie. On jest dla mnie jak brat. Nie pozwoli Ci mnie skrzywdzić rozumiesz ?! - mówiłyam resztkami sił. Chłopak znowu zasłonił mi usta.
- Oj moja droga. On się niczego nie dowie. A jeśli tak to znikniesz bez żadnego śladu. - Zaplotła ręczę na piersiach.- Wychowałam się gdzieś gdzie nie było żadnych zasad. Alkohol i zioło to była podstawa. Nie znam słowa "nie". Znam kogo trzeba by się ciebie pozbyć. Po za tym nie tylko na ciebie mam haka moja droga. A wiec skończmy na tym . Ty odpierdalasz się do Bieber'a a ja daje ci spokój. Nic się tu nie zdarzyło, nikt się o tym nie dowie. Rozumiemy się ? - przytaknęłam jej bo chciałam już stamtąd uciec jak najdalej. Odeszła. zniknęła. Poczułam ulgę. Puścił mnie. Upadłam na chwile na kolana. Byłam wykończona. Nagle podszedł do mnie jakiś chłopak. Ukucnął obok mnie
-EJ.. Wszystko w porządku?
- Tak... Tylko trochę mi słabo.
- Chodź wstań z ziemi. - wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. Złapałam nią i podniosłam się z chodnika. - Gdzie mieszkasz?
- Nie daleko.
- Może lepiej cię zaprowadzę. nie powinnaś sama wracać.
*oczami Justina*
Kiedy wysłuchałem tego co się stało byłem w wielkim szoku. nie sądziłem, że Alyson jest zdolna do takich rzeczy. Nie wiedziałem jak mam zereagować. Ania zaczęła płakąć. Wiadć było że ta sytuacja ją przerasta. Ale jednak po tym wszystkim przyszła do mnie. Czyli coś musi być na rzeczy. Nie przestarszyła się jej I przyszła do mnie. Postanowiłem to zakończyć. Napisałem do Alyson że chce się z nią spotkać dziś o 11.
- nie wierze że ona mogła coś takiego zrobić.... A to suka... To już koniec tego dobrego.
- chyba dostałam SMS'a. - wyciągnęła telefon z kieszeni. - To kwiatek. Przeprasza że pisze o tej godzinie ale z 2 godzinki ma wolny czas i chce iść ze mną na kawę i śniadanie.- zablokowała ekran i rzuciła telefon na łóżku.
- i co idziesz ?
- nie wiem. Niby sie z nim dawno nie widziałam ale... Boje sie..
- nic ci sie nie stanie. Obiecuje ci to tu i teraz. Idzie do kawiarni gdzie pracuje Chrostian. On sie tobą zaopiekuje na odległość.
- tak myślisz?
- tak! Leć a ja odpowiem wszystko Christianowi. Wszystko będzie dobrze.
- dobrze. - Napisała SMS'a. Szybko sie zebrała i odwizlem ja do domu. Postanowiłem sprawę z Alyson załatwić nietradycyjnie.
Dlaczego ona to zrobiła? Co sie stało? Leżałem obok niej i nie spałem prawie całą noc. Nie dawało mi to spać. Musiało coś zajść po jej telefonie do mnie.... Może dlatego płakała jak przyszła i nie chciała zostać u mnie na noc? Nie wiem... Udało mi się przysnąć na godzinę po czym o 6 rano obudziła mnie Ania.
- Justin? Śpisz? - powiedziała siedząc przykryta do polowy kołdrą.
- Teraz już - przetarłem twarz i podniosłem się.
- Możemy już jechać ? - wymamrotała,
- Dziewczyno jest 6 rano... Nie wsiądę za kierownice ledwo przytomny. Nie spałem prawie całą noc - odburknąłem.
- Dobrze przeprasza..... - spuściła głowę i powoli zaczęła wychodzić z łóżka.
- Przeprasza... po prostu jestem strasznie nie wyspany.. - wstałem ledwo co żywy za nią.
- Dlaczego?
- Nie mogłem spać w nocy..
- Coś się stało?
- Stało.. Ale o tym za chwile.
- No dobrze.
- Chodź usiądź chce z tobą pogadać...
Zrzedła jej mina. Usiadła na łóżku bokiem do mnie.
*mój punkt widzenia*
- Chodź usiać chce pogadać....
Te słowa zmieszały mnie. Obciągnęłam rękawy w bluzie. Usiadłam do niego bokiem.
- Ania... Chciałem pogadać o tym co sie stało wczoraj....
- A dokładniej?
- Po twoim telefonie....- przełknął ślinę i oblizał usta - i o tym co się stało w łazience...
Zbladłam... Czyli wie o cięciu... I jak ja mu to wszystko wytłumaczę... Że to między innymi jego wina... Co ja miałam mu powiedzieć "Tak Justin pocięłam się przez Alyson i jej kolegów"..
-Nic sie nie stało w łazience.. - zaczęłam kłamać mu prosto w oczy.
- ANIA !! Jak nic sie nie stało?!.. Pocięłaś się - Uniósł się ale szybko się opanował. - prosze cie... powiedz tylko dla czego.. -milczałam. patrzył się na mnie. po paru minutach zaczęłam mówić ...
*RETROSPEKCJA*
Rzuciłam słuchawką. Zaczęłam iść w stronę domu Justina. Odkąd wyszłam ze szkoły czułam się obserwowana, byłam w połowie drogi kiedy nagle ktoś przycisnął mi rękę do twarzy drugą oplótł ręce i ciało tak abym nie mogła się ruszy. Próbowałam się wyrwać ale bez skutecznie. Nagle usłyszałam znajmy głos. To była on... Alyson.
- Kogo ja tu widzę. - Zamarłam w bezruchu. Przestałam się szarpać i już nawet nie próbowałam krzyczeć. -Czyżby to była nasza mała koleżaneczka Bieber'a ? - podeszła do mnie bliżej. z moich oczu zaczęły lecieć łzy z bólu. Chłopak który mnie obezwładniał by naprawdę bardzo silny i ściskał mnie tak mocno że ręce zaczynały mi drętwieć. - Już nie jesteś teraz taka harda ? Boisz się ?- uśmiechnęła się do mnie szyderczym uśmiechem. - I dobrze - chłopak puścił moją twarz. Ona podniosła ręką mój podbródek -Słuchaj moja droga koleżanko. Odpierdol się od Justin'. Rozumiesz ?Nie wiem co jest między wami i może to lepiej dla ciebie ale jeśli jeszcze raz zobaczę was razem moja droga, nie wrócisz już do domu rozumiesz? Ja się o to postaram... - odrzuciłam głowę z pod jej ręki- Justin jest moją zabawką i moją przepustką do lepszego świata nie twoją. Pogódź się z tym. Jeśli nie to przykro mi ale już nigdy nie wrócisz do siebie. Moi koledzy i ja tego dopilnujemy. - spojrzałam na ze wściekłością
- No spróbuj !! Jeśli Justin się o tym wszystkim dowie, was już nie będzie. On jest dla mnie jak brat. Nie pozwoli Ci mnie skrzywdzić rozumiesz ?! - mówiłyam resztkami sił. Chłopak znowu zasłonił mi usta.
- Oj moja droga. On się niczego nie dowie. A jeśli tak to znikniesz bez żadnego śladu. - Zaplotła ręczę na piersiach.- Wychowałam się gdzieś gdzie nie było żadnych zasad. Alkohol i zioło to była podstawa. Nie znam słowa "nie". Znam kogo trzeba by się ciebie pozbyć. Po za tym nie tylko na ciebie mam haka moja droga. A wiec skończmy na tym . Ty odpierdalasz się do Bieber'a a ja daje ci spokój. Nic się tu nie zdarzyło, nikt się o tym nie dowie. Rozumiemy się ? - przytaknęłam jej bo chciałam już stamtąd uciec jak najdalej. Odeszła. zniknęła. Poczułam ulgę. Puścił mnie. Upadłam na chwile na kolana. Byłam wykończona. Nagle podszedł do mnie jakiś chłopak. Ukucnął obok mnie
-EJ.. Wszystko w porządku?
- Tak... Tylko trochę mi słabo.
- Chodź wstań z ziemi. - wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. Złapałam nią i podniosłam się z chodnika. - Gdzie mieszkasz?
- Nie daleko.
- Może lepiej cię zaprowadzę. nie powinnaś sama wracać.
*oczami Justina*
Kiedy wysłuchałem tego co się stało byłem w wielkim szoku. nie sądziłem, że Alyson jest zdolna do takich rzeczy. Nie wiedziałem jak mam zereagować. Ania zaczęła płakąć. Wiadć było że ta sytuacja ją przerasta. Ale jednak po tym wszystkim przyszła do mnie. Czyli coś musi być na rzeczy. Nie przestarszyła się jej I przyszła do mnie. Postanowiłem to zakończyć. Napisałem do Alyson że chce się z nią spotkać dziś o 11.
- nie wierze że ona mogła coś takiego zrobić.... A to suka... To już koniec tego dobrego.
- chyba dostałam SMS'a. - wyciągnęła telefon z kieszeni. - To kwiatek. Przeprasza że pisze o tej godzinie ale z 2 godzinki ma wolny czas i chce iść ze mną na kawę i śniadanie.- zablokowała ekran i rzuciła telefon na łóżku.
- i co idziesz ?
- nie wiem. Niby sie z nim dawno nie widziałam ale... Boje sie..
- nic ci sie nie stanie. Obiecuje ci to tu i teraz. Idzie do kawiarni gdzie pracuje Chrostian. On sie tobą zaopiekuje na odległość.
- tak myślisz?
- tak! Leć a ja odpowiem wszystko Christianowi. Wszystko będzie dobrze.
- dobrze. - Napisała SMS'a. Szybko sie zebrała i odwizlem ja do domu. Postanowiłem sprawę z Alyson załatwić nietradycyjnie.
środa, 31 lipca 2013
Dwudziesty Pierwszy
*mój punkt widzenia*
Zaciągnęła mnie do niego. Stanęłam przed nim kołkiem. Nie wiedziałam co mam zrobić.
- Hej Dawid... - wyjąkałam
- Hej. Znamy się? - odstawił kubek - Przyszłaś po autograf?
- Nie.. - zaczęłam mówić po polsku - Słuchaj pamiętasz mnie?
Jego oczy zrobiły się duże, był w szoku.
- Dlaczego mówisz do mnie po polsku?
- Nie poznajesz mnie?
- Skądś kojarzę twój głos. Ale nie wiem skąd...
- Może to ci coś przypomni. - zdjęłam maskę i zaczęłam robić to co kiedyś razem robiliśmy schodach w złotych tarasach - I don’t know about you, but I’m feeling twenty-two - i pokazałam mu 22 na palcach.
- O mój Boże ANIA !! - krzyknął i zaczął mnie przytulać a ja do niego. To było niesamowite uczucie, on mnie naprawdę poznał. - ile to już lat ?
- Dwa lata? pamiętam nagrałeś piosenkę "Biegnijmy" i ślad po tobie zaginął.
- Nie zaginął... Utrzymywałem kontakt z Karoliną i Natalią*. Ile razy pytałem się ich czy nie możemy pogadać z tobą a on że to ty nie masz ochoty albo coś tam robisz...
- Widzisz - obróciłam się się i spojrzałam na drzwi po czym szybo wróciłem wzrokiem do Dawida- nikt nic nie mówił że utrzymuje z tobą kontakt. - znowu spojrzałam się na drzwi
- Co ty tak na te drzwi spoglądasz?
- Tańczyłam z kimś przed chwilą i on nagle zniknął... Patrzę czy może nie wychodzi albo nie wchodzi...
- Widziałem ten taniec... Coś niesamowitego! Ale to u ciebie normalne. Zawsze dobrze tańczyłaś.
-Dziękuje.- spojrzałam na zegarek i pomyślałam że można by było iść do Justin'a. - Słuchaj nie obraź się ale mam jeszcze jedną ważną sprawę do załatwienia dzisiaj. Musze już lecieć.
- Zanim polecisz - zatrzymał mnie - daj mi swój nowy numer to się jakoś zgadamy i pójdziemy gdzieś razem powspominać czasy Tarasów.
- Z chęcią ale wiesz nie wiem czy wolno mi się zadawać z taką wielką gwiazdą jak ty.- powiedziałam sarkastycznie z uśmiechem na twarzy.
- Widzę że sarkazm to nadal twoje drugie imię. Nie lubię go ale jakoś słodko brzmi w twoich ustach.
- Hahaha śmieszne. - podałam mu numer - czekam na SMS 'a. - uśmiechnęłam się.
-Oczywiście. No to widzimy się niebawem. - przytuliłam się i pocałowałam go w policzek na pożegnanie jak za starych czasów.
Wybiegłam z sali. Wyjęłam komórkę i szybkim krokiem zaczęłam iść w stronę domu Justin'a. Dzwoniłam do niego.
- Halo?
- Justin słuchaj stało się coś i musze o tym z tobą pogadać.
- Teraz?!- usłyszałam że jest na dworze
- Tak! Jesteś na dworze?
- Tak właśnie wracam do domu. Będę tam z 5 min.
- To widzimy się u ciebie. - rzuciłam słuchawką.
*oczami Justina*
Szedłem długo. Cały czas patrzyłam za siebie z myślą żeby zawrócić się i pójść do Ani wszystko wyjaśnić. Jednak zawsze szedłem do przodu wybijając sobie tę myśl z głowy. Kiedy już dochodziłem do domu zadzwonił mój telefon. To była Ania.
- Halo?- zatrzymałem się na chwilę.
- Justin słuchaj stało się coś i musze o tym z tobą pogadać.
- Teraz?!- powiedziałam trochę wystraszony. Co prawda byłem już pod domem.
- Tak! Jesteś na dworze?
- Tak właśnie wracam do domu. Będę tam z 5 min.
- To widzimy się u ciebie. - rzuciła słuchawką.
Kurwa... Wiedziałem że to sie nie uda. Wbiegłem do domu od razu na górę. Ojciec wszedł za mną.
- Co się stało że tak wparowałeś do mieszkania?
- Ona tu idzie!!
- Kto ?!
- Ania a kto... Zaraz wszystko się wyda - mówiąc to w pośpiechu ściągałem marynarkę i koszulę. Tata wiedział o całym moim planie. Na szczęście chciał mi pomóc w dochowaniu tajemnicy.
- Dobra ty się szykuj. Ja pójdę do garażu coś rozgrzebie przy motorze. Przyjdziesz pobrudzisz się trochę smarem. Damy rade.
Wyszedłszy pokoju. W pośpiechu poszedłem do łazienki. Robiłem co w mojej mocy by tylko zdążyć przed jej przyjściem. Na wszelki wypadek pochowałem wszystko tak aby nic nie znalazła. Wyjąłem soczewki. Wszedłem pod prysznic. Musiałem zmyć wszystko z tatuaży i oczywiście żel z włosów. Wszystko robiłem w szybkim tempie. W czasie kiedy siedziałem w łazience usłyszałam tylko jak drzwi do mojego pokoju się otwierają.
- Justin? - usłyszałem zapłakany glos Ani.
- Jestem w toalecie. Zaraz wyjdę.
Szybo się ogarnąłem i wyszedłem do niej co prawda w samym ręcznik. Siedziała zapłakana na łóżku. W pierwszej chwili myślałem że to moja wina...Nie myliłem się.
- Aniu kochanie co się stało - usiadłem obok niej i przytuliłem ją do siebie.
- Ja nie wiem... To mnie przerosło..
- Ale co?
- Cała ta sytuacja która jest teraz..
- Czyli?
Zaczęła opowiadać o balu. O tym jednym tańcu z "nieznajomym". Cały czas miała opuszczoną głowę.
- Nie wiem kto to był ale czułam jak byśmy się już znali trochę. Jak byśmy kiedyś tańczyli już razem ale nie przypominam sobie kogoś takiego jak on. Później to spotkanie z Dawidem..
- Jakim Dawidem ?
- Kwiatkowskim.
- Stój... Ty znasz TEGO Dawida Kwiatkowskiego?
- Tak kiedyś się przyjaźniliśmy... ale to mało ważne... Potem jak do ciebie zadzwoniłam po pierwsze dostałam SMS 'a że Fredo dziś znów u nas śpi a po drugie... - znowu wybuchła płaczem.
- Co?
-Nic... nie ważne....
- Ważne Ania!! - widziałem że nie była w stanie rozmawiać. - Słuchaj dziś zostań u mnie na noc. Pogadamy ok?
-Nie Justin nie mogę...Nie mam nic przy sobie.. a po za tym co twój tata na to.
- Nim się nie przejmuj. Pożyczę ci coś mojego a jutro z rana odwiozę cię do domu. Dobrze?
W tym momencie wszedł do pokoju mój tata.
- Justin miałeś zejść do mnie do garażu i... - kiedy zobaczył Anie ugryzł się w język.
- Tato, Ania dziś zostanie u nas na noc.
- Dobrze nie ma sprawy. Ja ide do garażu majstrować nad motorem. - wstałem i zamknąłem mu drzwi przed nosem. - widzisz. Jeszcze tyko twoja ciocia i będzie dobrze.
- Dobrze zadzwonię do niej ale - mówiła podśmiewając się - możesz założyć jakieś spodnie a nie paradujesz w ręczniku. - opanowała swój chichot. - To już po raz drugi paradujesz w mojej obecności bez spodni. - Zaplotła ręce na piersiach.
-Ide się ubrać a ty dzwonisz do cioci.
*mój punkt widzenia*
wszedł do łazienki. Napisałam cioci SMS'a
Do : Ciocia
Ciociu !! bawimy się świetnie :) spotkałam kolegę z polski i chcielibyśmy iść spać do Jenny. Mogę ?
Od :Ciocia
Jasne kochanie! Ale jakby coś się działo pisz do mnie nie ważne o której.
Od razu napisałam do Jen aby mnie kryła. Nie byłam w stanie powiedzieć cioci że idę spać do chłopaka. Było mi źle że ją okłamałam ale inaczej to by nie przeszło.
Justin wyszedł ubrany w same spodnie od dresu.
- Aniu zaraz dam ci rzeczy idź się wykąpać ja ci przez ten czas zrobię kolacje. Dobrze? - powiedział podchodząc do szafki z ubraniami.
- Nie musisz... - powiedziałam podnosząc się
- Ale ja chce. - podał mi swoją koszulkę i bluzę.
- Dziękuje. - odebrałam rzeczy.
- Rzeczy do kąpieli i ręczniki masz w szafce przy lusterku.
Poszłam do łazienki, zamknęłam się od środka. Wzięłam ze sobą komórkę. Włączyłam na niej "Impossible". Napuszczając całą wannę gorącej wody rozebrałam się. Otworzyłam szafkę przy lustrze by wyjąc sobie jakiś ręcznik i płyn. Kiedy wciągałam dwa ręczniki wypadły z nich nowe żyletki. Wiedziałam że źle się to dla mnie skończy. W gimnazjum miałam skłonność do samookaleczania. Podniosłam ją z ziemi. Wzięłam ją ze sobą do wanny. Siedząc w niej przyglądałam się jej dokładnie. W pewnym momencie coś mnie złamało. Przeciągnęłam nią po nadgarstku. nie skończyło się na jednym cięciu. W sumie wszyło ich siedem na lewym nadgarstku. Oparłam ręce o ranty wanny, patrząc jak krew z mojego nadgarstka spływa po wannie. Nie mogłam przeżyć tego co widziała, przeżyła, usłyszałam dziś w nocy. Kiedy siedziałam tak usłyszałam pukanie do drzwi.
- Ania wszystko jest ok ?
- Tak - próbowałam coś wyksztusić ale miałam tak zaciśnięte gardło że nie byłam w stanie. - Zaraz wyjdę.
Zaczęłam spuszczać wodę. Krew nie przestawała lecieć. Owinęłam się w ręcznik tak aby go nie zakrwawić, podeszłam do szafki gdzie znalazłam opatrunek i bandaż. Zawinęłam nadgarstek. Założyłam jego koszulkę i bluzę by nie było widać co się tam stało. Wyszłam i usiadłam na łóżku z komórką w rękach. Justin usiadł obok mnie
*oczami Justina*
Usiadłem na przeciwko niej.
-Pizza już się robi. Zaraz coś zjemy.
- Nie jestem głodna.
- Na pewno ?
- Tak.
- Uśmiechnij się proszę. - Pogłaskałem ją po ręku.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Tak już o wiele lepiej.
- Ej.. Justin... - spuściła głowę w ekran telefonu.
- Tak?
- Co robiła żyletka w twoich ręcznikach? - nadal nie była wstanie podnieść głowy i spojrzeć na mnie
Zmieszałem się... Nie chciałem jej mówić że kiedyś się ciąłem przez całą tą moją sytuacje.
- To jest żyletka mojego taty do golenia. Pewnie jak składał ręczniki zapodziała się mu... - podrapałem się z tylu po głowie.
- Ciąłeś się? - podniosła na mnie wzrok.
Zapadła cisza. Zakłócił ją dzwonek telefonu Ani.
- To Jen. Zaraz przyjdę. - wyszła z pokoju.
Poszedłem do łazienki się ogarnąć do końca. Zobaczyłem wannę we krwi. Zacząłem szukać żyletki. Była czysta w szafce. Czy ona zrobiła taka głupotę jak ja kiedyś? Sprzątnąłem łazienkę po niej i poszedłem po pizzę. Kiedy zszedłem na dół Ania gadała przez telefon. Pokazałem jej że biorę jedzenie i ide na górę.
Kiedy przyszła, zjedliśmy. Cały czas się śmialiśmy i gadaliśmy. Zachowywała się tak jak by się nic nie stało. nie pytałem więc o krew na i w wannie. W pewnym momencie musiałem zejść na chwile, kiedy wróciłem zastałem Anię śpiącą na moim łóżku. Położyłem się obok niej. Po paru minutach wtuliła się we mnie. Spała tak słodko. Głaskałem ją po głowie. Ona raz podrapała się po nosku i dalej poszła spać. Po tym zauważyłem że ma coś białego na nadgarstku. Lekko odkręciłem go w moją stronę. A jednak pocięła się... Moją żyletką..
Zaciągnęła mnie do niego. Stanęłam przed nim kołkiem. Nie wiedziałam co mam zrobić.
- Hej Dawid... - wyjąkałam
- Hej. Znamy się? - odstawił kubek - Przyszłaś po autograf?
- Nie.. - zaczęłam mówić po polsku - Słuchaj pamiętasz mnie?
Jego oczy zrobiły się duże, był w szoku.
- Dlaczego mówisz do mnie po polsku?
- Nie poznajesz mnie?
- Skądś kojarzę twój głos. Ale nie wiem skąd...
- Może to ci coś przypomni. - zdjęłam maskę i zaczęłam robić to co kiedyś razem robiliśmy schodach w złotych tarasach - I don’t know about you, but I’m feeling twenty-two - i pokazałam mu 22 na palcach.
- O mój Boże ANIA !! - krzyknął i zaczął mnie przytulać a ja do niego. To było niesamowite uczucie, on mnie naprawdę poznał. - ile to już lat ?
- Dwa lata? pamiętam nagrałeś piosenkę "Biegnijmy" i ślad po tobie zaginął.
- Nie zaginął... Utrzymywałem kontakt z Karoliną i Natalią*. Ile razy pytałem się ich czy nie możemy pogadać z tobą a on że to ty nie masz ochoty albo coś tam robisz...
- Widzisz - obróciłam się się i spojrzałam na drzwi po czym szybo wróciłem wzrokiem do Dawida- nikt nic nie mówił że utrzymuje z tobą kontakt. - znowu spojrzałam się na drzwi
- Co ty tak na te drzwi spoglądasz?
- Tańczyłam z kimś przed chwilą i on nagle zniknął... Patrzę czy może nie wychodzi albo nie wchodzi...
- Widziałem ten taniec... Coś niesamowitego! Ale to u ciebie normalne. Zawsze dobrze tańczyłaś.
-Dziękuje.- spojrzałam na zegarek i pomyślałam że można by było iść do Justin'a. - Słuchaj nie obraź się ale mam jeszcze jedną ważną sprawę do załatwienia dzisiaj. Musze już lecieć.
- Zanim polecisz - zatrzymał mnie - daj mi swój nowy numer to się jakoś zgadamy i pójdziemy gdzieś razem powspominać czasy Tarasów.
- Z chęcią ale wiesz nie wiem czy wolno mi się zadawać z taką wielką gwiazdą jak ty.- powiedziałam sarkastycznie z uśmiechem na twarzy.
- Widzę że sarkazm to nadal twoje drugie imię. Nie lubię go ale jakoś słodko brzmi w twoich ustach.
- Hahaha śmieszne. - podałam mu numer - czekam na SMS 'a. - uśmiechnęłam się.
-Oczywiście. No to widzimy się niebawem. - przytuliłam się i pocałowałam go w policzek na pożegnanie jak za starych czasów.
Wybiegłam z sali. Wyjęłam komórkę i szybkim krokiem zaczęłam iść w stronę domu Justin'a. Dzwoniłam do niego.
- Halo?
- Justin słuchaj stało się coś i musze o tym z tobą pogadać.
- Teraz?!- usłyszałam że jest na dworze
- Tak! Jesteś na dworze?
- Tak właśnie wracam do domu. Będę tam z 5 min.
- To widzimy się u ciebie. - rzuciłam słuchawką.
*oczami Justina*
Szedłem długo. Cały czas patrzyłam za siebie z myślą żeby zawrócić się i pójść do Ani wszystko wyjaśnić. Jednak zawsze szedłem do przodu wybijając sobie tę myśl z głowy. Kiedy już dochodziłem do domu zadzwonił mój telefon. To była Ania.
- Halo?- zatrzymałem się na chwilę.
- Justin słuchaj stało się coś i musze o tym z tobą pogadać.
- Teraz?!- powiedziałam trochę wystraszony. Co prawda byłem już pod domem.
- Tak! Jesteś na dworze?
- Tak właśnie wracam do domu. Będę tam z 5 min.
- To widzimy się u ciebie. - rzuciła słuchawką.
Kurwa... Wiedziałem że to sie nie uda. Wbiegłem do domu od razu na górę. Ojciec wszedł za mną.
- Co się stało że tak wparowałeś do mieszkania?
- Ona tu idzie!!
- Kto ?!
- Ania a kto... Zaraz wszystko się wyda - mówiąc to w pośpiechu ściągałem marynarkę i koszulę. Tata wiedział o całym moim planie. Na szczęście chciał mi pomóc w dochowaniu tajemnicy.
- Dobra ty się szykuj. Ja pójdę do garażu coś rozgrzebie przy motorze. Przyjdziesz pobrudzisz się trochę smarem. Damy rade.
Wyszedłszy pokoju. W pośpiechu poszedłem do łazienki. Robiłem co w mojej mocy by tylko zdążyć przed jej przyjściem. Na wszelki wypadek pochowałem wszystko tak aby nic nie znalazła. Wyjąłem soczewki. Wszedłem pod prysznic. Musiałem zmyć wszystko z tatuaży i oczywiście żel z włosów. Wszystko robiłem w szybkim tempie. W czasie kiedy siedziałem w łazience usłyszałam tylko jak drzwi do mojego pokoju się otwierają.
- Justin? - usłyszałem zapłakany glos Ani.
- Jestem w toalecie. Zaraz wyjdę.
Szybo się ogarnąłem i wyszedłem do niej co prawda w samym ręcznik. Siedziała zapłakana na łóżku. W pierwszej chwili myślałem że to moja wina...Nie myliłem się.
- Aniu kochanie co się stało - usiadłem obok niej i przytuliłem ją do siebie.
- Ja nie wiem... To mnie przerosło..
- Ale co?
- Cała ta sytuacja która jest teraz..
- Czyli?
Zaczęła opowiadać o balu. O tym jednym tańcu z "nieznajomym". Cały czas miała opuszczoną głowę.
- Nie wiem kto to był ale czułam jak byśmy się już znali trochę. Jak byśmy kiedyś tańczyli już razem ale nie przypominam sobie kogoś takiego jak on. Później to spotkanie z Dawidem..
- Jakim Dawidem ?
- Kwiatkowskim.
- Stój... Ty znasz TEGO Dawida Kwiatkowskiego?
- Tak kiedyś się przyjaźniliśmy... ale to mało ważne... Potem jak do ciebie zadzwoniłam po pierwsze dostałam SMS 'a że Fredo dziś znów u nas śpi a po drugie... - znowu wybuchła płaczem.
- Co?
-Nic... nie ważne....
- Ważne Ania!! - widziałem że nie była w stanie rozmawiać. - Słuchaj dziś zostań u mnie na noc. Pogadamy ok?
-Nie Justin nie mogę...Nie mam nic przy sobie.. a po za tym co twój tata na to.
- Nim się nie przejmuj. Pożyczę ci coś mojego a jutro z rana odwiozę cię do domu. Dobrze?
W tym momencie wszedł do pokoju mój tata.
- Justin miałeś zejść do mnie do garażu i... - kiedy zobaczył Anie ugryzł się w język.
- Tato, Ania dziś zostanie u nas na noc.
- Dobrze nie ma sprawy. Ja ide do garażu majstrować nad motorem. - wstałem i zamknąłem mu drzwi przed nosem. - widzisz. Jeszcze tyko twoja ciocia i będzie dobrze.
- Dobrze zadzwonię do niej ale - mówiła podśmiewając się - możesz założyć jakieś spodnie a nie paradujesz w ręczniku. - opanowała swój chichot. - To już po raz drugi paradujesz w mojej obecności bez spodni. - Zaplotła ręce na piersiach.
-Ide się ubrać a ty dzwonisz do cioci.
*mój punkt widzenia*
wszedł do łazienki. Napisałam cioci SMS'a
Do : Ciocia
Ciociu !! bawimy się świetnie :) spotkałam kolegę z polski i chcielibyśmy iść spać do Jenny. Mogę ?
Od :Ciocia
Jasne kochanie! Ale jakby coś się działo pisz do mnie nie ważne o której.
Od razu napisałam do Jen aby mnie kryła. Nie byłam w stanie powiedzieć cioci że idę spać do chłopaka. Było mi źle że ją okłamałam ale inaczej to by nie przeszło.
Justin wyszedł ubrany w same spodnie od dresu.
- Aniu zaraz dam ci rzeczy idź się wykąpać ja ci przez ten czas zrobię kolacje. Dobrze? - powiedział podchodząc do szafki z ubraniami.
- Nie musisz... - powiedziałam podnosząc się
- Ale ja chce. - podał mi swoją koszulkę i bluzę.
- Dziękuje. - odebrałam rzeczy.
- Rzeczy do kąpieli i ręczniki masz w szafce przy lusterku.
Poszłam do łazienki, zamknęłam się od środka. Wzięłam ze sobą komórkę. Włączyłam na niej "Impossible". Napuszczając całą wannę gorącej wody rozebrałam się. Otworzyłam szafkę przy lustrze by wyjąc sobie jakiś ręcznik i płyn. Kiedy wciągałam dwa ręczniki wypadły z nich nowe żyletki. Wiedziałam że źle się to dla mnie skończy. W gimnazjum miałam skłonność do samookaleczania. Podniosłam ją z ziemi. Wzięłam ją ze sobą do wanny. Siedząc w niej przyglądałam się jej dokładnie. W pewnym momencie coś mnie złamało. Przeciągnęłam nią po nadgarstku. nie skończyło się na jednym cięciu. W sumie wszyło ich siedem na lewym nadgarstku. Oparłam ręce o ranty wanny, patrząc jak krew z mojego nadgarstka spływa po wannie. Nie mogłam przeżyć tego co widziała, przeżyła, usłyszałam dziś w nocy. Kiedy siedziałam tak usłyszałam pukanie do drzwi.
- Ania wszystko jest ok ?
- Tak - próbowałam coś wyksztusić ale miałam tak zaciśnięte gardło że nie byłam w stanie. - Zaraz wyjdę.
Zaczęłam spuszczać wodę. Krew nie przestawała lecieć. Owinęłam się w ręcznik tak aby go nie zakrwawić, podeszłam do szafki gdzie znalazłam opatrunek i bandaż. Zawinęłam nadgarstek. Założyłam jego koszulkę i bluzę by nie było widać co się tam stało. Wyszłam i usiadłam na łóżku z komórką w rękach. Justin usiadł obok mnie
*oczami Justina*
Usiadłem na przeciwko niej.
-Pizza już się robi. Zaraz coś zjemy.
- Nie jestem głodna.
- Na pewno ?
- Tak.
- Uśmiechnij się proszę. - Pogłaskałem ją po ręku.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Tak już o wiele lepiej.
- Ej.. Justin... - spuściła głowę w ekran telefonu.
- Tak?
- Co robiła żyletka w twoich ręcznikach? - nadal nie była wstanie podnieść głowy i spojrzeć na mnie
Zmieszałem się... Nie chciałem jej mówić że kiedyś się ciąłem przez całą tą moją sytuacje.
- To jest żyletka mojego taty do golenia. Pewnie jak składał ręczniki zapodziała się mu... - podrapałem się z tylu po głowie.
- Ciąłeś się? - podniosła na mnie wzrok.
Zapadła cisza. Zakłócił ją dzwonek telefonu Ani.
- To Jen. Zaraz przyjdę. - wyszła z pokoju.
Poszedłem do łazienki się ogarnąć do końca. Zobaczyłem wannę we krwi. Zacząłem szukać żyletki. Była czysta w szafce. Czy ona zrobiła taka głupotę jak ja kiedyś? Sprzątnąłem łazienkę po niej i poszedłem po pizzę. Kiedy zszedłem na dół Ania gadała przez telefon. Pokazałem jej że biorę jedzenie i ide na górę.
Kiedy przyszła, zjedliśmy. Cały czas się śmialiśmy i gadaliśmy. Zachowywała się tak jak by się nic nie stało. nie pytałem więc o krew na i w wannie. W pewnym momencie musiałem zejść na chwile, kiedy wróciłem zastałem Anię śpiącą na moim łóżku. Położyłem się obok niej. Po paru minutach wtuliła się we mnie. Spała tak słodko. Głaskałem ją po głowie. Ona raz podrapała się po nosku i dalej poszła spać. Po tym zauważyłem że ma coś białego na nadgarstku. Lekko odkręciłem go w moją stronę. A jednak pocięła się... Moją żyletką..
sobota, 13 lipca 2013
Dwudziesty
~*~*~*~*~Dwa dni później*~*~*~*
Wstałam z rana do szkoły na lekcje. Cała szkoła miała je od 8 do 12. Kiedy na jednej z przer poszłam z Jen na fajka przybiegł do nas Christian.
-Ania - powiedział zdyszany- Tak?
- Ty nie masz pary na dziś wieczór co nie?
- Nie musisz mi przypominać. - zgasiłam papierosa, oblizałam usta.
- Słuchaj. Carly złamała wczoraj nogę i nie może iść dziś ze mną na bal. To może pójdziesz ze mną?
- No spoko i tak mieliśmy iść całą ekipą...
- Ale chodzi mi że jako para? Przyniosę ci bukiecik i takie ten... - zaczął pocierać ręką kark
- Jako para przyjaciół - Przechyliłam głowę i położyłam mu rękę na ramieniu - zawsze chętnie.
- Oczywiście jako przyjaciele - uniósł ręce do góry - o 17.40 u cb ?
- Zdążymy w 20 min ?
Od razu po lekcjach ja i Jenny poszłyśmy do mnie. Musiałyśmy się wyszykować na wzajem. Poszłyśmy się wykąpać. Ja u siebie, ona w łazience u mojej cioci. Nie mogłyście się już doczekać tego wszystkiego. Kiedy wykąpałyśmy się i wysuszałyśmy głowy Jenny zaczęła robić mi loki. Usiadłam przy toaletce.
- Słyszałaś, na balu wystąpi Dawid Kwiatkowski.
- Nie znam gościa - powiedziałam oblizując wargi, lecz po chwili przypomniałam sobie coś - Kiedyś jak jeszcze mieszkałam w Polsce to znałam jednego Dawida Kwiatkowskiego. Śpiewał pięknie. Nagrał swój pierzy singel i teledysk po czym znikną bez słowa. Miałam wtedy 15 lat a on 17. Od tamtej pory nie miałam z nim kontaktu.
- Ej t obyło dwa lata temu tak ? - Jen odłożyła lokówkę i usiadła na toaletce przede mną, zaplatając ręce na piersiach.
- Tak.
- Czyli teraz miał by 19 lat?
- Na to wychodzi. - kiedy to powiedziałam włączyła telefon i pokazała mi zdjęcie
- A to przypadkiem nie on?
- O mój Boże !! Dawid !
- To znaczy że to on. - zeszła z toaletki i dalej zaczęła robić mi loki.
- nie wierze.. Tak dawno sie z nim nie widziałam... myślisz że mnie pamięta?
- ciebie nie da się zapomnieć. - spojrzała na mnie w lustrze.
- Spróbuje z nim dziś pogadać.
Po 20 minutach gadania o Dawidzie loki były robione, trzeba było tylko je upiąć co Jen umiała znakomicie. Spięła mi włosy w idealnego koka. Teraz była pora na nią. Wyprostowałam jej włosy. Nie chciała nic więcej. Nadeszła pora na makijaż. Jej mam jest stylistką więc wiedziała co będzie do tego wszystkiego pasować. Okręciła mnie tyłem do lustra. Nałożyłam i wszytko co trzeba. Kiedy zobaczyłam efekt końcowy byłam w szoku. Miałam duże czarne kreski, lekko pomalowane rzęsy, czerwone usta i lekko różowe poliki.
- Masz makijaż jak Christina Aguilera w "Burlesque". Uwielbiam go i zawsze kogoś chciałam to umalować ale nigdy nikomu to nie pasowało a ty wygalasz w nim przepięknie.
- Jen jak ja ci się odwdzięcz?
- Jak puścisz mnie a fotel i masz się umalować. - powiedziała żartobliwe pokazują ręką żeby wstała.
- Tak. Przepraszam. - wstałam i poszłam po maskę i sukienkę.
Kiedy przyszłam Jen już była umalowana.
- Jak ty to? - byłam w szoku - Przecież mnie nie było tylko 5 min....
- Lata praktyki. Zaraz moja mama będzie z sukienką. Musze zejść na dół i odebrać rzeczy.
- Pójdę z tobą ..
- Ale to tylko mój przyjaciel ....
- Ale nie niszcz nam tej pięknej chwili ok ?
- Dobrze. Zostanę tu.
Jen szybko wyszła. Siedziałam w pokoju. Wzięłam telefon i miałam ochotę zadzwonić do Justina. tak strasznie chciałam żeby poszedł z nami ale on miał inne plany. Kiedy już miałam napisać do Justina czy ie uda mu się urwać i przyjść do nas na trochę do pokoju weszła Jen.
- Coś się stało ? - powiedziała zamykając drzwi i wieszając na nich swoją przepiękna błękitną sukienkę do kolan.
- Nic chciałam napisać do Justina...
- Kochasz go?
- NIE ! -wyparłam się
- Ale podoba Ci się prawda ?
- No może trochę... ale to mało ważne - dokończyłam szybko - nigdy nie będziemy razem.
- Nigdy nie mów nigdy. Pamiętaj. A z tego co ja wiem to tez mu się chyba podobasz...
- Nie no co ty. On jest z Alyson..
- A ty z Leo a i tak kochasz Justina i nie wypieraj się bo ja wiem swoje...
Zapadła totalna cisza. Posiedziałyśmy ta chwile.
- Zakładamy sukienki i lecimy ? Bo jest już 17.30
- Co ?! Już ?!
Zerwałyśmy się i jak głupie przebierałyśmy. Wcześniej nie widziałam Jen w jej sukience. Kiedy szyła była w szoku. Sukienka trenem wyglądała bajkowo. Jej błękit podkreślał jej morskie oczy i jasne blond włosy z brązowym ombre hair. Założyła do tego klasyczne czarne szpilki, czarą kopertówkę oraz bolerko i maskę. Wyglądała prześlicznie. Potem ja poszłam się przebrać. Wbiła się w swoją sukienkę i dodatki. przyszedł czas na maskę. Kiedy ją założyłam zupełnie jak nie ja. Z pod brązowych piórek i wzorów widać było moje mocno umalowane oczy. Wystawały z pod niej jedynie różowe policzki i czerwone jak róża usta. Sukienka układała się idealnie. Wszystko było perfekcyj.
- idziemy ? - powiedziałam i otworzyłam drzwi.
Gdy z chodziłyśmy ze chodów miny chłopaków były po prostu śmieszne.Śmiałyśmy się pod nosem z Jen bo wyglądali jak by zobaczyli top modelki ale bo nawet top modelki w bikini. Rayan ze swoim chłopakiem Harry'm te przyglądali nam się tak samo.
- Wyglądacie fenomenalnie - powiedział Ross okręcając ją.
- Musze się z nim zgodzić - powiedział Christian przytulając mnie do siebie. - Gdyby nie to że przyszedłem tu po ciebie to nie poznał bym że to ty.
- Nie przesadzaj. Idziemy bo zostało - spojrzałam na zegarek - kurde jest już 18 !! Lecimy!
Kiedy wyszłam przed dom zobaczyłam białą limuzynę. Ja i Jen byłyśmy w wielkim szoku.
- Który to zorganizował ?
- Ja - powiedział po cichu Ross.
Jedynie pokiwałam głową. Pojechaliśmy do szkoły. Kiedy weszliśmy na sale było już jakoś 15 po. Wszyscy spojrzeli się na nas. Weszliśmy parami. Pierwszy taniec zatańczyliśmy ze swoimi " parami". Potem ja z Jen poszłyśmy do stołu kiedy puścili "Little Things". Zaczęłam rozmyślać o mnie i Justine kiedy nagle usłyszałam ją
- On cię chyba do tańca zaprasza. - Tak. - ukłoniła mu się tak jak on mi.
Poszliśmy na środek parkietu zaczęła sie magia. Czułam się jak w bajce którą opowiadała mi mama. Ale nie do końca... Bo tańczyłam z obcym a nie z nim... Nie z Justinem.... Każdy nasz ruch był dopracowany. Tak jak byśmy się znali już i kiedyś tańczyli. Czułam z nim taką więź. Wykonałam z nim nawet słynne podnoszenie ala z filmu "Kopciuszek - Roztańczona Historia". Na sam koniec chłopak okręcił mnie dwa razy przyciągnął do siebie i pocałował. Poczułam coś czego nie czułam nigdy. Kiedy pocałunek się skończył zobaczyłam że wszyscy nam się przyglądali i zaczęli bić brawo.
- Kim jesteś ? - zapytałam. Chłopak jedynie się uśmiechnął. Usłyszanym sie jak ktoś mnie woła. Rozejrzałam się lecz gdy powróciłam wzrokiem do tajemniczego chłopaka jego już nie było. Zniknął w tłumie. Stałam jeszcze przez chwile rozglądając się za nim gdy postanowiłam uciec do Justina... Kiedy zatrzymała mnie Jen
- Ej Ania tam jest Dawid pogadamy z nim.
Zaciągnęła mnie w jego stronę...
Wstałam z rana do szkoły na lekcje. Cała szkoła miała je od 8 do 12. Kiedy na jednej z przer poszłam z Jen na fajka przybiegł do nas Christian.
-Ania - powiedział zdyszany- Tak?
- Ty nie masz pary na dziś wieczór co nie?
- Nie musisz mi przypominać. - zgasiłam papierosa, oblizałam usta.
- Słuchaj. Carly złamała wczoraj nogę i nie może iść dziś ze mną na bal. To może pójdziesz ze mną?
- No spoko i tak mieliśmy iść całą ekipą...
- Ale chodzi mi że jako para? Przyniosę ci bukiecik i takie ten... - zaczął pocierać ręką kark
- Jako para przyjaciół - Przechyliłam głowę i położyłam mu rękę na ramieniu - zawsze chętnie.
- Oczywiście jako przyjaciele - uniósł ręce do góry - o 17.40 u cb ?
- Zdążymy w 20 min ?
Od razu po lekcjach ja i Jenny poszłyśmy do mnie. Musiałyśmy się wyszykować na wzajem. Poszłyśmy się wykąpać. Ja u siebie, ona w łazience u mojej cioci. Nie mogłyście się już doczekać tego wszystkiego. Kiedy wykąpałyśmy się i wysuszałyśmy głowy Jenny zaczęła robić mi loki. Usiadłam przy toaletce.
- Słyszałaś, na balu wystąpi Dawid Kwiatkowski.
- Nie znam gościa - powiedziałam oblizując wargi, lecz po chwili przypomniałam sobie coś - Kiedyś jak jeszcze mieszkałam w Polsce to znałam jednego Dawida Kwiatkowskiego. Śpiewał pięknie. Nagrał swój pierzy singel i teledysk po czym znikną bez słowa. Miałam wtedy 15 lat a on 17. Od tamtej pory nie miałam z nim kontaktu.
- Ej t obyło dwa lata temu tak ? - Jen odłożyła lokówkę i usiadła na toaletce przede mną, zaplatając ręce na piersiach.
- Tak.
- Czyli teraz miał by 19 lat?
- Na to wychodzi. - kiedy to powiedziałam włączyła telefon i pokazała mi zdjęcie
- A to przypadkiem nie on?
- O mój Boże !! Dawid !
- To znaczy że to on. - zeszła z toaletki i dalej zaczęła robić mi loki.
- nie wierze.. Tak dawno sie z nim nie widziałam... myślisz że mnie pamięta?
- ciebie nie da się zapomnieć. - spojrzała na mnie w lustrze.
- Spróbuje z nim dziś pogadać.
Po 20 minutach gadania o Dawidzie loki były robione, trzeba było tylko je upiąć co Jen umiała znakomicie. Spięła mi włosy w idealnego koka. Teraz była pora na nią. Wyprostowałam jej włosy. Nie chciała nic więcej. Nadeszła pora na makijaż. Jej mam jest stylistką więc wiedziała co będzie do tego wszystkiego pasować. Okręciła mnie tyłem do lustra. Nałożyłam i wszytko co trzeba. Kiedy zobaczyłam efekt końcowy byłam w szoku. Miałam duże czarne kreski, lekko pomalowane rzęsy, czerwone usta i lekko różowe poliki.
- Masz makijaż jak Christina Aguilera w "Burlesque". Uwielbiam go i zawsze kogoś chciałam to umalować ale nigdy nikomu to nie pasowało a ty wygalasz w nim przepięknie.
- Jen jak ja ci się odwdzięcz?
- Jak puścisz mnie a fotel i masz się umalować. - powiedziała żartobliwe pokazują ręką żeby wstała.
- Tak. Przepraszam. - wstałam i poszłam po maskę i sukienkę.
Kiedy przyszłam Jen już była umalowana.
- Jak ty to? - byłam w szoku - Przecież mnie nie było tylko 5 min....
- Lata praktyki. Zaraz moja mama będzie z sukienką. Musze zejść na dół i odebrać rzeczy.
- Pójdę z tobą ..
- Ale to tylko mój przyjaciel ....
- Ale nie niszcz nam tej pięknej chwili ok ?
- Dobrze. Zostanę tu.
Jen szybko wyszła. Siedziałam w pokoju. Wzięłam telefon i miałam ochotę zadzwonić do Justina. tak strasznie chciałam żeby poszedł z nami ale on miał inne plany. Kiedy już miałam napisać do Justina czy ie uda mu się urwać i przyjść do nas na trochę do pokoju weszła Jen.
- Coś się stało ? - powiedziała zamykając drzwi i wieszając na nich swoją przepiękna błękitną sukienkę do kolan.
- Kochasz go?
- NIE ! -wyparłam się
- Ale podoba Ci się prawda ?
- No może trochę... ale to mało ważne - dokończyłam szybko - nigdy nie będziemy razem.
- Nigdy nie mów nigdy. Pamiętaj. A z tego co ja wiem to tez mu się chyba podobasz...
- Nie no co ty. On jest z Alyson..
- A ty z Leo a i tak kochasz Justina i nie wypieraj się bo ja wiem swoje...
Zapadła totalna cisza. Posiedziałyśmy ta chwile.
- Zakładamy sukienki i lecimy ? Bo jest już 17.30
- Co ?! Już ?!
Zerwałyśmy się i jak głupie przebierałyśmy. Wcześniej nie widziałam Jen w jej sukience. Kiedy szyła była w szoku. Sukienka trenem wyglądała bajkowo. Jej błękit podkreślał jej morskie oczy i jasne blond włosy z brązowym ombre hair. Założyła do tego klasyczne czarne szpilki, czarą kopertówkę oraz bolerko i maskę. Wyglądała prześlicznie. Potem ja poszłam się przebrać. Wbiła się w swoją sukienkę i dodatki. przyszedł czas na maskę. Kiedy ją założyłam zupełnie jak nie ja. Z pod brązowych piórek i wzorów widać było moje mocno umalowane oczy. Wystawały z pod niej jedynie różowe policzki i czerwone jak róża usta. Sukienka układała się idealnie. Wszystko było perfekcyj.
- idziemy ? - powiedziałam i otworzyłam drzwi.
Gdy z chodziłyśmy ze chodów miny chłopaków były po prostu śmieszne.Śmiałyśmy się pod nosem z Jen bo wyglądali jak by zobaczyli top modelki ale bo nawet top modelki w bikini. Rayan ze swoim chłopakiem Harry'm te przyglądali nam się tak samo.
- Wyglądacie fenomenalnie - powiedział Ross okręcając ją.
- Nie przesadzaj. Idziemy bo zostało - spojrzałam na zegarek - kurde jest już 18 !! Lecimy!
Kiedy wyszłam przed dom zobaczyłam białą limuzynę. Ja i Jen byłyśmy w wielkim szoku.
- Który to zorganizował ?
- Ja - powiedział po cichu Ross.
Jedynie pokiwałam głową. Pojechaliśmy do szkoły. Kiedy weszliśmy na sale było już jakoś 15 po. Wszyscy spojrzeli się na nas. Weszliśmy parami. Pierwszy taniec zatańczyliśmy ze swoimi "
- On cię chyba do tańca zaprasza. - Tak. - ukłoniła mu się tak jak on mi.
Poszliśmy na środek parkietu zaczęła sie magia. Czułam się jak w bajce którą opowiadała mi mama. Ale nie do końca... Bo tańczyłam z obcym a nie z nim... Nie z Justinem.... Każdy nasz ruch był dopracowany. Tak jak byśmy się znali już i kiedyś tańczyli. Czułam z nim taką więź. Wykonałam z nim nawet słynne podnoszenie ala z filmu "Kopciuszek - Roztańczona Historia". Na sam koniec chłopak okręcił mnie dwa razy przyciągnął do siebie i pocałował. Poczułam coś czego nie czułam nigdy. Kiedy pocałunek się skończył zobaczyłam że wszyscy nam się przyglądali i zaczęli bić brawo.
- Kim jesteś ? - zapytałam. Chłopak jedynie się uśmiechnął. Usłyszanym sie jak ktoś mnie woła. Rozejrzałam się lecz gdy powróciłam wzrokiem do tajemniczego chłopaka jego już nie było. Zniknął w tłumie. Stałam jeszcze przez chwile rozglądając się za nim gdy postanowiłam uciec do Justina... Kiedy zatrzymała mnie Jen
- Ej Ania tam jest Dawid pogadamy z nim.
Zaciągnęła mnie w jego stronę...
środa, 3 lipca 2013
Dziewiętnasty
*mój punkt widzenia*
- Biegnijcie już. - powiedziałam.
Pożegnali i wybiegli jak poparzeni. Spojrzałam się na Ross'a.
- Na pewno może być? - okręciłam się i przygryzłam wargę.
- Tak. Posłuchaj się swych przyjaciół i zrozum to że wyglądasz ślicznie - obijał mnie w ramionach. - Masz już maskę?
- No nie...
- jak to? Bal już za dwa dni a ty nie masz maski. - zaczął gestykulować.
- No nie...
- Idź się przebierać i idziemy ją kupić - zaczął pchać mnie w stronę drzwi.
- No dob... - i zatrzasnął mi drzwi przed nosem.
Jego zachowanie było poniekąd dziwne. Ale cóż on taki był. Założyłam z powrotem pudrowo-różowy sweterek i brązowe jeansy.
- Co się dzieje?- wyszłam zatrzaskując drzwi jedną ręką poprawiając włosy
- Na pewno może być? - okręciłam się i przygryzłam wargę.
- Tak. Posłuchaj się swych przyjaciół i zrozum to że wyglądasz ślicznie - obijał mnie w ramionach. - Masz już maskę?
- No nie...
- jak to? Bal już za dwa dni a ty nie masz maski. - zaczął gestykulować.
- No nie...
- Idź się przebierać i idziemy ją kupić - zaczął pchać mnie w stronę drzwi.
- No dob... - i zatrzasnął mi drzwi przed nosem.
Jego zachowanie było poniekąd dziwne. Ale cóż on taki był. Założyłam z powrotem pudrowo-różowy sweterek i brązowe jeansy.
- Co się dzieje?- wyszłam zatrzaskując drzwi jedną ręką poprawiając włosy
- Nic co by się miało dziać
?!
- Nie wiem. Dziwnie się zachowujesz… - odwiesiłam sukienkę do szafy.
- Po prostu denerwuje się tym balem – odetchnął
- Nie ma czym. Widziałam wczoraj twój garnitur i koszule. Są śliczne. Kwiaty też. Masz parę i to jaką. Więc nie przejmuj się.
- W sumie masz rację… To jak idziemy po te maskę?
- Tak ale nie denerwuj się już. – uśmiechnęłam się zgarnęłam portfel i zeszłam na dół. Ciocia siedziała na kanapie w salonie i oglądała telewizje.
- Ciociu idziemy kupić maskę na bal.
- Ale po co? W pudełku jest maska.
- No nie ma. Pewnie jest w tym drugim. Pójdę po nią. – zaczęłam w biegac po schodach gdy nagle usłyszałam ciocie
- NIE !! NIE DOTYKAJ DRUGIEGO PUDEŁKA!! – wbiegła do mnie na schody – ja ci z niego wyjmę ale ty go nigdy, przenigdy nie dotykaj!
- Dobrze ciociu… przepraszam.
- Nic się nie stało. Ale musisz mi obiecać że nigdy go nie dotkniesz.
- Obiecuje.
Poszyłyśmy po maskę. Ciocia nie chciała mi pokazać co jest w środku. Wyjęła drewnianą szkatułkę i dała mi ją. Poszłam z Ross’em do pokoju. Kiedy otworzyłam szkatułkę zobaczyłam robioną ręcznie kremowo-brązową, wenecką maskę.
- Zobacz – wyjęłam ją i zaczęłam oglądać. – on wygląda jak maska o której kiedyś opowiadała mi mama. Mówiła mi bajkę o starej kremowej masce z brązowymi piórkami. Dziewczyna kochała się w księciu. Pewnego dnia książę ogłosił wielki bal dla wszystkich. Dziewczyna strasznie chciała na niego iść ale nie miała nic oprócz niej. Chciała przynajmniej poczuć się jak na balu i założyła ją na chwile. Kiedy dotknęła twarz maską w magiczny sposób jej ubrania zamieniły się w piękną sukienkę. Jej brudną twarz pokrył piękny makijaż a jej włosy ułożyły się tak idealnie jak nigdy wcześniej w życiu. Dziewczyna mogła iść na bal. Kiedy weszła na sale wszystkie oczy były skierowane tylko na nią. Książe zauważył ją od razu. Zaprosił ją do tańca. Nie mogła uwierzyć że to się właśnie dzieje. Książe był tak niecierpliwy i żądny wiedzy kim jest piękna nieznajoma, że ściągnął z niej maskę w środku tańca. Nagle zniknęło wszystko. Piękna suknia zmieniła się w stare ubrani, makijaż znikną a na jego miejscu powróciły brudne poliki, włosy również powróciły do dawnego stanu. Książe obrzydził się brudną i normalną dziewczyną. Zostawił ją na środku parkietu. Dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić trzymając maskę w rękach rozglądała się po sali pełnej ludzi. Wtem z tłumu wyszedł brat księcia. Idealny chłopak. Ukłonił się dziewczynie i zaprosił ją do tańca. Panna chciała założyć maskę ale chłopak ją zatrzymał. Chciał tańczyć z nie idealną dziewczynką. Przetańczyli razem całą noc. Zakochali się w sobie i zostali najpiękniejszą parą w całym królestwie…
- Przepiękna bajka.
- A wiesz jaki jest z niej morał ? – Ross pokręcił głową – najpiękniejsze rzeczy są nieoczekiwane a piękno to rzecz względna. Zawsze tak mówiła moja mam kiedy byłam mała.
- Musiałaś mieć wspaniałą mamę – spojrzałam się na niego. On nie wiedział ile musiałam się nacierpieć, ile przeżyłam. To co mu opowiedziałam jest chyba jedynym miłym wspomnieniem z mojego dzieciństwa. Tą bajkę opowiadałam mi mama kiedy ojciec wyjechał na misje do Iraku. Tylko wtedy moja mama była dla mnie miła i życzliwa, tylko wtedy była prawdziwą matką.
- Słuchaj skoro mamy maskę i wszystko inne to chodź gdzieś. – zaproponowałam
- Ok. Do kina ? – wstał.
- Z miłą chęcią – wzięłam go pod rękę i poszliśmy do kin.
~*~*~*~*~Dwa dni później*~*~*~*
*oczami Justina*
- Nie wiem. Dziwnie się zachowujesz… - odwiesiłam sukienkę do szafy.
- Po prostu denerwuje się tym balem – odetchnął
- Nie ma czym. Widziałam wczoraj twój garnitur i koszule. Są śliczne. Kwiaty też. Masz parę i to jaką. Więc nie przejmuj się.
- W sumie masz rację… To jak idziemy po te maskę?
- Tak ale nie denerwuj się już. – uśmiechnęłam się zgarnęłam portfel i zeszłam na dół. Ciocia siedziała na kanapie w salonie i oglądała telewizje.
- Ciociu idziemy kupić maskę na bal.
- Ale po co? W pudełku jest maska.
- No nie ma. Pewnie jest w tym drugim. Pójdę po nią. – zaczęłam w biegac po schodach gdy nagle usłyszałam ciocie
- NIE !! NIE DOTYKAJ DRUGIEGO PUDEŁKA!! – wbiegła do mnie na schody – ja ci z niego wyjmę ale ty go nigdy, przenigdy nie dotykaj!
- Dobrze ciociu… przepraszam.
- Nic się nie stało. Ale musisz mi obiecać że nigdy go nie dotkniesz.
- Obiecuje.
Poszyłyśmy po maskę. Ciocia nie chciała mi pokazać co jest w środku. Wyjęła drewnianą szkatułkę i dała mi ją. Poszłam z Ross’em do pokoju. Kiedy otworzyłam szkatułkę zobaczyłam robioną ręcznie kremowo-brązową, wenecką maskę.
- Zobacz – wyjęłam ją i zaczęłam oglądać. – on wygląda jak maska o której kiedyś opowiadała mi mama. Mówiła mi bajkę o starej kremowej masce z brązowymi piórkami. Dziewczyna kochała się w księciu. Pewnego dnia książę ogłosił wielki bal dla wszystkich. Dziewczyna strasznie chciała na niego iść ale nie miała nic oprócz niej. Chciała przynajmniej poczuć się jak na balu i założyła ją na chwile. Kiedy dotknęła twarz maską w magiczny sposób jej ubrania zamieniły się w piękną sukienkę. Jej brudną twarz pokrył piękny makijaż a jej włosy ułożyły się tak idealnie jak nigdy wcześniej w życiu. Dziewczyna mogła iść na bal. Kiedy weszła na sale wszystkie oczy były skierowane tylko na nią. Książe zauważył ją od razu. Zaprosił ją do tańca. Nie mogła uwierzyć że to się właśnie dzieje. Książe był tak niecierpliwy i żądny wiedzy kim jest piękna nieznajoma, że ściągnął z niej maskę w środku tańca. Nagle zniknęło wszystko. Piękna suknia zmieniła się w stare ubrani, makijaż znikną a na jego miejscu powróciły brudne poliki, włosy również powróciły do dawnego stanu. Książe obrzydził się brudną i normalną dziewczyną. Zostawił ją na środku parkietu. Dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić trzymając maskę w rękach rozglądała się po sali pełnej ludzi. Wtem z tłumu wyszedł brat księcia. Idealny chłopak. Ukłonił się dziewczynie i zaprosił ją do tańca. Panna chciała założyć maskę ale chłopak ją zatrzymał. Chciał tańczyć z nie idealną dziewczynką. Przetańczyli razem całą noc. Zakochali się w sobie i zostali najpiękniejszą parą w całym królestwie…
- Przepiękna bajka.
- A wiesz jaki jest z niej morał ? – Ross pokręcił głową – najpiękniejsze rzeczy są nieoczekiwane a piękno to rzecz względna. Zawsze tak mówiła moja mam kiedy byłam mała.
- Musiałaś mieć wspaniałą mamę – spojrzałam się na niego. On nie wiedział ile musiałam się nacierpieć, ile przeżyłam. To co mu opowiedziałam jest chyba jedynym miłym wspomnieniem z mojego dzieciństwa. Tą bajkę opowiadałam mi mama kiedy ojciec wyjechał na misje do Iraku. Tylko wtedy moja mama była dla mnie miła i życzliwa, tylko wtedy była prawdziwą matką.
- Słuchaj skoro mamy maskę i wszystko inne to chodź gdzieś. – zaproponowałam
- Ok. Do kina ? – wstał.
- Z miłą chęcią – wzięłam go pod rękę i poszliśmy do kin.
~*~*~*~*~Dwa dni później*~*~*~*
*oczami Justina*
Nadszedł dzień balu. Miałem wszystko już przygotowane. Nikt nie
wiedział co ja planuje. Tego dnia nie poszedłem na lekcje. Chciałem żeby wszyci
pomyśleli że nie byłem wstanie tego dnia wyjść z domu. Wstałem po południu. Bal
był na 18. Miałem jeszcze wiele czasu. Zjadłem śniadanio-obiad. Umyłem się i zabrałam
się za przygotowania. Przylizałem włosy na żel tak jak nigdy, założyłem zielone
soczewki kontaktowe. Nawet specjalnie kupiłem podkład po to by zasłonić niektóre
tatuaże. Nadeszła godzina do wyjścia. Wciągnąłem garnitur i czarna maskę.
Wyszedłem z domu. Szedłem na piechotę. Gdy doszedłem do szkoły bal się właśnie rozpoczynał.
Nerwy zjadały mnie od środka. Jeśli ktoś mnie rozpoznał by mnie cały plan legł
by w gruzach. Co chwile jakaś dziewczyna prosiła mnie do tańca. Zgadzałem się by
zająć sobie jakoś czas czekając na Anię. Czkałem tam może z 30 mi. Kiedy
chciałem już wracać i darować sobie to wszystko zobaczyłem ją. Właśnie
wchodziła do sali. Szli parami. Ross i Jenny jako pierwsi, za nimi Ania i
Christian a tuż za nimi Ryan ze swoim chłopakiem… Nie mogłem się odczekać wolnego
kawałka by podejść do niej i zaprosić ją do tego jednego tańca. Długo nie
musiałem czekać. Po 15 min zagrali pierwszy wolny kawałek. Podeszłem do niej i ukłoniłem
jej się.
- On Cię chyba do tańca zaprasza – powiedziała Jenny szturchając Anię.
- Tak. – Ukłoniła się mi i złapała za moją wyciągniętą rękę.
Poszliśmy na środek parkietu. Ustawiliśmy się w ramię. Zaczęliśmy tańczyć. Marzyła o ty m od zawsze a ja właśnie wtedy mogłem spełnić to jedno marzenie. Wpadliśmy jak by w trans. Każdy nasz ruch był dopracowany do perfekcji. Prawie na koniec naszej pięknej Rumby Ania zaplotła nogę wokół mojego uda, ja zrobiłem” krzesełko” a ona podniosła nogę do góry nie przestając patrzeć mi się w oczy. Wszyscy zaczęli klaskać. Wyszliśmy z podnoszenia. Obróciłem ją dwa razy i złapałem jej nogę na wysokości mojego biodra. Nasze spojrzenie prawie w ogóle się nie przerwało. Kiedy już opuściła nogę, przyciągnąłem ją do siebie i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek. Ona niestaniała poru. Puściłem ją. Była w wielkim szoku. Ukłoniłem się jej.
- Kim jesteś? – wyjąkała. Ja jedynie uśmiechnąłem się do niej. Ktoś nagle ją zawołał. Obróciła się na chwile. W tedy udało mi się zniknąć w tłumie. Wyszedłem z balu i poszedłem do domu. W czasie drogi wyjąłem papierosa i zapaliłem go. Byłem siebie dumy. Po czym zrozumiałem ze ona nigdy się nie dowie że to byłem ja… Że nadal będziemy jednie przyjaciółmi….
- On Cię chyba do tańca zaprasza – powiedziała Jenny szturchając Anię.
- Tak. – Ukłoniła się mi i złapała za moją wyciągniętą rękę.
Poszliśmy na środek parkietu. Ustawiliśmy się w ramię. Zaczęliśmy tańczyć. Marzyła o ty m od zawsze a ja właśnie wtedy mogłem spełnić to jedno marzenie. Wpadliśmy jak by w trans. Każdy nasz ruch był dopracowany do perfekcji. Prawie na koniec naszej pięknej Rumby Ania zaplotła nogę wokół mojego uda, ja zrobiłem” krzesełko” a ona podniosła nogę do góry nie przestając patrzeć mi się w oczy. Wszyscy zaczęli klaskać. Wyszliśmy z podnoszenia. Obróciłem ją dwa razy i złapałem jej nogę na wysokości mojego biodra. Nasze spojrzenie prawie w ogóle się nie przerwało. Kiedy już opuściła nogę, przyciągnąłem ją do siebie i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek. Ona niestaniała poru. Puściłem ją. Była w wielkim szoku. Ukłoniłem się jej.
- Kim jesteś? – wyjąkała. Ja jedynie uśmiechnąłem się do niej. Ktoś nagle ją zawołał. Obróciła się na chwile. W tedy udało mi się zniknąć w tłumie. Wyszedłem z balu i poszedłem do domu. W czasie drogi wyjąłem papierosa i zapaliłem go. Byłem siebie dumy. Po czym zrozumiałem ze ona nigdy się nie dowie że to byłem ja… Że nadal będziemy jednie przyjaciółmi….
Uda mi się wyznać ich uczucia ? :D
poniedziałek, 1 lipca 2013
Osiemnasty
~*~*~*~*~*~* Minął Tydzień*~*~*~*~*~
*oczami Justina*
Już za dwa dni był bal. Nie chciałem iść na niego.... Znaczy nie do końca. Plan był taki : miałem nie iść na bal oficjalnie, kiedy już wszyscy pojadą miałem przebrać się w garnitur, założyć soczewki i inne rzeczy by pójść na bal jako nie ja, by móc zatańczyć ten jeden taniec i może pocałować Anię. Wracając do tematu. Miałem iść do niej pomóc jej dobrać rzeczy itp. Po szkole pojechałem do niej. Zapukałem do drzwi. Otworzyła jej ciocia.
- Dzień dobry. Jest już Ania?
- Nie ma słonko ale wejdź do środka. Zapraszam. - wpuściła mnie do środka - zapraszam do salonu. Może się czegoś napijesz?
- Nie dziękuję.
- Na pewno? Może zimnej coli?
- A wie pani co. Z miłą chęcią.
Jej ciocia była strasznie miła. Przyniosła mi ją i usiadła obok mnie.
- Justin tak?
- Tak.
- Justin. Wiesz może co można kupić Ani na urodziny? Ma niedługo i nie wiem za bardzo a ty masz z nią bardzo dobry kontakt.
- A kiedy ona ma urodziny? - zdwoiło mnie to . Nic mi nie mówiła, że mną niedługo urodziny.
- 5 października. Za dwa tygodnie. N ie wiedziałeś?
- Nie.. Nic mi nie mówiła...
- Ooo to już wiesz - uśmiechnęła się do mnie. - To wiesz może co mogę jej kupić ?
- Nie wiem. Na prawdę.. Ale jak coś wymyśle to powiem pani od razu.
- Dziękuję słonko - spojrzała się na mnie - Ania miała racje.
- Z czym?
- Że jesteś bardzo przystojny.
- Ona tak mówiła?
Usłyszałem jak ktoś trzasnął drzwiami.
- Ciociu jestem!! Zaraz Justin... - rzuciła torbę, po czy podniosła wzrok na mnie - o hej już jesteś! Idziemy na górę?
- Tak jasne. - Wstałem wycierając ręce o uda - Dziękuje pani za cenne informacje - puściłem do niej oko
- Nie ma za co.
Poszedłem za Anią na górę. Na łóżku stało to pudełko.
- Zobacz do tej sukienki są te buty i...
- Na prawdę jestem bardzo przystojny?
- Co?!
- No pytam się - uśmiechnąłem się do niej wkładając ręce do kieszeni
- Nie no... - zarumieniła się strasznie
- Rozumiem to jako tak. - podszedłem do pudełka - Ten buty i torba pasują - usiadłem obok niego.
- Tak... - ogarnęła się - Własnie chciałam je założyć do niej. - usiadła po drugiej stronie.
- Co to jest?- zobaczyłem mały woreczek. Wyjąłem go i otworzyłem. Na rękę z woreczka wypadł mi wisiorek. Małe serduszko ze skrzydełkami które było wstanie się otworzyć.
- Nie wiem... Pierwszy raz to widzę. - wzięła go do ręki. Obejrzała je po czym otworzyła. Zasłoniła ręką buzie a po jej polikach momentalnie popłynęły łzy
- Ania co sie stało? - zestawiłem pudełko na ziemie. Przybliżyłem się do niej i objąłem ją ramieniem.
- To moja babcia.... - przytuliła się do mnie.
- nie płacz proszę. Kochanie nie płacz. - przytuliłem ją do siebie. Każda jej łza łamała moje serce. Nie mogłem widzieć jak płacze.
- Dobrze. - usiadła normalnie. - załóż mi je proszę.
- Dobrze. - Obróciła się do mnie tyłem i podniosła włosy do góry. Przełożyłem naszyjnik i zapiąłem jej go. Obróciła się w moją stronę. - Dziękuje. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
- Nie ma za co. Możesz mi powiedzieć co się stało z Leo. O co się kłóciliście w tedy na przerwie? Czemu płakałaś?
- Bo powiedział że nie idzie ze mną na bal... idę na sama... on powiedział, że musi iść z kimś innym.
- Co?!
- Tak... Ale nie ma co się martwić... Idze ze swoją siostrą do niej do szkoły.
- Jaki chuj!!
- Nie mówi tak o nim! To mój chłopak...
- Nie zerwałaś z nim!?
- Nie ! Niby dlaczego?
- BO CIĘ WYSTAWIŁ?!
- PRZESTAŃ !!!
Zapadła cisza.
- Idziesz na bal ? - zapytałam go.
- Nie. Nie mogę... Mój ojciec mnie potrzebuje...
- Szkoda...
- Masz z kim iść czy nie?
- Jadę z Jenny, Ross'em, Christianem i Ryan'em
- Czyli całą ekipą?
- Tak. - uśmiechała się
- Może teraz się pobawmy? Włączmy muzykę.
- Spoko. Z chęcią potańczę - jej uśmiech stał się jeszcze większy.
Zaczęliśmy tańczyć. Nagle zaczął się wolny kawałek. Oplotła mnie ramionami wokół szyi a ja ją w tali. Tańczyliśmy w takiej ciszy. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Miałem ochotę już ją pocałować kiedy zadzwonił telefon. Na dzwonku miała moją piosenkę "One Less Lonley Girl".
"Kurwa znowu!?"- pomysłem. Dzwoniła Jenny.
- halo.... Tak już wszystko gotowe a u ciebie?.... Ej to wpadnijcie do mnie.... To czekamy... No ja i Justin...dobra... Pa - dołożyła telefon- Jenny i Ross idą.
- spoko.
- Bosz jak dawno nie byłam tak podekscytowana.
- ale że tym balem?
- Tak. Na dodatek to bal masowy wiec nigdy nie wiesz na kogo tracisz. Zawsze marzyła, że na takim balu spotkać chłopaka ze swoich snow... Zatańczyć z nim i mieć swoją koronę na głowie... Pamietam, że kiedyś moja przyjaciółka zrobiła mi taka niespodziankę i uplotła wianek po to bym poczuła sie lepiej i zatańczyła ze mną. To było takie miłe...
I wtedy wpadłem na pomysł niespodzianki dla Ani na urodziny. Po chwili byli z nami juz Jenny i Ross.
- To jak pokazuj sukienkę i jak sie w niej prezentujesz.
- Spoko.- zgarneła sukienkę i poszła do łazienki.
Zgarnąłem i na bok oraz szeptem zacząłem mówić:
- słuchajcie Ania ma za 2 tygodni urodziny a ja mam pomysł na prezent dla niej ale potrzebuje waszej pomocy.
- spoko. - powiedział Ross- wezmę ja teraz gdzieś a wy zgarnijcie resztę ekipy i ustalenie coś ok?
- Ok.
- Ja zadzwonie po chłopaków i jedziemy do mnie Jen dobrze?
- dobra. Ale musimy sie pośpieszyć.
Wtedy wyszła Ania.
- i jak? - obkręciła sie.
- ślicznie.
- zgadzam sie. - przytakneliśmy z Ross'em
- ej słuchaj tata do mnie na pisał, że potrzebuje mnie przy naprawie samochodu.
- Szkoda.
- Ja tez muszę lecieć. Sama muszę sprawdzić sukienkę i resztę rzeczy. Przepraszam.
- spoko biegnijcie już.
Porzegnaliśmy sie z nimi. Pobiegliśmy do samochodu. W czasie jazdy do mnie Jen zadzwoniła do Ryan'a oraz do Christiana. Obiecali stawić sie za 5 min u mnie. Tak było. Poszliśmy do mnie do pokoju.
- Słuchajcie - powiedziałem siadają do nich do kółka - mamy dwa tygodnia a ja już mam plan.
- Jak?
- wyjaśnię wam pózniej teraz najważniejsze jest to kto załatwi jakis klub.
- Mój tata ma własny klub. Na pewno zgodzi sie byśmy go przejęli na jedną noc.- zgłosiła sie Jenny
- dobra klub jest. Christia potrzebuje abyś nagłośnił sprawę. Powiedz że i odbędzie się koncert urodzinowy dla Ani.
- tak jest szefie!!- zasalutował mi
- Ryan załat nagłośnienie oraz scenę. Ja zajmę się resztą.
Wszyscy przytakneli. Chcieli już sie rozchodzić aby pozłatwiać ale zatrzymałem jeszcze na chwile Jen.
- Jenny poczekaj!!
- tak?
- moge mieć do ciebie małą prośbę?
- tak jasne.
- potrzebuje żebyś załatwiła mi wianek.
- Wianek? - jej mina była powalająca.
- Tak wianek. Z Fioletowych róż i fioletową wstąrzką.
- na ten koncert?
- tak.
----------------------------------------------------------------------
Wiecie co Justin może szykuje dla Ani ? :)
będę starać się pisać częściej i więcej :)
*oczami Justina*
Już za dwa dni był bal. Nie chciałem iść na niego.... Znaczy nie do końca. Plan był taki : miałem nie iść na bal oficjalnie, kiedy już wszyscy pojadą miałem przebrać się w garnitur, założyć soczewki i inne rzeczy by pójść na bal jako nie ja, by móc zatańczyć ten jeden taniec i może pocałować Anię. Wracając do tematu. Miałem iść do niej pomóc jej dobrać rzeczy itp. Po szkole pojechałem do niej. Zapukałem do drzwi. Otworzyła jej ciocia.
- Dzień dobry. Jest już Ania?
- Nie ma słonko ale wejdź do środka. Zapraszam. - wpuściła mnie do środka - zapraszam do salonu. Może się czegoś napijesz?
- Nie dziękuję.
- Na pewno? Może zimnej coli?
- A wie pani co. Z miłą chęcią.
Jej ciocia była strasznie miła. Przyniosła mi ją i usiadła obok mnie.
- Justin tak?
- Tak.
- Justin. Wiesz może co można kupić Ani na urodziny? Ma niedługo i nie wiem za bardzo a ty masz z nią bardzo dobry kontakt.
- A kiedy ona ma urodziny? - zdwoiło mnie to . Nic mi nie mówiła, że mną niedługo urodziny.
- 5 października. Za dwa tygodnie. N ie wiedziałeś?
- Nie.. Nic mi nie mówiła...
- Ooo to już wiesz - uśmiechnęła się do mnie. - To wiesz może co mogę jej kupić ?
- Nie wiem. Na prawdę.. Ale jak coś wymyśle to powiem pani od razu.
- Dziękuję słonko - spojrzała się na mnie - Ania miała racje.
- Z czym?
- Że jesteś bardzo przystojny.
- Ona tak mówiła?
Usłyszałem jak ktoś trzasnął drzwiami.
- Ciociu jestem!! Zaraz Justin... - rzuciła torbę, po czy podniosła wzrok na mnie - o hej już jesteś! Idziemy na górę?
- Tak jasne. - Wstałem wycierając ręce o uda - Dziękuje pani za cenne informacje - puściłem do niej oko
- Nie ma za co.
Poszedłem za Anią na górę. Na łóżku stało to pudełko.
- Zobacz do tej sukienki są te buty i...
- Na prawdę jestem bardzo przystojny?
- Co?!
- No pytam się - uśmiechnąłem się do niej wkładając ręce do kieszeni
- Nie no... - zarumieniła się strasznie
- Rozumiem to jako tak. - podszedłem do pudełka - Ten buty i torba pasują - usiadłem obok niego.
- Tak... - ogarnęła się - Własnie chciałam je założyć do niej. - usiadła po drugiej stronie.
- Co to jest?- zobaczyłem mały woreczek. Wyjąłem go i otworzyłem. Na rękę z woreczka wypadł mi wisiorek. Małe serduszko ze skrzydełkami które było wstanie się otworzyć.
- Nie wiem... Pierwszy raz to widzę. - wzięła go do ręki. Obejrzała je po czym otworzyła. Zasłoniła ręką buzie a po jej polikach momentalnie popłynęły łzy
- Ania co sie stało? - zestawiłem pudełko na ziemie. Przybliżyłem się do niej i objąłem ją ramieniem.
- To moja babcia.... - przytuliła się do mnie.
- nie płacz proszę. Kochanie nie płacz. - przytuliłem ją do siebie. Każda jej łza łamała moje serce. Nie mogłem widzieć jak płacze.
- Dobrze. - usiadła normalnie. - załóż mi je proszę.
- Dobrze. - Obróciła się do mnie tyłem i podniosła włosy do góry. Przełożyłem naszyjnik i zapiąłem jej go. Obróciła się w moją stronę. - Dziękuje. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
- Nie ma za co. Możesz mi powiedzieć co się stało z Leo. O co się kłóciliście w tedy na przerwie? Czemu płakałaś?
- Bo powiedział że nie idzie ze mną na bal... idę na sama... on powiedział, że musi iść z kimś innym.
- Co?!
- Tak... Ale nie ma co się martwić... Idze ze swoją siostrą do niej do szkoły.
- Jaki chuj!!
- Nie mówi tak o nim! To mój chłopak...
- Nie zerwałaś z nim!?
- Nie ! Niby dlaczego?
- BO CIĘ WYSTAWIŁ?!
- PRZESTAŃ !!!
Zapadła cisza.
- Idziesz na bal ? - zapytałam go.
- Nie. Nie mogę... Mój ojciec mnie potrzebuje...
- Szkoda...
- Masz z kim iść czy nie?
- Jadę z Jenny, Ross'em, Christianem i Ryan'em
- Czyli całą ekipą?
- Tak. - uśmiechała się
- Może teraz się pobawmy? Włączmy muzykę.
- Spoko. Z chęcią potańczę - jej uśmiech stał się jeszcze większy.
Zaczęliśmy tańczyć. Nagle zaczął się wolny kawałek. Oplotła mnie ramionami wokół szyi a ja ją w tali. Tańczyliśmy w takiej ciszy. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Miałem ochotę już ją pocałować kiedy zadzwonił telefon. Na dzwonku miała moją piosenkę "One Less Lonley Girl".
"Kurwa znowu!?"- pomysłem. Dzwoniła Jenny.
- halo.... Tak już wszystko gotowe a u ciebie?.... Ej to wpadnijcie do mnie.... To czekamy... No ja i Justin...dobra... Pa - dołożyła telefon- Jenny i Ross idą.
- spoko.
- Bosz jak dawno nie byłam tak podekscytowana.
- ale że tym balem?
- Tak. Na dodatek to bal masowy wiec nigdy nie wiesz na kogo tracisz. Zawsze marzyła, że na takim balu spotkać chłopaka ze swoich snow... Zatańczyć z nim i mieć swoją koronę na głowie... Pamietam, że kiedyś moja przyjaciółka zrobiła mi taka niespodziankę i uplotła wianek po to bym poczuła sie lepiej i zatańczyła ze mną. To było takie miłe...
I wtedy wpadłem na pomysł niespodzianki dla Ani na urodziny. Po chwili byli z nami juz Jenny i Ross.
- To jak pokazuj sukienkę i jak sie w niej prezentujesz.
- Spoko.- zgarneła sukienkę i poszła do łazienki.
Zgarnąłem i na bok oraz szeptem zacząłem mówić:
- słuchajcie Ania ma za 2 tygodni urodziny a ja mam pomysł na prezent dla niej ale potrzebuje waszej pomocy.
- spoko. - powiedział Ross- wezmę ja teraz gdzieś a wy zgarnijcie resztę ekipy i ustalenie coś ok?
- Ok.
- Ja zadzwonie po chłopaków i jedziemy do mnie Jen dobrze?
- dobra. Ale musimy sie pośpieszyć.
Wtedy wyszła Ania.
- i jak? - obkręciła sie.
- ślicznie.
- zgadzam sie. - przytakneliśmy z Ross'em
- ej słuchaj tata do mnie na pisał, że potrzebuje mnie przy naprawie samochodu.
- Szkoda.
- Ja tez muszę lecieć. Sama muszę sprawdzić sukienkę i resztę rzeczy. Przepraszam.
- spoko biegnijcie już.
Porzegnaliśmy sie z nimi. Pobiegliśmy do samochodu. W czasie jazdy do mnie Jen zadzwoniła do Ryan'a oraz do Christiana. Obiecali stawić sie za 5 min u mnie. Tak było. Poszliśmy do mnie do pokoju.
- Słuchajcie - powiedziałem siadają do nich do kółka - mamy dwa tygodnia a ja już mam plan.
- Jak?
- wyjaśnię wam pózniej teraz najważniejsze jest to kto załatwi jakis klub.
- Mój tata ma własny klub. Na pewno zgodzi sie byśmy go przejęli na jedną noc.- zgłosiła sie Jenny
- dobra klub jest. Christia potrzebuje abyś nagłośnił sprawę. Powiedz że i odbędzie się koncert urodzinowy dla Ani.
- tak jest szefie!!- zasalutował mi
- Ryan załat nagłośnienie oraz scenę. Ja zajmę się resztą.
Wszyscy przytakneli. Chcieli już sie rozchodzić aby pozłatwiać ale zatrzymałem jeszcze na chwile Jen.
- Jenny poczekaj!!
- tak?
- moge mieć do ciebie małą prośbę?
- tak jasne.
- potrzebuje żebyś załatwiła mi wianek.
- Wianek? - jej mina była powalająca.
- Tak wianek. Z Fioletowych róż i fioletową wstąrzką.
- na ten koncert?
- tak.
----------------------------------------------------------------------
Wiecie co Justin może szykuje dla Ani ? :)
będę starać się pisać częściej i więcej :)
piątek, 28 czerwca 2013
Siedemnasty
*oczami Justina*
Stanęła przed lustrem. Przyglądała sie gładząc rekami po materiale. Podszedłem do niej.
- Jak to ?
- długa historia... - spojrzała sie na mnie - nie mam zbytnio ochoty o tym na razie gadać.
- Dobrze - przytuliłem sie do niej od tylu - ale pamiętaj jestem twoim przyjaciele, zawsze będziemy mogli o tym pogadać.
- Dziękuję Justin.
Puściłem ją i włączyłem na komórce "First Dance"
- Ania jak to było? - podałem jej rękę - chodź zatańczymy. Może się uśmiechniesz.
Uśmiechnęła sie do mnie, podeszła i ustawiliśmy się w ramię. Zaczęliśmy tańczyć. Rzecz niesamowita. Nagle zadzwonił telefon Ani.
- Halo?...... Nic..... No mówię nic.... Co?.... - podbiegła do okna- znowu to samo..... No Tak.... Nie przesadzasz... No możemy..... Ok to do zobaczenia.... Pa
*mój punkt widzenia*
Kiedy tak tańczyłam z Justinem zadzwonił telefon. To był Ross
- halo ?
- co robisz?
- nic...
- taaa...
- no mówię że nic
- ja wiedzę co innego.
- co?
- chodź do okna.
- znowu to samo....
- kiedy ty sie nauczysz zasłaniać to okno? - zaczął się śmiać- Justin jest u ciebie?
- no tak.
- aaaaa wiedziałem.... Wiedziałem że coś was łączy!!!!
- nie przesadzasz?
- no nie. Widzę co sie kroi.
- no co ?!
- nic nic. Wychodzicie?
- no możemy.
- to chodzie do mnie.
- ok to do zobaczenia.
Rozłączyłam sie. Nie wiedziałam o co mu chodziło.
- Kto dzwonił?
- Ross. Chce sie spotkać. Powiedziałam że przyjedziemy do niego. Ok ?
- Ok. Tylko sie przebierz. - uśmiechnął sie do mnie.
- Tak tak... Zapomniałabym.
Weszłam do łazienki. Założyłem z powrotem czarne leginsy, beżową koszulkę z czarnym kołnierzykiem oraz z paskiem przez środek. Wyszłam z łazienki.
- To jak idziemy do Ross'a?
- Tak tylko odłożę sukienkę. - powiesiłam ja do szafy - ok chodźmy.
Resztę dnia spędziliśmy z Leo i Jenny. Kiedy wieczorem wróciłam do domu dostałam telefon od Leo.
- Hej kochanie.
- Hej Leo.
- Jak spędziłaś weekend?
- A w sumie dobrze. Tylko nie widziałam się z tobą.
- oj jutro w szkole się zobaczymy.
- No ja mam nadzieje. Słuchaj jestem strasznie zmęczona kończę. Do jutra pa.
- No Dobrze pa.
byłam tak zmęczona że położyłam się na łóżku tak jak stałam. Śnił mi się wypadek babci. Ten sen był strasznie realistyczny. Obudziłam się z rana pół godziny przed lekcjami.
- Kurwa zaspałam!!!
Wstałam szybo z łóżka. Związałam włosy,wciągnęłam pierwsze lepsze ubrania i pobiegłam do szkoły. Oczywiście nie zdążyłam. Weszłam jakieś 15 minut po dzwonku.
- Przepraszam za spóźnienie.
- Nic się nie stało. Siadaj do ławki.
Usiadłam obok Christiana. Nie widziałam Leo. Przywitałam się z Christianem. Jeszcze dobrze nie zdążyłam wyjąć książek z plecaka kiedy on już napisał do mnie liścik.
"Czemu się spóźniłaś? Z tego co mi wiadomo to jesteś bardzo punktualna"
Spojrzałam tylko na niego kątem oka a on od razu schował nos w podręcznik. Całą lekcje już sie nie odzywał. Zadzwonił dzwonek. Wyszłam z klasy
- Ej Ania stój !! - podbiegł do mnie Christian. - Coś się stało?
- Nie wszystko ok. A czemu niby miało się coś stać?
- No bo chyba nie masz dziś humoru i te spóźnienie... Justin mi opowiadał, że zawsze jesteś przed czasem więc wiesz...
- Nie nic. Na prawdę .
- To dobrze. Idziesz na fajka?
- Z chęcią.
poszłam z nim na patio. Stał tam już Ryan i Justin. Przywitałam się z nimi.
- ona już wie?
- Tak - powiedział Justin podpalając papierosa
- Ania nie powiesz nikomu?
- Tak nie ma sprawy. To nasza tajemnica. - Wzięłam zapalniczkę i podpaliłam swojego
- Dziękuję.
- Ale o czym mówicie?- Zapytał Christian
- O mojej inności...
Wszyscy zamilkli. Palili w ciszy.
- Ej a wiecie że nasza pani perfekcyjna spóźniła sie dziś z 15 min na lekcje ?
- Przestań,...
- No co...
-Co się stało?- Zapytał Justin gasząc fajka.
- Nic.... myślałam o historii całej tej sukienki i tym jak moja babcia.... -zadzwonił dzwonek - Lece na lekcje...
- Ania -zatrzymał mnie Justin - o czym?
- Mało ważne kiedyś ci powiem.
*oczami Justina*
z Samego rana dzwoniłem do Anii. Chciałem iść z nią do szkoły. Nie odbierała a czasu bylo coraz mniej. Pojechałem bez niej. Przed dzwonkiem spotkałem Ryan'a.
- Ryan stój!!
- Tak? - obrócił się lekko przerażony.
- Słuchaj trochę przegiąłem, ale zrozum mnie. był to dla mnie wielki szok.
- Rozumiem cię... ale zrozum też mnie... Nie powiedziałem Ci o tym bo mamy znamy sie o zawsze i nie chciałem tego zjebać...
- No właśnie o zawsze chłopie.. jesteś dla mnie ja brat. A wiec zgoda?
- Tak.
- To dobrze.
Nie poszliśmy na lekcje tylko zostaliśmy na patio paląc. Gadaliśmy o tym by nagrać "Beauty and a beat" i inne piosenki w studiu. Zadzwonił dzwonek.
- Ej ale mam nadzieje że nikomu nie mówiłeś?
- Tylko Ania bo ona wtey była ze mną
Wtedy podeszła do nas Ania i Christian. Przywitali się.
- ona już wie?
- Tak - powiedział podpalając kolejnego papierosa
- Ania nie powiesz nikomu?
- Tak nie ma sprawy. To nasza tajemnica.
- Ale o czym mówicie?- Zapytał Christian
- O mojej inności...
Wszyscy zamilkli. Palili w ciszy.
- Ej a wiecie że nasza pani perfekcyjna spóźniła sie dziś z 15 min na lekcje ?
- Przestań,...
- No co...
-Co się stało?- Zapytałem gasząc faja
- Nic.... myślałam o historii całej tej sukienki i tym jak moja babcia.... -zadzwonił dzwonek - Lece na lekcje...
- Ania - zatrzymałem ją. - o czym?
- Mało ważne kiedyś ci powiem.. - uciekła.
Poszedłem na lekcje. Nie dawało mi to spokoju. Ta cała historia tej sukienki... i to co się stało. To nie było do niej podobne. Alyson próbowała ze mną gadać ale nie miałem nawet chęci patrzeć na tą dwulicową sukę....
----------------------------------------------------------------------------
przepraszam ze tak długo pisałam ale nie posiadam komputera a pisanie na komórce jest bardzo trudne. Postaram sie pisać częściej ale nic nie obiecuje.
No i jak się podoba :) ?
*mój punkt widzenia*
Kiedy tak tańczyłam z Justinem zadzwonił telefon. To był Ross
- halo ?
- co robisz?
- nic...
- taaa...
- no mówię że nic
- ja wiedzę co innego.
- co?
- chodź do okna.
- znowu to samo....
- kiedy ty sie nauczysz zasłaniać to okno? - zaczął się śmiać- Justin jest u ciebie?
- no tak.
- aaaaa wiedziałem.... Wiedziałem że coś was łączy!!!!
- nie przesadzasz?
- no nie. Widzę co sie kroi.
- no co ?!
- nic nic. Wychodzicie?
- no możemy.
- to chodzie do mnie.
- ok to do zobaczenia.
Rozłączyłam sie. Nie wiedziałam o co mu chodziło.
- Kto dzwonił?
- Ross. Chce sie spotkać. Powiedziałam że przyjedziemy do niego. Ok ?
- Ok. Tylko sie przebierz. - uśmiechnął sie do mnie.
- Tak tak... Zapomniałabym.
Weszłam do łazienki. Założyłem z powrotem czarne leginsy, beżową koszulkę z czarnym kołnierzykiem oraz z paskiem przez środek. Wyszłam z łazienki.
- To jak idziemy do Ross'a?
- Tak tylko odłożę sukienkę. - powiesiłam ja do szafy - ok chodźmy.
Resztę dnia spędziliśmy z Leo i Jenny. Kiedy wieczorem wróciłam do domu dostałam telefon od Leo.
- Hej kochanie.
- Hej Leo.
- Jak spędziłaś weekend?
- A w sumie dobrze. Tylko nie widziałam się z tobą.
- oj jutro w szkole się zobaczymy.
- No ja mam nadzieje. Słuchaj jestem strasznie zmęczona kończę. Do jutra pa.
- No Dobrze pa.
byłam tak zmęczona że położyłam się na łóżku tak jak stałam. Śnił mi się wypadek babci. Ten sen był strasznie realistyczny. Obudziłam się z rana pół godziny przed lekcjami.
- Kurwa zaspałam!!!
Wstałam szybo z łóżka. Związałam włosy,wciągnęłam pierwsze lepsze ubrania i pobiegłam do szkoły. Oczywiście nie zdążyłam. Weszłam jakieś 15 minut po dzwonku.
- Przepraszam za spóźnienie.
- Nic się nie stało. Siadaj do ławki.
Usiadłam obok Christiana. Nie widziałam Leo. Przywitałam się z Christianem. Jeszcze dobrze nie zdążyłam wyjąć książek z plecaka kiedy on już napisał do mnie liścik.
"Czemu się spóźniłaś? Z tego co mi wiadomo to jesteś bardzo punktualna"
Spojrzałam tylko na niego kątem oka a on od razu schował nos w podręcznik. Całą lekcje już sie nie odzywał. Zadzwonił dzwonek. Wyszłam z klasy
- Ej Ania stój !! - podbiegł do mnie Christian. - Coś się stało?
- Nie wszystko ok. A czemu niby miało się coś stać?
- No bo chyba nie masz dziś humoru i te spóźnienie... Justin mi opowiadał, że zawsze jesteś przed czasem więc wiesz...
- Nie nic. Na prawdę .
- To dobrze. Idziesz na fajka?
- Z chęcią.
poszłam z nim na patio. Stał tam już Ryan i Justin. Przywitałam się z nimi.
- ona już wie?
- Tak - powiedział Justin podpalając papierosa
- Ania nie powiesz nikomu?
- Tak nie ma sprawy. To nasza tajemnica. - Wzięłam zapalniczkę i podpaliłam swojego
- Dziękuję.
- Ale o czym mówicie?- Zapytał Christian
- O mojej inności...
Wszyscy zamilkli. Palili w ciszy.
- Ej a wiecie że nasza pani perfekcyjna spóźniła sie dziś z 15 min na lekcje ?
- Przestań,...
- No co...
-Co się stało?- Zapytał Justin gasząc fajka.
- Nic.... myślałam o historii całej tej sukienki i tym jak moja babcia.... -zadzwonił dzwonek - Lece na lekcje...
- Ania -zatrzymał mnie Justin - o czym?
- Mało ważne kiedyś ci powiem.
*oczami Justina*
z Samego rana dzwoniłem do Anii. Chciałem iść z nią do szkoły. Nie odbierała a czasu bylo coraz mniej. Pojechałem bez niej. Przed dzwonkiem spotkałem Ryan'a.
- Ryan stój!!
- Tak? - obrócił się lekko przerażony.
- Słuchaj trochę przegiąłem, ale zrozum mnie. był to dla mnie wielki szok.
- Rozumiem cię... ale zrozum też mnie... Nie powiedziałem Ci o tym bo mamy znamy sie o zawsze i nie chciałem tego zjebać...
- No właśnie o zawsze chłopie.. jesteś dla mnie ja brat. A wiec zgoda?
- Tak.
- To dobrze.
Nie poszliśmy na lekcje tylko zostaliśmy na patio paląc. Gadaliśmy o tym by nagrać "Beauty and a beat" i inne piosenki w studiu. Zadzwonił dzwonek.
- Ej ale mam nadzieje że nikomu nie mówiłeś?
- Tylko Ania bo ona wtey była ze mną
Wtedy podeszła do nas Ania i Christian. Przywitali się.
- ona już wie?
- Tak - powiedział podpalając kolejnego papierosa
- Ania nie powiesz nikomu?
- Tak nie ma sprawy. To nasza tajemnica.
- Ale o czym mówicie?- Zapytał Christian
- O mojej inności...
Wszyscy zamilkli. Palili w ciszy.
- Ej a wiecie że nasza pani perfekcyjna spóźniła sie dziś z 15 min na lekcje ?
- Przestań,...
- No co...
-Co się stało?- Zapytałem gasząc faja
- Nic.... myślałam o historii całej tej sukienki i tym jak moja babcia.... -zadzwonił dzwonek - Lece na lekcje...
- Ania - zatrzymałem ją. - o czym?
- Mało ważne kiedyś ci powiem.. - uciekła.
Poszedłem na lekcje. Nie dawało mi to spokoju. Ta cała historia tej sukienki... i to co się stało. To nie było do niej podobne. Alyson próbowała ze mną gadać ale nie miałem nawet chęci patrzeć na tą dwulicową sukę....
----------------------------------------------------------------------------
przepraszam ze tak długo pisałam ale nie posiadam komputera a pisanie na komórce jest bardzo trudne. Postaram sie pisać częściej ale nic nie obiecuje.
No i jak się podoba :) ?
wtorek, 18 czerwca 2013
Szesnasty
- Justin wstawaj. - Wstałam i podałam mu rękę
- Ale ja nie chce jeszcze iść...
- Nie o to chodzi. Pokaże ci coś.
Wstał włączyłam piosenkę One Direction "Little Things".
- Co ty robisz? - zapytał mnie mega zadziwiony.
- Nie wiem czy ci mówiłam ale tańczę od 3 roku życia. Kocham to i nauczę cię teraz. Pozwól mi... Odpręża mnie to...
- Zgoda... Zaraz zaraz... Od 3 roku życia ?! czyli już 14 lat.
- Tak.
- O jacie pierdziele...
- Co?
- Nic. Aż tyle?!
- No.... To jak tańczymy ?
- Tak, tak.
Ustawiłam go w ramie. Tańczył tak dobrze jak nikt nigdy przed nim. Niesamowicie mi się z nim tańczyło rumbę. Chyba z dwie godziny spędziliśmy na tej łące. Ten taniec z nim zaczynał mi uświadamiać, że coś do niego czuje. Coś więcej niż tylko przyjaźń. No ale cóż on jest z Alyson a ja z Leo. Nie zmienię tego. Po tym wszystkim wróciliśmy po samochód i pojechaliśmy do Justin'a. Kiedy byłam u niego bardzo dobrze się czułam. Tak inaczej. Zgarałam sobie wszystkie piosenki Jus'a na komórkę.
- Już za dwa tygodnie bal. Z kim idziesz?
- Z Leo. A ty ?
- Z Alyson... Znaczy jesli w ogóle pójdę.
- A czemu by nie?
- Nie lubie takich rzeczy. Nie byłem jeszcze na żadnym z dwóch ostatnich, które były u nas w szkole.
- Czemu? To coś przepieknego. Masz możliwość zatańczenia tego pierwszego tańca, w pięknych strojach z tą ukochaną osobą. - podniósł głowę do góry, spojrzał na mnie a w jego oczach pojawiły sie iskierki - co wykąbinowałeś??
- Nic - wstał z łóżka
- Widzę to w twoich oczach. Gadaj.
- pomyślałem, że może pójdę na ten bal...
- to super!!- ucieszyłem się bo chciała bym z nim zatańczyć ten jeden wolny taniec.
- Ale nie mam garnituru...
- To pójdziemy na zakupy! To ja przy okazji kupię sobie sukienkę.
- musimy?
- Tak. Jak ty sobie to wyobrażasz? Że pójdziesz w zwykłej koszulce i jeansach?! O nie mój drogi!!
Ja kupię sukienkę a ty garniak!!
- No dobrze, dobrze. Ale już jutro ok?
- no tak. Ej odwieziesz mnie do domu? Muszę pogadać z ciocia na temat tego balu i w ogóle.
- ok. Zapraszam do samochodu.
Zeszliśmy i pojechaliśmy do mnie. Odstawił mnie pod same drzwi. Weszła do domu i od razu poszłam od razu do cioci.
- Ciociu jest sprawa.
- Co sie stało kochanie?
- za dwa tygodnie jest bal i ...
- chcesz pieniążki na sukienkę tak?
- skąd wiedziałaś?
- czekałam kiedy przyjedziesz i zapytasz. Ten bal jest co rok. Słuchaj nie mam dość piędzy na nowa sukienkę ale mam dla ciebie cos niezwykłego. Chodź ze mną.
Wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do swojej sypialni. Na wysokiej szafie stały dwa pudełka: kremowe i brązowe. Ściągnęła te brązowe i kazała mi usiąść na łóżku. Usiadła obok mnie.
- Słuchaj. Mam tu coś co może ci sie spodobać. - wyjeła z pudła kremowe sukienkę odcinając brązową kokardą pod biustem i z upinanym, lejącym sie materiałem. Miała dopasowaną podszewkę tak aby przy obrotach tylko materiał sie podnosił. Na piersiach była karbowana oraz bez ramiaczek. Dawno nie widziałam tak ślicznie sukienki. - może nie wiesz ale to jest sukienkę Twojej babci. Zawsze chciała aby twoja mama założyła ją na swój bal. Przyjechaliśmy tu dopiero w 2 klasie wiec pierwszy bal przepadł. Lecz do niego nie doszło
- co sie stało?
- zginęła dwa dni przed bałem...
- to jak to sie stało ze jest moja mam?
- babcia miała 17 lat jak zaszła w ciążę z twoim dziadkiem. Zdążyła urodzić twoją mamę i miesiąc później zginęła w wypadku.
- możesz mi opowiedzieć co się stało ? Mama nigdy mi nie opowiadała o tym.
- to było tak że twoja babcia została potràcona przez jakiegoś młodego mężczyznę. Pojechaliśmy do Kanady aby oddać sukienkę do krawcowej, ponieważ była za mała na twoją mamę. Niestety twoja babcia nie zauważyła samochodu i wpadła prosto pod koła.
Facet tłumaczył sie że spieszył sie do szpitala z swoim małym synem do szpitala. Ja wychowywałam twoją mamę.
- A co z dziadkiem?
- nikt nie wiem. W dniu wypadku ślad po nim zginął. Nie mam z nim kontaktu po dziś dzień.
- szkoda.... - spojrzałam na ciocie i wzięłam od niej sukienkę.- przesliczne sukienka. Chętnie założe ją na swój bal.- przytuliłam się do niej - przymierze ją zaraz !!
Pobiegłam do pokoju i przyłożyłam ją do siebie. Czułam sie tak niesamowicie.
*oczami Justina*
Kiedy powiedziała o tym tańcu coś we mnie tneło. A może to właśnie będzie szansa by okazać jej uczucia. To był by idealny moment. Poprosiła mnie abym ją odwiózł. Tak zrobiłem. Następnie wróciłem do siebie. Usiadlem u siebie w pokoju i naszło mnie na pisanie piosenki. Pomyślałem o Ani i napiałem piosenkę o tym czego potrzebuje i co chciałbym. Nazwałbym ją "One Love". Dostałem SMS'a od Ani
Od : Ania
Mam już swoją sukienkę. Wpadnij do mnie jutro to ci ją pokaże i pojedziemy po garniak dla ciebie. :)
Odpisałem jej że wpadnie do niej po południu.
Wstałem ok 10. Wyszykowałem sie i pojechałem do niej. Ona oczywiście jak zwykle już była ogarnięta.
- hej Jus.
- No hej.
Zaprosiła mnie do środka.
- Ciociu Justin przyszedł.
- Cześć. Miło ci poznać.
- panią rownież.
- lecie już na górę.
Wzięła mnie za rękę i zaciągneła na górę.
-Poczekaj wbije sie w nią i zaraz ci pokaże ok - powiedziała wchodząc do toalety.
Przebierajac sie nuciła One Less Lonely Girl.
- czy ja dobrze słyszę? Ty nuciasz moją piosenkę?
- tak przepraszam ale nie moge sie pozbyć tej melodi z głowy. Po za tym ta piosenka jest przepiękna. Już wychodzę.
Kiedy wyszła z łazienki wryło mnie w łóżko. Wyglądała jak księżniczka. Sukienka leżała na niej idealnie. Te kolory pasowało do jej pięknych oczu. Byłem w szkou. Moge powiedzieć szczerze że sie w niej zakochałem.
- Lał. Wyglądasz przepięknie.
- Dziekuje. Jak myślisz Leo sie spodoba?
- Tak Leo.. Na pewno. Musiał by być ślepy.
- Zdybym cie nie znała pomyślała bym ze mnie podrywazz.
- zabawna jesteś.
- ok czyli mozę być. Ta sukienka jest wyjątkowa.
- dlaczego?
- to sukienka mojej babci. Nie zdążyła założyć jej na swój bal....
- Ale ja nie chce jeszcze iść...
- Nie o to chodzi. Pokaże ci coś.
Wstał włączyłam piosenkę One Direction "Little Things".
- Co ty robisz? - zapytał mnie mega zadziwiony.
- Nie wiem czy ci mówiłam ale tańczę od 3 roku życia. Kocham to i nauczę cię teraz. Pozwól mi... Odpręża mnie to...
- Zgoda... Zaraz zaraz... Od 3 roku życia ?! czyli już 14 lat.
- Tak.
- O jacie pierdziele...
- Co?
- Nic. Aż tyle?!
- No.... To jak tańczymy ?
- Tak, tak.
Ustawiłam go w ramie. Tańczył tak dobrze jak nikt nigdy przed nim. Niesamowicie mi się z nim tańczyło rumbę. Chyba z dwie godziny spędziliśmy na tej łące. Ten taniec z nim zaczynał mi uświadamiać, że coś do niego czuje. Coś więcej niż tylko przyjaźń. No ale cóż on jest z Alyson a ja z Leo. Nie zmienię tego. Po tym wszystkim wróciliśmy po samochód i pojechaliśmy do Justin'a. Kiedy byłam u niego bardzo dobrze się czułam. Tak inaczej. Zgarałam sobie wszystkie piosenki Jus'a na komórkę.
- Już za dwa tygodnie bal. Z kim idziesz?
- Z Leo. A ty ?
- Z Alyson... Znaczy jesli w ogóle pójdę.
- A czemu by nie?
- Nie lubie takich rzeczy. Nie byłem jeszcze na żadnym z dwóch ostatnich, które były u nas w szkole.
- Czemu? To coś przepieknego. Masz możliwość zatańczenia tego pierwszego tańca, w pięknych strojach z tą ukochaną osobą. - podniósł głowę do góry, spojrzał na mnie a w jego oczach pojawiły sie iskierki - co wykąbinowałeś??
- Nic - wstał z łóżka
- Widzę to w twoich oczach. Gadaj.
- pomyślałem, że może pójdę na ten bal...
- to super!!- ucieszyłem się bo chciała bym z nim zatańczyć ten jeden wolny taniec.
- Ale nie mam garnituru...
- To pójdziemy na zakupy! To ja przy okazji kupię sobie sukienkę.
- musimy?
- Tak. Jak ty sobie to wyobrażasz? Że pójdziesz w zwykłej koszulce i jeansach?! O nie mój drogi!!
Ja kupię sukienkę a ty garniak!!
- No dobrze, dobrze. Ale już jutro ok?
- no tak. Ej odwieziesz mnie do domu? Muszę pogadać z ciocia na temat tego balu i w ogóle.
- ok. Zapraszam do samochodu.
Zeszliśmy i pojechaliśmy do mnie. Odstawił mnie pod same drzwi. Weszła do domu i od razu poszłam od razu do cioci.
- Ciociu jest sprawa.
- Co sie stało kochanie?
- za dwa tygodnie jest bal i ...
- chcesz pieniążki na sukienkę tak?
- skąd wiedziałaś?
- czekałam kiedy przyjedziesz i zapytasz. Ten bal jest co rok. Słuchaj nie mam dość piędzy na nowa sukienkę ale mam dla ciebie cos niezwykłego. Chodź ze mną.
Wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do swojej sypialni. Na wysokiej szafie stały dwa pudełka: kremowe i brązowe. Ściągnęła te brązowe i kazała mi usiąść na łóżku. Usiadła obok mnie.
- Słuchaj. Mam tu coś co może ci sie spodobać. - wyjeła z pudła kremowe sukienkę odcinając brązową kokardą pod biustem i z upinanym, lejącym sie materiałem. Miała dopasowaną podszewkę tak aby przy obrotach tylko materiał sie podnosił. Na piersiach była karbowana oraz bez ramiaczek. Dawno nie widziałam tak ślicznie sukienki. - może nie wiesz ale to jest sukienkę Twojej babci. Zawsze chciała aby twoja mama założyła ją na swój bal. Przyjechaliśmy tu dopiero w 2 klasie wiec pierwszy bal przepadł. Lecz do niego nie doszło
- co sie stało?
- zginęła dwa dni przed bałem...
- to jak to sie stało ze jest moja mam?
- babcia miała 17 lat jak zaszła w ciążę z twoim dziadkiem. Zdążyła urodzić twoją mamę i miesiąc później zginęła w wypadku.
- możesz mi opowiedzieć co się stało ? Mama nigdy mi nie opowiadała o tym.
- to było tak że twoja babcia została potràcona przez jakiegoś młodego mężczyznę. Pojechaliśmy do Kanady aby oddać sukienkę do krawcowej, ponieważ była za mała na twoją mamę. Niestety twoja babcia nie zauważyła samochodu i wpadła prosto pod koła.
Facet tłumaczył sie że spieszył sie do szpitala z swoim małym synem do szpitala. Ja wychowywałam twoją mamę.
- A co z dziadkiem?
- nikt nie wiem. W dniu wypadku ślad po nim zginął. Nie mam z nim kontaktu po dziś dzień.
- szkoda.... - spojrzałam na ciocie i wzięłam od niej sukienkę.- przesliczne sukienka. Chętnie założe ją na swój bal.- przytuliłam się do niej - przymierze ją zaraz !!
Pobiegłam do pokoju i przyłożyłam ją do siebie. Czułam sie tak niesamowicie.
*oczami Justina*
Kiedy powiedziała o tym tańcu coś we mnie tneło. A może to właśnie będzie szansa by okazać jej uczucia. To był by idealny moment. Poprosiła mnie abym ją odwiózł. Tak zrobiłem. Następnie wróciłem do siebie. Usiadlem u siebie w pokoju i naszło mnie na pisanie piosenki. Pomyślałem o Ani i napiałem piosenkę o tym czego potrzebuje i co chciałbym. Nazwałbym ją "One Love". Dostałem SMS'a od Ani
Od : Ania
Mam już swoją sukienkę. Wpadnij do mnie jutro to ci ją pokaże i pojedziemy po garniak dla ciebie. :)
Odpisałem jej że wpadnie do niej po południu.
Wstałem ok 10. Wyszykowałem sie i pojechałem do niej. Ona oczywiście jak zwykle już była ogarnięta.
- hej Jus.
- No hej.
Zaprosiła mnie do środka.
- Ciociu Justin przyszedł.
- Cześć. Miło ci poznać.
- panią rownież.
- lecie już na górę.
Wzięła mnie za rękę i zaciągneła na górę.
-Poczekaj wbije sie w nią i zaraz ci pokaże ok - powiedziała wchodząc do toalety.
Przebierajac sie nuciła One Less Lonely Girl.
- czy ja dobrze słyszę? Ty nuciasz moją piosenkę?
- tak przepraszam ale nie moge sie pozbyć tej melodi z głowy. Po za tym ta piosenka jest przepiękna. Już wychodzę.
Kiedy wyszła z łazienki wryło mnie w łóżko. Wyglądała jak księżniczka. Sukienka leżała na niej idealnie. Te kolory pasowało do jej pięknych oczu. Byłem w szkou. Moge powiedzieć szczerze że sie w niej zakochałem.
- Lał. Wyglądasz przepięknie.
- Dziekuje. Jak myślisz Leo sie spodoba?
- Tak Leo.. Na pewno. Musiał by być ślepy.
- Zdybym cie nie znała pomyślała bym ze mnie podrywazz.
- zabawna jesteś.
- ok czyli mozę być. Ta sukienka jest wyjątkowa.
- dlaczego?
- to sukienka mojej babci. Nie zdążyła założyć jej na swój bal....
Subskrybuj:
Posty (Atom)